Prof. Iwona Jakubowska-Branicka: Nie dajmy się ponieść emocjom

We wtorek w miejscowości Przewodów położonej przy granicy z Ukrainą, doszło do eksplozji. Gdy brakowało jeszcze oficjalnych informacji, scenariusz możliwego ataku na Polskę omawiali internauci, wzajemnie napędzając się strachem. - Nie dajmy się ponieść emocjom, gdy natrafiamy na niepotwierdzone doniesienia - uspokaja w rozmowie z Wirtualną Polską prof. dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka, socjolożka z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Ekspertka uczula, aby nie popadać w panikę
Ekspertka uczula, aby nie popadać w panikę
Źródło zdjęć: © East News, archiwum prywatne
Sara Przepióra

16.11.2022 19:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jak ocenia pani sposób, w jaki przekazuje się nam informacje o incydencie w Przewodowie?

Prof. dr hab. Iwona Jakubowska-Branicka: Zapanował informacyjny chaos. Z przykrością stwierdzam, że zarówno media komentujące wydarzenie, jak i nasza władza podnosiły poziom społecznego niepokoju, nie przekazując do ogólnej wiadomości konkretnych informacji. Do mediów trafiły doniesienia o rosyjskich rakietach, które spadły na wschodnią Polskę. Przekazano także nagłe wieści o zwołaniu Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego, bez dodatkowych wyjaśnień. Zbudowano wokół wczorajszego incydentu narrację zakrawającą na wybuch wojny.

Czego zabrakło?

Szybkiej reakcji przedstawiciela rządu i wydania oficjalnego oświadczenia, w którym nie brakowałoby niedomówień. Media powinny przyjąć tę samą strategię i nie publikować niepotwierdzonych informacji wywołujących strach u odbiorców. Jedynym rozsądnym głosem, jaki wczoraj usłyszałam, był ten, należący do rzecznika Pentagonu, gen. Patricka Rydera, który powiedział, że nie może potwierdzić informacji o rosyjskim ataku na terytorium Polski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przecież przedstawiciele rządu jasno wskazali, aby nie powielać niepotwierdzonych informacji, zachować spokój i czekać na oficjalne komunikaty.

Wielu Polaków zakończyło wczorajszy dzień, czytając z przerażeniem kolejne doniesienia o sytuacji na granicy. Uspokajanie ze strony polityków nastąpiło zbyt późno. W ludziach zaczął narastać strach, czemu trudno się dziwić. Wydarzenie z Przewodowa wzbudziło w nas ogromne poczucie zagrożenia. Przekazujący informacje nie powinni do tego doprowadzać, jeśli nie mają ku temu potwierdzonego powodu. Nikt nie pomyślał o tym, jak brak stanowczej reakcji i szczątkowa komunikacja może wpłynąć na społeczeństwo.

Czyli jak?

Przekazywanie tak chaotycznych informacji jest destrukcyjne. W społeczeństwie narosło napięcie, które może stać się przyczyną zupełnie nieprzewidywalnych zachowań. Na myśl przychodzi mi powieść "Wojna światów", w której Herbert G. Wells zobrazował różne postawy społeczne przejawiane przez ludzi w obliczu globalnego zagrożenia. W takich chwilach ludność reaguje paniką, ucieka jak dalej od centrum wydarzeń. Zaobserwować można zachowania aspołeczne - kradzieże oraz przemoc. Pamiętajmy, że dezinformacja ma realny wpływ na zachowanie społeczeństwa.

Panikę można było zauważyć także w mediach społecznościowych. "Myślicie, że będzie wojna?" - brzmiało pytanie użytkowniczki jednej z facebookowych grup.

Internet jest niesłychanie pożytecznym narzędziem. Można znaleźć w nim wiele interesujących i ważnych informacji. Jest także medium składającym się z licznych i niesprawdzonych źródeł informacji. Użytkownicy Internetu zamknięci są w tzw. bańkach informacyjnych, produkowanych przez algorytmy. Powodują one, że otrzymujemy wiadomości zgodne z naszymi poprzednimi wyborami, a więc zamykają nas w "jednej rzeczywistości". Wielość nadawców komunikatów doprowadza do funkcjonowania w sieci "alternatywnych rzeczywistości". Jeśli więc ktoś czytał informacje o ataku Rosji na Polskę, jest bardzo prawdopodobne, że algorytm będzie mu dostarczał informacji potwierdzających to stanowisko.

Gdzie szukać rzetelnych informacji?

Opcji mamy niewiele. Większość z nas, słusznie bądź niesłusznie, obiera za źródło informacji konkretne medium. Zasłyszane w nim "fakty" stają się naszą prawdą o świecie. Każdy przekaz składa się z dwóch równie ważnych elementów. Pierwszym z nich jest słowo, znak graficzny lub gest. Drugim staje się nadawca komunikatu. To, jak odebrana zostaje treść przekazu, jest efektem kumulacji obu czynników. Prawdy tworzone przez poszczególne źródła są od siebie różne. Na co dzień mamy zatem do czynienia z różnymi obrazami rzeczywistości, które funkcjonują równolegle.

Jedynym rozsądnym wyjściem jest próba konfrontacji wiadomości z różnych źródeł. W sytuacjach niepokojących należy zastanowić się nad tym, gdzie leży prawda i spróbować zrozumieć, co właściwie się stało. Nie dajmy się ponieść emocjom, zwłaszcza gdy natrafiamy na niepotwierdzone informacje.

To trudne zadanie. Zwłaszcza gdy przekazywane w mediach wiadomości są przytłaczające.

Wszyscy jesteśmy przerażeni tym, co dzieje się wokół nas, nawet jeśli staramy się to ukryć. Odczuwamy nieustanne napięcie i obawiamy się o to, co przyniesie jutro. Dlatego też musimy być bardzo uważni w obserwacji rzeczywistości, która nas otacza.

Do czego może doprowadzić taka postawa?

Chociażby do masowej paniki. Stan niepokoju nikomu nie służy. Może powtórzyć się to, czego świadkami byliśmy w lutym tego roku, gdy dowiedzieliśmy się o eskalacji konfliktu w Ukrainie. Znów ruszymy do sklepów po zapasy, produkty pierwszej potrzeby i staniemy w długich kolejkach na stacjach benzynowych. Wszystko to w obawie przed nadchodzącą wojną. Nieodpowiedzialne przekazywanie komunikatów bezpośrednio przekłada się na destrukcyjne zachowania społeczeństwa oraz na pogorszenie się ogólnego stanu psychicznego jego członków.

Jak zweryfikować źródła informacji?

Na ogół nie mamy takiej możliwości. Jak mielibyśmy zweryfikować prawdziwość informacji dotyczących wydarzeń w Przewodowie? Jesteśmy skazani na definicje rzeczywistości podane przez media. Stają się one podstawą naszej wiedzy o rzeczywistości i bodźcem do podejmowania decyzji. Jeśli uwierzymy, że Rosjanie zaatakowali Polskę, to będziemy reagować odpowiednio do naszego stanu wiedzy.

Co ma pani na myśli?

Załóżmy, że uwierzyłam w rosyjski atak na Polskę. Dowiedziałam się o tym z telewizji, chcę uświadomić innych rodaków i piszę o tym w sieci. Jestem przekonana, że to prawda. Niepotwierdzona informacja staje się źródłem wiedzy dla innych. W ten sposób tworzę definicję rzeczywistości.

Rzeczywistość jest społecznie tworzona, a my ulegamy jej kreacjom. Jedynie nieliczni potrafią wydobyć się z niewoli narzuconego im obrazu rzeczywistości. Dzieje się to poprzez konfrontację różnych jej interpretacji. Zadaniem rządzących i mądrych mediów powinno być wyważenie oficjalnej narracji. Nie zawsze się to jednak udaje.

Rozmawiała Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
lubelskieeksplozjahrubieszów