Blisko ludzi"Przed świętami mam najwięcej pacjentów". Pojawiają się w gabinetach nie bez powodu

"Przed świętami mam najwięcej pacjentów". Pojawiają się w gabinetach nie bez powodu

Gdy rozpoczyna się przedświąteczna gorączka, pędzą na terapię. Nic dziwnego. Według psycholog Magdaleny Sękowskiej to czas, w którym wiele osób musi zmierzyć się z tradycją rodzinnych świąt. A nie są na to gotowe.

"Przed świętami mam najwięcej pacjentów". Pojawiają się w gabinetach nie bez powodu
Źródło zdjęć: © East News
Aleksandra Hangel

Późną jesienią do psychologów ustawiają się kolejki osób, które potrzebują wsparcia w poradzeniu sobie z obniżonym nastrojem przed świętami. – Mam wtedy najwięcej pacjentów. W listopadzie widać wzrost zainteresowania, w grudniu osób, które chcą skorzystać z terapii, jest nawet o 50 proc. więcej. W Polsce ciągle dominuje przekonanie, że to jest czas na spotkania, składanie życzeń. Nie umiemy odnaleźć się w tej sytuacji po kilku miesiącach bez bliskiego kontaktu – mówi Magdalena Sękowska, psycholożka, psychoterapetka i dyrektorka kliniki SWPS.

"Zuzia miała być z nami"

Agnieszka i jej mąż 24 września przeżyli największą tragedię, jaka może spotkać każdego rodzica. Zuzia, na którą tak bardzo czekali, urodziła się w 5. miesiącu ciąży i odeszła.

Obraz
© Instagram.com

– To miały być nasze pierwsze wspólne święta. Tymczasem 24 grudnia, w Wigilię, wybije trzeci miesiąc, odkąd jej z nami nie ma. Nie wyobrażam sobie, jak mielibyśmy to wytrzymać w gronie rodziny – opowiada.

Jak podkreśla, święta zawsze były dla nich wyjątkowe. Agnieszka jest wierzącą osobą, tradycja była dla nich ważna. – Te święta nie będą normalne, takie, jak zawsze. Nie chcę słuchać, że wszystko będzie dobrze. Wiem, że rodzina ma dobre intencje, ale często nie zważają na to, co mówią, i w jaki sposób to mówią. Chcę przeżyć żałobę w swoim tempie, na swój sposób. Nie mogą mi tego odebrać. Dlatego jestem wdzięczna mojemu mężowi, że jest w tym ze mną i nie miał nic przeciwko temu, żebyśmy wyjechali – podsumowuje.

Obraz
© Instagram.com

– Osoby, które przeżyły stratę dziecka, czy te, którym nie udało się zajść w ciążę, choć bardzo się starały, mogą ten okres przeżywać z wyjątkową wrażliwością. To jest normalny etap w przejściu przez żałobę. To nie jest stan, który szybko się kończy. To, co jest szczególnie ważne, to żeby otoczenie umiało uszanować ból, smutek w takiej sytuacji – mówi psych. Sękowska.

Jak podpowiada, niezwykle ważne jest wówczas zachowanie otoczenia. Podkreśla, że nie pomoże pocieszanie, a jedynie sygnał "jestem z tobą". – To, co jest najtrudniejsze dla takich osób, to zarzucanie pytaniami. W Polsce ludzie często nie mają wzorca w przeżywaniu cierpienia, chcemy, żeby nasi bliscy ze smutku szybko wyszli. A oni mają prawo nie chcieć być nękani pytaniami. Ważne jest, żeby to uszanować – mówi.

"Jestem nieudacznikiem"

Gdy zapytałam Pawła, czy mogę wykorzystać jego zdjęcie w artykule, stanowczo się sprzeciwił. – Chcesz całej Polsce pokazać twarz takiego nieudacznika? Przecież będę to słyszał podczas świąt. Znów zapytają, dlaczego nikogo jeszcze nie mam i gdzie jest moja agencja, o której tyle mówiłem – odpowiedział.

W styczniu stracił wszystko. Zostawiła go miłość, jak uważał, jego życia. Dwa tygodnie później od swojego szefa odebrał wypowiedzenie umowy. Postanowił, że od tego momentu chce zmienić całe swoje życie. Miał dość pracy u kogoś. Chciał rozwinąć własną agencję zajmującą się influence marketingiem.

– Coś poszło nie tak. Jedyna praca, jaką udało mi się dostać, to sporadyczne zlecenia dla dużej agencji reklamowej w Warszawie. A jeśli chodzi o miłość, to Tinder nie sprzyja w jej znalezieniu, a jedynie szybkim numerkom na jedną noc. Nie interesuje mnie to – żali się Paweł.

Jego mama, która na początku bardzo go wspierała, wszystkie słowa otuchy zrujnowała pytaniem zadanym tydzień temu. – Zapytała mnie, jaką piękność przywiozę do Krynicy w tym roku na święta. Powiedziała, że ma nadzieję, że nie przyjadę sam – opowiada. Paweł pożyczał od niej pieniądze, kiedy zleceń było mniej. – To, w jej mniemaniu, dało jej prawo do wtrącania się w moje życie zawodowe, bo skoro pożyczyłem, to ona musi wiedzieć, czy zrobiłem coś w kierunku otworzenia agencji. Nie zrobiłem nic, od kilku miesięcy czuję się paskudnie. Ciężko wstaje mi się z łóżka. Myślę, że nie osiągnę w życiu nic. Jestem zwykłym nieudacznikiem.

– Często jest tak, że jeden kryzys ciągnie drugi, można wtedy czuć się gorzej. Ale w takim wypadku warto powiedzieć otwarcie rodzinie, co się czuje, jeszcze przed świętami. Zaznaczyć jasno: Nie chciałbym, żeby moje problemy, moje trudności życiowe były poruszane podczas świąt. Muszę pobyć z tym sam, nie chcę, żebyście dopytywali, bo bardzo mnie to boli. Takie proste komunikaty są najlepsze. Szczególnie, jeśli ktoś zmaga się z tym dłużej. Można wytłumaczyć mamie, że rozumie się, że jest zawiedziona, żeby czuła, że nie uciekamy od tego. Ale przede wszystkim należy myśleć o sobie – zaznacza psych. Sękowska.

Ból przemijania

Weronika, która na co dzień mieszka w Warszawie, do świątecznego spotkania z rodziną podchodzi bardzo nostalgicznie. Widuje swoich bliskich zaledwie raz, dwa razy w roku, właśnie podczas świąt. Zwraca uwagę szczególnie na przemijający czas.

– Oprócz ogromnego szczęścia, gdy widzę bliskich, widzę też puste miejsca przy stole, pozostawione przez tych, którzy odeszli, widzę pogarszający się stan zdrowia moich dziadków. Zastanawiam się też, czy w tym roku moje cioteczne rodzeństwo spędzi z nami święta, bo bardzo za nimi tęsknię – opowiada Weronika. Jak twierdzi, atmosfera świąt, podobnie, jak ta wiosenna, która powinna nieść szczęście, powoduje w niej poczucie zadumy.

Obraz
© Archiwum prywatne

– Po kolacji wigilijnej babcia zawsze odmawia modlitwę za tych, których już z nami nie ma, nigdy nie zdarzyło się tak, aby przy tym nie uroniła łzy. Zawsze wtedy uświadamiam sobie, że nieuniknionym jest, że to ja kiedyś będę podtrzymywać tę tradycję, mając w sercu właśnie to wspomnienie – kończy.

– Kiedy wracamy do domu rodzinnego, gdzie tradycja wielopokoleniowa jest kultywowana, to spotykamy się z przemijaniem i może się pojawiać lęk, bo na co dzień się z nim nie konfrontujemy. Świadomość tego, że nie wiadomo, czy to nie są ostatnie święta spędzane z babcią, może boleć – mówi psych. Magdalena Sękowska.

Podpowiada jednak, żeby właśnie z tego powodu wykonać podczas świąt jakiś gest, żeby rodzina wiedziała, że jest ważna. – To jest szansa na wypowiedzenie słów, których nie wypowiedzieliśmy, na okazanie miłości. Lęk dobrze jest zamieniać na to, co jeszcze można zrobić w relacji. Żeby babcia wiedziała, co jej zawdzięczamy. Bo inaczej lęk nas zatrzyma i nie wykonamy ruchu, który jeszcze ciągle możemy zrobić.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (155)