Rzeczy, których niekoniecznie potrzebujesz w swojej szafie, choć wszyscy mówią ci, że jest inaczej
Na pewno wiele razy słyszałaś, że w swojej szafie koniecznie powinnaś mieć małą czarną, klasyczne szpilki i trencz. Nie jesteś o tym przekonana? Spokojnie, ja też nie.
Wyprzedażowy szał możemy uznać za rozpoczęty. To najprawdopodobniej dopiero pierwszy etap letnich przecen, ale ponieważ lato nie trwa wiecznie, już teraz przed przymierzalniami najpopularniejszych sieciówek ustawiają się długie kolejki. Czujesz, że to dobry moment, żeby uzupełnić swoją garderobę o nowe rzeczy, ale jednocześnie jesteś zdezorientowana. Wybór cię przerasta. W efekcie wracasz z kolejnym białym t-shirtem, którego wcale nie masz ochoty nosić. Brzmi znajomo? A co, jeżeli naprawdę wcale go nie potrzebujesz? Poniżej przedstawiam subiektywny wybór rzeczy, które uchodzą za klasyki, ale albo ich nie mam i nie zanosi się na to, żebym je kupiła, albo po prostu ich nie noszę. Bo nie są mi potrzebne. Choć uchodzą za niezbędne.
Mit małej czarnej
Macademian Girl uważa, że każdy kolor jest lepszy niż czarny i całkowicie się z nią zgadzam. Czerń może wyglądać szlachetnie, ale i smutno. Pasuje do wszystkiego, ale przez to niekoniecznie wygląda efektownie wygląda z czymkolwiek. Dlatego prawie nigdy nie stawiam na gładką, czarną sukienkę bez żadnych innych akcentów kolorystycznych. Jeśli potrzebuję czegoś w stonowanych barwach, wybieram biel (bo zawsze wygląda świeżo) lub granat (bo to zawsze jakaś alternatywa dla czerni).
Trencz
Wyglądam w nim jak dziecko przebrane za detektywa do szkolnego teatrzyku. Ok, pewnie nie każdy model wyglądałby na mnie tak źle, ale nie ukrywam, że nie rozumiem fenomenu tego płaszcza, zwłaszcza pościskanego w talii paskiem z klamerką. Zazwyczaj to okrycie wierzchnie dostępne jest w posępnych, bezpiecznych, ale beżowo-rozmytych kolorach, które w mojej opinii naprawdę nie służą każdemu. Jasne, widziałam fajne stylizacje z trenczem w roli głównej, ale nie powiedziałabym, że to bardzo uniwersalna rzecz. Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która aktualnie nie znajduje zastosowania dla tego elementu garderoby w codziennych stylizacjach.
Biały, gładki t-shirt, od którego ciekawsze jest prawie wszystko
Owszem - dodaje ubiorowi świeżości, jest bezpieczny, stanowi dobrą bazę pod marynarkę, jeansową kurtkę i odjechane, kolorowe akcesoria. Dobrze będzie wyglądał do porwanych boyfriendów. Jednak bez jakiegokolwiek ciekawszego od siebie towarzystwa, klasyczny biały t-shirt, nawet ten najdroższy, moim zdaniem prezentuje się po prostu nudno. Jego kupno miało ułatwić nam tworzenie codziennych stylizacji, tymczasem z tym niepozorym elementem garderoby trzeba naprawdę popracować, by całość wyglądała ciekawie. A chyba nie o to chodziło?
Klasyczne szpilki – tak, ale…
...wystarczy jedna lub dwie pary. Oczywiście, jeśli pracujesz w biurze, szpilki są obowiązkowym elementem Twojego dress code’u – tu sprawy mają się zupełnie inaczej.
Istnieje teoria, że szpilki można założyć do wszystkiego i jakoś to będzie wyglądało. Nie zgadzam się z tym. W ogóle uważam, że to but dość problematyczny, nie tylko pod względem wygody chodzenia. Do jeansów i marynarki oczywiście da się wysokie obcasy założyć, ale jest mnóstwo innych butów, które będą wyglądały bardziej interesująco i elegancko zarazem, jeżeli jest taka potrzeba. Zakładając je do zwiewnej letniej sukienki, uzyskamy z kolei niezamierzony ''weselny'' efekt. Do sukienki za krótkiej będą wyglądać wulgarnie, a założone do ‘’maxi dress’’ mogą przemienić nas w diwę i obciążyć stylizację zamiast dodać jej lekkości. Tak dochodzimy do momentu, w którym okazuje się, że zwykłe białe trampki można założyć na więcej okazji niż szpilki, o czym pisałam też tutaj.
Czy zatem naprawdę klasyka, której wszyscy próbują nas nauczyć, zawsze się obroni? Uważam, że każda z nas posiada własną, indywidualną klasykę szafy, na którą składają się ubrania, w których po prostu czujemy się najlepiej. Niezależnie od tego, czy znajdują się w niej mała czarna i trencz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl