Rosjanie ruszyli na wakacje. Tak traktują ich inni turyści
Sankcje nałożone na Rosjan po inwazji na Ukrainę zdają się nie przeszkadzać im w wakacyjnym wypoczynku. Wiele krajów wciąż przyjmuje ich z otwartymi ramionami, co nie wszystkim się podoba. - Wielu turystów przed wejściem na łódź pyta - "czy będą Ruski?" - mówi WP Marta Pietrzak - Polka, która wraz z mężem prowadzi w Egipcie szkołę nurkowania.
Minęło już ponad 500 dni od rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W tym czasie wiele państw nałożyło na Rosję surowe sankcje, m.in. ograniczając jej obywatelom dostęp do szeregu produktów, a także uniemożliwiając lub utrudniając wjazd do dziesiątek krajów. Również tych, w których do tej pory chętnie spędzali urlopy. Tymczasem Rosjanie obchodzą te sankcje, np. podróżując tureckimi liniami lotniczymi lub zmieniając dotychczasowe destynacje.
Według badań przeprowadzonych przez firmę ForwardKeys, która zajmuje się analizą danych o lotach, zamożni Rosjanie podróżują teraz więcej niż w 2019 r. Najpopularniejsze stały się loty do Egiptu (wzrost o 181 proc.), Turcji (wzrost o 144 proc.), na Malediwy (wzrost o 137 proc.), do Zjednoczonych Emiratów Arabskich (wzrost o 108 proc.) i Tajlandii (wzrost o 81 proc.). Ale to niejedyne kierunki. Wielu Rosjan spędza swój urlop np. w Gruzji.
"Czy będą Ruski?"
- Turyści z Rosji byli w Hurghadzie od zawsze. Wielu z nich mieszka tu na stałe. Po inwazji na Ukrainę miejscowi kompletnie nie zmienili do nich stosunku. Dla nich turysta to turysta - opowiada Marta Pietrzak, Polka, która wraz z mężem Egipcjaninem prowadzi szkołę nurkowania Optimist Divers Club w Hurghadzie.
- Gorzej z nastawieniem innych nacji. Wielu turystów przed wejściem na łódź pyta - "czy będą Ruski?". Ale nie zdarzyło mi się, żeby z powodu ich obecności ktoś zrezygnował z nurkowania. Pojawiają się też zaczepne komentarze, wypowiadane na głos w towarzystwie Rosjan: "Popierdułki Putina", "Na ch*j ten Rusek tutaj" itp. Najczęściej padają z ust Polaków, ale nie tylko - dodaje.
Marta Pietrzak podkreśla, że stara się unikać takich sytuacji i zawraca uwagę turystom, żeby politykę zostawiali na brzegu, bo na łodzi wszyscy są sobie równi. Przyznaje jednak, że niektórzy posuwają się o krok dalej. Przykro jej się słuchało komentarzy turystów po ostatnim ataku rekina, w którym zginął Rosjanin.
- Mówili, że bardziej szkoda rekina niż Ruska, że jednego mniej na świecie, albo że nawet rekin nie chciał takiego mięsa, więc połowę zostawił - nie ukrywa oburzenia kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Tajlandii bez zmian
- W tym roku już dwa razy byłam w Tajlandii: w styczniu i maju. Nie zauważyłam żadnej różnicy, jesteśmy tam traktowani tak samo jak przed 2022 r. Spędzałam czas z ludźmi z różnych krajów i oni też nie mieli problemu z moją narodowością - mówi Anna, Rosjanka, która mieszka we wschodniej części Federacji Rosyjskiej.
- Podobnie moi znajomi, którzy podróżują po świecie. Nikt z nich nie skarżył się na złe traktowanie. Słyszałam tylko o jednej sytuacji, która miała miejsce we Włoszech. Rosjanom odmówiono sprzedaży produktów luksusowych marek, typu Dior, ale wystarczyło, że przyszli w to samo miejsce kolejnego dnia i inny sprzedawca już nie miał z tym problemu. To pokazuje, że wiele zależy od nastawienia danej osoby – relacjonuje kobieta.
"Atmosfera jest gęsta"
Martyna Kaczmarzyk-Mamasakhlisi, która od 10 lat mieszka w Gruzji, zauważa, że liczba turystów z Rosji nie zmieniła się na przestrzeni ostatnich lat. Po niewielkim spadku spowodowanym zakazem lotów z Rosji oraz pandemią, wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie Gruzję ponownie odwiedzi ponad milion Rosjan.
Część Gruzinów chętnie zarabia na interesach z nimi, choć kraj Putina od 15 lat nielegalnie okupuje gruzińską Osetię Południową i Abchazję.
- Gruzja podzieliła się na dwa obozy. Do pierwszego należą ludzie, którzy na szybach swoich biznesów umieszczają hasła wspierające Ukrainę albo obrażające Rosję, Rosjan czy personalnie Putina. Częstym widokiem na gruzińskich ulicach są samochody z naklejkami "Russia is an occupier" (Rosja jest okupantem – przyp. red.) - opowiada.
- Co ciekawe, na takie manifesty pozwalają sobie nie tylko właściciele małych biznesów, ale też np. duże hotele, jak chociażby najlepszy gruziński hotel w Tbilisi – Stamba, nad wejściem do którego wywieszono ukraińską flagę - dodaje Kaczmarzyk-Mamasakhlisi.
Jej znajomy, który wraz z żoną - pochodzącą z Buczy Ukrainką, prowadzi domową restaurację w Kutaisi, w prosty sposób testuje gości. Wystarczyło, że na drzwiach powiesił wielką ukraińską flagę.
- Jeśli oburzy i rozdrażni ona Rosjanina, wiadomo, że nie wejdzie. A jeśli nie ma z tym problemu, jest mile widziany. Rosjan, którzy nie narzucają rozmowy w swoim języku, tylko przechodzą na angielski, nie chwalą się skąd są i zachowują się jak turyści, nikt ich nie pyta o poglądy polityczne i traktuje jak innych turystów - tłumaczy.
Drugi obóz tworzą osoby, które głęboko wierzą, że Rosjan trzeba przyjmować z otwartymi ramionami, zgodnie z gruzińską gościnnością. A wszystko po to, by nie drażnić Rosji i nie narazić się na kolejną agresję z jej strony. - W Gruzji jest coraz więcej takich biznesów, wiele z nich utrzymuje się tylko z rosyjskich turystów - zauważa Polka.
Dodaje, że w wielu miejscowościach, zwłaszcza typowo letnich, jak Batumi, "atmosfera jest dość gęsta". - Napięcie czuć chociażby w restauracjach, gdzie ludzie obserwują, kto siedzi przy stoliku obok, jakim językiem mówi, jaki ma akcent. Rosjanie i Ukraińcy łypią na siebie, a Gruzini na nich. Ale nie ma otwartych kłótni czy starć, raczej wszyscy starają się koegzystować - podsumowuje.
Owacje dla Rumuna
Kasia spędziła tegoroczny urlop z rodziną w Turcji, a dokładniej w Side. – W naszym hotelu połowa gości to byli Rosjanie, ale jakoś szczególnie się nie wyróżniali i chyba nikomu nie przeszkadzali. Bawili się podobnie jak inni turyści, chodzili zadowoleni i uśmiechnięci. Nie zauważyłam, żeby ktoś niemiło ich potraktował - opowiada.
Z kolei Marek (imię zmienione na prośbę bohatera) podczas urlopu w Słonecznym Brzegu w Bułgarii wprawdzie nie spotkał zbyt wielu Rosjan, ale był świadkiem jednej nieprzyjemnej dla nich sytuacji. - W hotelu co wieczór organizowane były animacje dla dorosłych z muzyką. Jednego razu, gdy dominowały piosenki rosyjskie, pewien dojrzały Rumun nie wytrzymał i chwycił za mikrofon - wspomina mężczyzna.
- Zwrócił się do animatorów, żeby przestali je puszczać, domagał się międzynarodowej muzyki, bo "jest w Bułgarii i nie chce czuć się jak w Rosji". Po czym dodał: "A w ogóle to f***ck Putin". Polacy, Czesi i Niemcy zaczęli bić mu brawo. Rosjanie, którzy pląsali na parkiecie, nie skomentowali tego.
Inaczej niż w telewizji
Jedna z rosyjskich blogerek, Valeriya Shapovalova, spędza właśnie swój urlop w Warszawie i relacjonuje go na Instagramie. Jeden z obserwatorów zapytał ją, jaki stosunek do Rosjan mają Polacy. "Świetne nastawienie, mili ludzie, absolutnie w porządku. Tu i Białorusinów, i Ukraińców dużo, wszyscy odnoszą się do siebie ze zrozumieniem" - odpowiedziała.
"Na pewno zdarzają się różne sytuacje wynikające z braku zrozumienia, ale wszystko zależy od ludzi i może zdarzyć się wszędzie, w każdym kraju i politycznym środowisku. (...) Jestem tu już drugi raz i jest świetnie. Co więcej, dużo podróżowałam przez ostatnie półtora roku i NIGDZIE nie spotkałam się z traktowaniem, o którym mówią w telewizji".
Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski