Rosyjska Wintour
Kiedy opuszczała swoje stanowisko naczelnej rosyjskiej edycji absolutnie kultowego magazynu Vogue, postanowiła w ostatnim numerze w klejnoty od Cartiera i Choparda ubrać małe świnki. Oczywiście z odpowiednim manicure i umalowanymi oczkami.
13.12.2010 | aktual.: 15.12.2010 10:30
Kiedy opuszczała swoje stanowisko naczelnej rosyjskiej edycji absolutnie kultowego magazynu Vogue, postanowiła w ostatnim numerze w klejnoty od Cartiera i Choparda ubrać małe świnki. Oczywiście z odpowiednim manicure i umalowanymi oczkami.
Nie da się ukryć, że można to odczytywać jako ostatni statement Aliony Doletskayi: jej poglądy na gazetę, której szefowała od samego powstania w 1998 roku, na jej czytelników, na bogacące się w zaskakującym tempie rosyjskie społeczeństwo.
Jeśli zestawi się Nowych Rosjan, tych, którzy prawdopodobnie kupują zarówno Vogue’a , jak i lansowane w nim produkty o niebotycznych cenach, ze świetnie wykształconą filolożką, parę rzeczy faktycznie może się nie zgadzać.
Aletskaya do końca jednak ambasadorowała zmieniającemu się stylowi Rosjan. „Ekstrawagancja, czerwone szminki, diamenty i futra są już passe” wyznała New York Timesowi. „Rosjanie stają się coraz bardziej wyrafinowani”. Chyba jednak – dla niej - niewystarczająco.
Przed 1998 rokiem Aliona Doletskaya była po prostu uznaną tłumaczką takich autorów jak Ray Bradbury czy William Faulkner, napisała magisterkę o retoryce, zrobiła doktorat na Oxfordzie (ale go nie obroniła). Wszystko zmieniły lata dziewięćdziesiąte, kiedy w Rosji zabrakło miejsca dla naukowców i wielbicieli literatury, a pojawiały się nowe zawody: pijarowcy, agenci, producenci telewizyjni.
Sama Doletskaya miała w swojej karierze epizod bycia reporterką i producentką dla uznanych zagranicznych stacji telewizyjnych, a także „pijarowanie” znanej marce biżuterii.
Była także szefową rosyjskiego British Counsil. Jej rządy w BC zaowocowały niezwykłym rozkwitem kulturalnym tej instytucji i gigantycznymi wystawami porównującymi kultury rosyjską i angielską.
Jak można było przegapić taki skarb? W 1998 dostała propozycję objęcia stanowiska redaktor naczelnej franczyzy Vogue’a. Objęła to stanowisko z właściwą sobie lekkością. Kiedy odchodziła Vogue Russia miał 200 tysięcy nakładu i 340 stron sprzedanych reklam. Czyli pełen sukces.
Sama Doletskaya – filigranowa blondynka, z zachrypniętym, sexy głosem stała się jednym z najbardziej pożądanych VIPów świata. Zasiadała przez lata na najlepszych miejscach na światowych pokazach mody. Nie uniknęła porównania z największymi: z Anną Wintour i Carine Roitfeld, które kierowały redakcjami w Nowym Jorku i Paryżu.
Jednocześnie skromniejsza i jakby bardziej naturalna Rosjanka wprost mówiła o kulisach swojej pracy: „W rzeczywistości musisz zwalniać ludzi, lub mówić im rzeczy, które nie są specjalnie miłe. Jest duży kontrast między tym, co robisz publicznie, a tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami”. W tym roku zastąpiła ją Viktoria Davydova. Wygląda na to, że to, co dla naczelnych amerykańskiego i francuskiego Vogue’a jest życiem, dla Aliony Dolietskayi było po prostu pracą… Którą wykonała w genialny sposób.