Rok temu objął stanowisko ministra edukacji. Pogardliwie mówił o kobietach, nauczycielach i LGBT
Przemysław Czarnek pełni funkcję ministra edukacji i nauki od roku, ale już zyskał miano najbardziej kontrowersyjnego szefa resortu. Obrażał osoby LGBT, sugerował, że kobiety powinny jedynie rodzić dzieci, a najlepszą metodą wychowawczą jest karcenie.
Z badania przeprowadzonego w sierpniu dla WP wynika, że Polacy nie są zadowoleni z obecnego ministra edukacji i nauki. 47 proc. ankietowanych źle oceniło jego pracę.
Minister Edukacji i Nauki nie ukrywa swoich radykalnych poglądów i chce wprowadzić w polskich szkołach nowe standardy, które niepokoją zarówno niektórych nauczycieli, jak i rodziców czy uczniów.
Jeszcze przed objęciem nowej funkcji Przemysław Czarnek wypowiadał się w kontrowersyjny sposób na temat osób LGBT.
Zirytowany dyskusją na temat walki o prawa dla tej grupy społeczeństwa rzekł na antenie TVP Info: - Brońmy rodziny przed tego typu zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem. Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją.
Co więcej, cztery miesiące temu uznał, że zdjęcia z Parady Równości w Warszawie obrażają ludzi inteligentnych. - To z równością nie ma nic wspólnego. Widzieliście tam osobników ubranych dziwacznie, mężczyznę ubranego jak kobieta. Czy to są ludzie normalni państwa zdaniem? – pytał widzów TVP Info.
Ponadto minister porównał LGBT do nazizmu. - Nie ma wątpliwości, że cała ta ideologia LGBT wyrastająca z neomarksizmu (a ten z marksizmu) pochodzi z tego samego korzenia co niemiecki narodowy socjalizm hitlerowski, który jest odpowiedzialny za wszelkie zło II wojny światowej, w tym za zniszczenie Warszawy i zamordowanie powstańców – mówił na antenie Radia Maryja.
Dziecko, a nie kariera
Równie krzywdzące słowa padały z jego ust w kierunku kobiet. Rok przed nominacją na ministra wygłosił wykład na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie oznajmił, że rolą kobiety jest rodzić dzieci, a nie robić karierę. Funkcją rodziny jest prokreacja i "nawet dziki to wiedzą".
- Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko. Prowadzi to do tragicznych konsekwencji. Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana – argumentował.
Objęcie teki Ministra Edukacji i Nauki w żaden sposób nie zmieniło jego nastawienia wobec kobiet. Gdy ubiegłoroczną jesienią, po ogłoszeniu wyroku TK ws. zaostrzenia prawa do aborcji, tłumy Polek wyszły strajkować na ulice w obronie swoich podstawowych praw, minister Czarnek obrażał je na antenie Polskiego Radia.
- Niebywała agresja, wulgarność i zachowania, które mogą być odebrane jako satanistyczne, nie mają szans przebicia w polskim społeczeństwie - komentował.
Kilka miesięcy później uznał, że ogólnopolski Strajk Kobiet dotyczył garstki osób, a zaangażowanie młodzieży w protest było błędem, który zrozumieli po czasie. - Ja nie znam kobiet, które by strajkowały. (…) Na strajki kobiet poszła niewielka część młodzieży, a ta, która poszła, w dużej części wstydzi się tego, że tam była - przekonywał w mediach ojca Rydzyka.
Minister Edukacji i Nauki zdecydował się również odznaczyć medalem KEN Dariusza Jakóbka – dyrektora, który zakazał uczniom używania symbolu czerwonej błyskawicy w szkolnej aplikacji. Wiceprezydent Łodzi zawiesiła Jakóbka, ale szybko wrócił na swoje stanowisko. - Za wybitne osiągnięcia w zakresie edukacji w Polsce, wychowania dzieci i młodzieży, za wielką odwagę – chwalił go Przemysław Czarnek.
Decyzja ministra wywołała powszechne oburzenie. - To jest kuriozalne. Ten dyrektor przez kilkanaście lat funkcjonował w oświacie i nie był wcześniej dostrzeżony. […] Przyznanie medalu dla Dariusza Jakóbka musi być uwłaczające dla wszystkich, którzy rzeczywiście na niego zasłużyli – mówiła nam wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka, która za odwołanie dyrektora dostała wezwanie do prokuratury.
Minister Edukacji i Nauki pochwalił dyrektora za "walkę z ideologizacją dzieci" i wielokrotnie zapowiadał, że niedługo ograniczy możliwość organizowania w szkołach zajęć dodatkowych, które najczęściej dotyczą tolerancji czy edukacji seksualnej.
Przemysław Czarnek w rozmowie z PAP tłumaczył to w taki sposób: - Jeśli wychodzimy z założenia, że uczniowie są przeładowani programem i zbyt wiele czasu spędzają w szkołach, to gdzie jeszcze organizacje pozarządowe w tym wszystkim? To jest dodatkowe dokładanie obowiązków.
Szef resortu uznał, że potrzeba więcej zajęć sportowych w szkołach, szczególnie dla uczennic. Przemysław Czarnek ocenił, że to właśnie "tu jest większy problem". Fala krytyki słów ministra pojawiła się natychmiastowo. Zarówno eksperci, jak i rodzice wytknęli mu brak znajomości oficjalnych statystyk oraz dyskryminację w najgorszym wydaniu.
-Dojrzewające dziewczynki i tak mają źle. Przestań pan im dokopywać – apelowała pisarka Sylwia Chutnik.
Krytyka pojawiła się również ze strony polityków. - Pan minister Czarnek mentalnie żyje w Austro-Węgrzech i nie od dzisiaj jest znany z dyskryminowania kobiet. To w ogóle nie przystaje do roli naukowca, tym bardziej szefa resortu nauki i edukacji - powiedział poseł PSL Dariusz Klimczak.
Wychowywanie według Czarnka
Polityk nie zważa na konsekwencje swoich słów i nadal dzieli się kontrowersyjnymi przemyśleniami. Kilka tygodni temu skrytykował rezolucję Parlamentu Europejskiego ws. praw małżeństw jednopłciowych. - Czy ja wszystkim muszę tłumaczyć, że rodzic to jest ten, co zradza potomstwo? To są tak oczywiste sprawy, znane ludziom od miliardów lat – powiedział przed kamerami Telewizji Polskiej, zapominając, że rodzaj ludzki istnieje zdecydowanie krócej.
O ile można roześmiać się z błędu matematycznego, o tyle trudno przejść obojętnie obok słów, które ranią nie tylko małżeństwa jednopłciowe, ale również rodziców adopcyjnych, ojczymów i macochy.
- Kto by pomyślał, że oczekiwanie od ministra edukacji, żeby przynajmniej jednocześnie nie był i podły, i głupi, okażą się aż tak wygórowane – podsumowała posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
To nie wszystko. Przemysław Czarnek postanowił również wyjaśnić rodzicom, w jaki sposób mają wychowywać swoje dziecko.
"Karcenie jest jednym z najważniejszych środków wychowawczych. Dziecko, które sprząta zabawki po zakończonej zabawie, uczy się i przynosi dobre stopnie ze szkoły, powinno spotkać się z nagrodą. (…) Analogicznie dziecko, które robi bałagan i nie reaguje na prośby rodziców o zrobienie porządku w zabawkach, dziecko, które stroni od nauki i przez to przynosi słabe oceny ze szkoły, powinno spotkać się z karą" – napisał w publikacji naukowej na temat prawa karnego w ochronie praw dzieci.
Eksperci alarmowali, że tego typu porady nie powinny mieć miejsca. Karcenie dziecka kłóci się zarówno z ideą psychologii rozwojowej, jak i z polskim prawem: "Art. 961. Zakaz stosowania wobec małoletniego kar cielesnych: Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych".
Jawny sprzeciw
Kontrowersyjne i dyskryminujące wypowiedzi Przemysława Czarnka sprawiły, że w przeciągu ostatniego roku społeczeństwo, jak nigdy dotąd, zaczęło martwić się o przyszłość systemu edukacji w Polsce.
Powstało wiele oddolnych ruchów, m.in. kampania "Wolna Szkoła", która pokazuje, jak zacznie wyglądać rzeczywistość uczniów, jeśli Przemysław Czarnek nadal będzie sprawował funkcję ministra edukacji i nauki. "Rząd chce odebrać szkołom, a tym samym dzieciom i rodzicom, wolność wyboru i krytycznego myślenia, nauczyć nietolerancji, oportunizmu i konformizmu. Cofnąć szkołę do minionego stulecia. Nie pozwólmy na to" – apelują.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!