Rozstania w stylu pary z "Love Island". Zamiast rozmowy przepychanki w social mediach
Justyna i Paulina o tym, że medialne rozstania dotyczą nie tylko celebrytów, przekonały się na własnej skórze. Ich partnerzy nie byli w stanie znieść faktu, że to koniec. Po zakończeniu związku upokorzyli je w social mediach, publikując statusy sugerujące, jak bardzo zostali skrzywdzeni. – Na samą myśl przechodzą mnie ciarki żenady – wspomina jedna z nich. Medialne rozstania wśród nie-celebytów komentuje psycholożka i psychoterapeutka Aleksandra Żyłkowska.
29.09.2020 15:44
"Sylwia Madeńska i Mikołaj Jędruszczak z 'Love Island' ogłosili rozstanie" – grzmiały portale plotkarskie. Jednak Sylwia i Mikołaj rozstania nie ogłosili. Poinformował o nim Mikołaj, publikując pełen emocji post na Instagramie. Odpowiedziała na niego Sylwia, między słowami prosząc o uszanowanie jej prywatności i niewnikanie w szczegóły. To z pozoru nic zaskakującego, bo przecież w show-biznesie widzieliśmy już wszystko, ale tego typu publiczne przepychanki po zakończeniu związku nie dotyczą już tylko celebrytów.
Nie poradził sobie z rozstaniem
24-letnia Justyna spod Łodzi przyznaje, że rozstanie Sylwii i Mikołaja z "Love Island" z jej punktu widzenia było mniej kompromitujące niż seria memów, które publikował jej były chłopak po tym, jak myślała, że podjęli wspólną decyzję o rozstaniu.
– Chciałabym, żeby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Z perspektywy czasu żałuję, że dałam się w to wplątać, ale jeśli komuś moja historia pomoże zrozumieć, że social media to nie miejsce na wylewanie żali po rozstaniu, to opowiem – przyznaje na początku rozmowy Justyna.
– Pierwszego mema wrzucił jakoś dwa tygodnie po tym, jak się rozstaliśmy. To było coś w stylu "tak bardzo cierpię". Pod tym jego i nasi wspólni znajomi oczywiście pytali, co się stało, zostawiali złamane serduszka i tak dalej. Napisałam do niego, żeby już dał spokój, że sobie już wyjaśniliśmy wszystko i że będzie nam lepiej osobno. Powiedział, że okej, przyjął do wiadomości. Później się okazało, że jednak nie przyjął – relacjonuje 24-latka.
– Publikował kolejne rzeczy – że "wciąż pamięta", "byliśmy tacy szczęśliwi", "poharatałaś mi serce". Śmiałyśmy się z tego z przyjaciółkami, ja nie reagowałam, bo myślałam sobie, że to dziecinada, ale któregoś dnia w przypływie emocji zamieściłam post i się zaczęło. W tamtej chwili nie wydawało mi się to aż takie złe, ale dzisiaj na samą myśl przechodzą mnie ciarki żenady – wspomina. Justyna i jej były partner zaczęli przerzucać się memami na swoich profilach.
– Nie pamiętam, ile to dokładnie trwało, ale musiałam usłyszeć od kilku osób: "nie dyskutuj z nim, bo się nigdy nie uwolnisz, zablokuj go", żeby przestać wrzucać te bzdury. Później usunęłam wszystkie posty, zrobiłam sobie detoks od Facebooka. On też w końcu usunął, bo znalazł nową dziewczynę. Moje przyjaciółki czasami wypominają mi to w żartach – informuje Justyna.
Dodaje, że z jej perspektywy rozstanie pary z "Love Island" nie było aż tak złe. – Każde z nich wrzuciło po poście i tyle, zaraz wszyscy zapomną. Mnie część znajomych z liceum będzie pamiętać z tego, że mój były wrzucał o mnie memy z Lindą – "bo to zła kobieta była" – przyznaje szczerze 24-latka. – Ale czasu nie cofnę. Także dziewczyny, nie bądźcie głupie – dodaje na końcu.
Historię z informowaniem o rozstaniu w social mediach ma za sobą również 27-letnia Paulina. Kobieta zakończyła związek z chłopakiem, ponieważ ten nie traktował jej tak, jak tego oczekiwała. Jak twierdzi, partner w obecności innych osób robił jej sceny zazdrości i nie zgadzał się, aby wychodziła sama na miasto.
– Kiedy powiedziałam mu, że to koniec, ustawił sobie na Facebooku status "zakończenie związku". Byłam w szoku, a potem w jeszcze większym, jak pojawiły się komentarze. Jego koledzy pisali, że "będzie inna", pocieszali go, komplementowali, jaki to on jest super, w ogóle nie znając naszej historii. Nawet jego ciocia coś tam skomentowała, że "ojej, biedny chłopak" – opowiada Paulina.
– Czułam się upokorzona, ale jeszcze bardziej przeżywali to moi rodzice. Prosili mnie, żebym coś z tym zrobiła, bo wstyd – wspomina i opowiada, jak rozwiązała problem.
– Gdy poprosiłam go, żeby to usunął albo chociaż ukrył, to powiedział, że nie widzi powodu. Nie chciałam się z nim kłócić. Odpuściłam, ale dla świętego spokoju opublikowałam zdjęcie z przyjaciółką, przy którym napisałam, że jestem singielką i jest mi dobrze, i że co było, to było i teraz się od tego odcinam – mówi 27-latka. – Nie wiem, czy u niego na profilu nadal wisi jego post, bo wyrzucił mnie ze znajomych. Ja po czasie swoje zdjęcie ukryłam w profilu – dodaje.
Kobieta dzieli się również refleksją. – Nie poszłam wtedy do psychologa, ale chyba powinnam. Wydaje się, że to nic takiego, ale ja się naprawdę źle z tym czułam – wyznaje.
Zobacz także
Dlaczego szczegółami rozstania z partnerem dzielimy się w social mediach?
O to, z czego wynika chęć tego nietypowego rodzaju ekshibicjonizmu, który stosowali byli partnerzy Justyny i Pauliny, pytamy psycholożkę i psychoterapeutkę Aleksandrę Żyłkowską.
– Słowo ekshibicjonizm jest bardzo trafne. Słysząc te historie mam w głowie obraz biernej, niebezpośredniej agresji – przyznaje psycholog. – Bywa tak, że kiedy dwie osoby się rozstają, bądź jedna tego chce, a druga nie, to ludziom wydaje się, że łatwiej jest rozstać się, kiedy tę osobę znienawidzimy, niż zakończyć relację w atmosferze pokojowej – określa ekspertka.
– Łatwiej jest również okazywać złość czy agresję i mówić, że ta osoba była okropna i dlatego się rozstaliśmy, niż przeżywać porzucenie. To jest rodzaj obrony przed faktem, że zostaliśmy porzuceni – zdecydowanie łatwiej jest kogoś znienawidzić, niż przyznać przed samym sobą: tak, porzuciła mnie. Uzewnętrznianie emocji w internecie może być zatem formą łatwiejszą – zauważa Aleksandra Żyłkowska.
– To, w jaki sposób poradzimy sobie z rozstaniem, zależy od naszych predyspozycji osobowościowych. Jednak bez wątpienia takie medialne rozstanie jest rodzajem agresji psychicznej kierowanej w stronę osoby, która nas zraniła – dodaje ekspertka.
Aleksandra Żyłkowska zaznacza, że to, jak zostanie zakończona relacja, zależy od obojga partnerów. – Rozmowa jest najlepszym wyjściem, jednak to, czy byli partnerzy będą ją w stanie przeprowadzić, zależy od wspomnianych predyspozycji osobowościowych. Trzeba wziąć pod uwagę też to, że milczenie również jest formą wyrażania agresji – można na przykład milczeć po to, żeby komuś zrobić na złość. Wiele też zależy od motywacji danej osoby – mówi psycholożka.
Ekspertka podkreśla, że osoby, które doświadczyły tego, z czym musiały się mierzyć Justyna i Paulina, mogą mieć trudności w nawiązywaniu kolejnych relacji.
– Problem dotyczy zwłaszcza osób, które określają się przez związek, czyli jak jestem w związku, to jestem szczęśliwy/szczęśliwa, nie jestem w związku – nie jestem szczęśliwy/szczęśliwa. Takie komentarze mogą uderzać w poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, sprawiają też, że spada samoocena. Zaczynamy sobie zadawać pytania: kim ja jestem, że on/ona mnie tak nazywa? To wszystko składa się na to, że po zakończeniu takiej relacji zaczynamy budować wokół siebie mur. To rodzaj traumy, która przeszkadza później nawet już w momencie zakochania w innej osobie – boimy się, że znowu zostaniemy "obsmarowani" w internecie – tłumaczy Żyłkowska.