Rodzić ku chwale ojczyzny. Co przyniosły kobietom zakazy aborcji?
W debacie o aborcji za przykład krajów o najbardziej restrykcyjnym pod tym względem prawie często podaje się były Związek Radziecki czy Rumunię Ceausescu. Co to oznaczało dla obywatelek tych krajów? Przede wszystkim miały rodzić ku chwale ojczyzny, nawet jeśli oznaczało to narażenie własnego życia.
04.10.2016 | aktual.: 05.10.2016 09:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszym krajem na świecie, który zalegalizował aborcję była Rosja (w 1920 roku). To również ten kraj zmaga się obecnie z najwyższym wskaźnikiem liczby usuniętych ciąż (1,5 miliona rocznie). A jednak w ciągu ostatnich pięciu lat liczba aborcji w Rosji spadła o 25 proc. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu tzw. poradnictwa przedaborcyjnego i ułatwienia dostępu do środków antykoncepcyjnych. Ale zanim pomyślano o wprowadzeniu profilaktyki, w latach 1936-1955 wprowadzono zakaz usuwania ciąży (za wyjątkiem sytuacji, w których zagrożone było życie matki). Jakie były tego skutki?
Zakaz aborcji nie był bynajmniej podyktowany względami etycznymi, ale troską o budowę państwa socjalistycznego i zasilenie go nowymi obywatelami.
- Nam potrzebni coraz to nowi i nowi bojownicy – budowniczy tego życia. Nam potrzebni są ludzie. Aborcja to niszczenie życia, co jest niedopuszczalne w czasach budowy socjalizmu. (...) Radziecka kobieta nie jest wolna od wielkiego, zaszczytnego obowiązku, którym obdarzyła ją natura: ona jest matką, ona rodzi – tłumaczył decyzję Stalina Aron Solc, bolszewicki działacz partyjny, na łamach gazety „Praca”.
I faktycznie, po zdelegalizowaniu aborcji w 1936 roku ludzi zaczęło przybywać. Tylko w Moskwie liczba urodzeń w ciągu dwóch lat wzrosła z 70 do 136 tysięcy. Czy zakaz zmniejszył również liczbę przeprowadzanych zabiegów przerywania ciąży? Tylko w pierwszym półroczu. Początkowo zmalała ona drastycznie (w Sankt Petersburgu w drugiej połowie 1936 przeprowadzono jedynie 735 aborcji, podczas gdy wcześniej było ich 43 tys.). Jak wynika z danych Centralnego Urzędu Statystycznego w roku 1937 przeprowadzono 568 tys. zabiegów usunięcia ciąży, a w 1940 roku już ponad 800 tysięcy. Tylko 10 proc. z nich było wykonanych ze wskazań medycznych. Delegalizacja aborcji oznaczała w praktyce, że zabiegi przestały być przeprowadzane w szpitalach, ale bardzo rzadko prowadzono postępowania karne przeciwko osobom, które się ich dopuściły.
Aborcja zeszła więc do podziemia, co natychmiast wpłynęło na zwiększenie śmiertelności wśród kobiet. W 1940 roku w wyniku powikłań po nieprofesjonalnie przeprowadzonym zabiegu tylko w rosyjskich miastach zmarło 2000 kobiet. Na początku lat 50. było to już przyczyną ponad 70 proc. zgonów wśród ciężarnych (przed zakazem powikłania były przyczyną 26 proc. zgonów). Odsetek ten zaczął się stopniowo zmniejszać dopiero po 1955 roku, kiedy to nowe władze doszły do wniosku, że podziemne aborcje szkodzą kobietom oraz ich zdolności do pracy, i zalegalizowały proceder.
Obecnie powszechność przerywania ciąży jest w Rosji uznawana za jeden z powodów spadku liczby ludności, co jakiś czas pojawiają się również propozycje ograniczenia prawa aborcyjnego zgłaszane przez obrońców życia poczętego oraz rosyjską Cerkiew, jak dotąd nie znalazły one jednak poparcia rządu.
Demograficznymi przesłankami, ale również konserwatywnym światopoglądem kierował się inny komunistyczny przywódca, Nicolae Ceausescu, który w 1966 roku ograniczył prawo do aborcji w Rumunii. Do jego innych prorodzinnych pomysłów należało m.in. wprowadzenie podatku dla bezdzietnych oraz zakazanie rozwodów. Wzrost dzietności był niestety krótkotrwały (liczba urodzeń w pierwszych latach funkcjonowania zakazu podwoiła się) i podobnie jak w przypadku Rosji szedł w parze z drastycznym wzrostem zgonów z powodu zabiegów dokonywanych w podziemiu. Dekret Ceausescu nie był jednak tak restrykcyjny, jak się dziś przypuszcza i zezwalał na przerwanie ciąży w kilku okolicznościach: zagrożenia życia matki, obciążenia genetycznego w rodzinie, upośledzenia fizycznego lub psychicznego kobiety, jej wieku (powyżej 45 lat), a także gdy ciąża była wynikiem gwałtu lub matka wychowywała już co najmniej czwórkę dzieci. Warto dodać, że od momentu obalenia reżimu Ceaucescu i jednoczesnego wprowadzenia aborcji na żądanie, liczba tych zabiegów spadła niemal czterokrotnie, co wiązało się głównie z dostępem do antykoncepcji, której wcześniej praktycznie nie było.
W Irlandii, którą często porównuje się do Polski pod względem mocno zakorzenionej tradycji chrześcijańskiej, a także restrykcyjnego prawa antyaborcyjnego, dopuszcza się przerwanie ciąży w sytuacji, gdy jest ona zagrożeniem nie tylko życia, ale również zdrowia fizycznego i psychicznego kobiety. Jeszcze przed 2012 rokiem przerwanie ciąży było możliwe wyłącznie, gdy stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla życia matki. Doprecyzowanie prawa wymusiły w Irlandii dopiero konkretne drastyczne przypadki, w których ucierpiały kobiety. Pierwszą z nich była zgwałcona 14-latka (słynna sprawa X), która po zajściu w ciążę chciała popełnić samobójstwo, drugą Savita Halappanavar, która zaczęła ronić w 17 tygodniu ciąży. Szpital odmówił jej aborcji, czekając trzy dni, aż płód obumrze. Przez ten czas do organizmu Savity wdarła się sepsa, a kobieta po tygodniu zmarła.
W innym kraju o burzliwym przebiegu historii i silnym nurcie konserwatywnym – na Węgrzech – w nowej konstytucji istnieje zapis o ochronie życia poczętego, ale bez zakazu usuwania ciąży. Aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży może wykonać w swoich krajach legalnie zdecydowana większość Europejek. Statystyki dotyczące wspomnianych wyżej Rosji i Rumunii (ale również wielu innych krajów) wskazują, że faktyczny wpływ na spadek liczby zabiegów usuwania ciąży miała dopiero profilaktyka, czyli edukacja seksualna i dostępna antykoncepcja oraz opieka psychologiczna nad kobietą - a nie zakazy i penalizacja.
Polska ustawa aborcyjna jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie (dopuszcza przerwanie ciąży jedynie w trzech przypadkach: zagrożenia zdrowia i życia matki, ciężkiego upośledzenia płodu lub, gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego). Przekazany do prac w komisjach sejmowych nowy projekt ustawy antyaborcyjnej przygotowany przez prawników z katolickiej organizacji Ordo Iuris, jeszcze bardziej zaostrza funkcjonujące przepisy. Zakazuje m.in. przerywania ciąży, gdy jest ona efektem gwałtu i nie rozstrzyga jednoznacznie kwestii ratowania zdrowia kobiety, co stwarza ryzyko dowolnej interpretacji. Czy potrzebne będą konkretne przypadki, takie jak Savity Halappanavar, aby wymusić przede wszystkim ochronę zdrowia i życia kobiety?
Łatwo zauważyć, że na zmieniające się przez lata prawo aborcyjne w całej Europie, wpływ miały albo przesłanki demograficzne, albo wyznaniowe. Nie zawsze pytano o zdanie same kobiety, zanim decydowano się na wprowadzenie zmian. Jak pokazuje historia, to dopiero protesty i demonstracje Europejek w różnych krajach skłaniały rządzących do liberalizacji przepisów. Czy „czarny poniedziałek” 3 października w Polsce będzie takim przełomem? To się wkrótce okaże.