Rosjanie o "częściowej mobilizacji". "Zabierają ludzi z domu, żeby zabijali albo zostali zabici"
W Rosji trwa "częściowa mobilizacja". O tym, jak przebiega, opowiedziała Aleksandra Bajek Rosjanka, która od sześciu lat mieszka w Polsce. Wcześniej o mobilizację zapytała swoich rodaków. Większość jej znajomych jest nią przerażona, czego nie ukrywali w wiadomościach. Sporo osób bało się wyrazić swoją opinię - nawet anonimowo, a jeden z jej znajomych - zwolennik Putina, w odpowiedzi wysłał... pogróżki.
29.09.2022 | aktual.: 29.09.2022 18:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
21 września Władimir Putin podpisał dekret o "O ogłoszeniu częściowej mobilizacji w Federacji Rosyjskiej". Według dokumentu, przeprowadzony ma zostać nabór do wojska. W oficjalnym komunikacie władze podają, że chcą zrekrutować 300 tysięcy osób. Serwis Meduza poinformował, że celem może być 1,2 miliona osób.
Aleksandra Bajek, Rosjanka, która od sześciu lat mieszka w Polsce, o "częściowej mobilizacji" porozmawiała ze swoimi znajomymi z Rosji. W niedawno opublikowanym filmie w serwisie YouTube opowiedziała o tym, co wynikło z rozmów. Jak w rzeczywistości przeprowadzana jest akcja?
Rosjanie o "częściowej mobilizacji"
Jak tłumaczy, od wielu miesięcy uspokajano społeczeństwo, że żadnej mobilizacji nie będzie. "Rosyjskie władze zapewniały, że wszystko idzie zgodnie z planem [...]. Rosyjskie władze kłamią przy każdej możliwej sytuacji" - wyjaśnia Aleksandra Bajek. Od 21 września w Rosji trwa "częściowa mobilizacja". Kobieta zapytała swoich rodaków o nastroje w związku z prowadzoną przez władze akcją. Nie wszyscy chcieli rozmawiać. Bali się udzielenia odpowiedzi nawet anonimowo.
"Jest XXI wiek, a zabierają ludzi z domu, żeby zabijali albo bili zabici, odbierając im prawo do życia i możliwości wyboru" - powiedziała jej znajoma. "Na razie nie za bardzo wiadomo, kogo to może dotyczyć. Zdaje się, że mogą wziąć kogokolwiek" - wyznał jej znajomy muzyk z Jekaterynburga. Inna znajoma Aleksandry wysłała jej rozpaczliwą wiadomość.
"Zaczynają nam zabierać wszystkich chłopaków, cywilów. Przychodzą wezwania do stawienia się przed komisją poborową. Zostają zabrani na wojnę. Na wojnę. Ci, którzy nic nie potrafią i byli w wojsku 10 lat temu. Może oczywiście nie konkretnie na pole bitwy, ale wszyscy są zebrani. Chociaż kto wie. Oby nie na mięso armatnie" - napisała.
Są tacy, którzy chcą walczyć
Jednak jak zaznacza, medal ma dwie strony. "Na pewno są w Rosji tacy, którzy poczuli ekscytację, żeby walczyć dalej. Znajomy mojego męża jest proputinowski. Z radością akceptuje wszystko, co robią władze" - tłumaczy Aleksandra Bajek. Poprosiła męża, aby ten, wysłał pytania właśnie do tego znajomego. Oburzony zwolennik Putina, oskarżył kobietę o sabotaż i zapowiedział, że doniesie na nią służbom.
Służbom, które nawet osób, które stawiają się na komisji wojskowej, nie informują o planach działania. Aleksandra Bajak przywołała rozmowę jednego z chłopaków, który stawił się na komisji. Mężczyzna mówił, że tego samego dnia wyjeżdża na dwutygodniowe szkolenie. Po nim ma dowiedzieć się co dalej.
"Jestem pewna, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że jadą na agresywną wojnę i są mięsem armatnim" - dodała Aleksandra Bajek.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!