Śmierć Dagny Przybyszewskiej. Czy zamordowano ją, by nie przeszkadzała mężowi w pijaństwie i romansach?
Stanisław Przybyszewski jest dziś bardziej znany z pełnego skandali życia i tragicznego wpływu na losy kobiet, które obdarzyły go uczuciem, niż z napisanych utworów. Jego żona, pochodząca z Norwegii Dagny, poniosła tajemniczą śmierć. Do dziś nie wiadomo, czy została zabita z powodu nieszczęśliwej miłości, czy może raczej po to… by mąż mógł się od niej uwolnić.
Gdyby Dagny Juel pozostała w Norwegii, być może jej losy potoczyłyby się znacznie lepiej. Pochodziła z dobrego domu, była córką lekarza, ścieżka edukacji stała przed nią otworem. Bez wyjazdu do Berlina nigdy nie spotkałaby Przybyszewskiego, który, tak jak ona, był stałym bywalcem słynnej tawerny skupiającej artystyczna bohemę – "Pod czarnym prosiakiem".
Wielkie porozumienie dusz
Dagny cieszyła się wielkim powodzeniem u płci przeciwnej – była inteligenta (sprawdzała się jako autorka i tłumaczka), piękna, smukła i wysoka (malowali ją między innymi Munch i Wyspiański). Jej uroda do dziś robi wrażenie na tych, którzy oglądają zachowane zdjęcia.
W 1893 roku Dagny, zaaferowana Przybyszewskim, zerwała związek z dramatopisarzem Augustem Strindbergiem i związała się z Polakiem. Poślubiła go już w sierpniu tego samego roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Świadkowie tej miłości widzieli wyraźne porozumienie dusz pomiędzy Dagny a Stanisławem. Życie z pisarzem okazało się jednak wyjątkowo ciężkie. Był on nałogowym alkoholikiem, którego w dodatku nie trzymały się pieniądze. Stale zapożyczał się u znajomych, przepijał to, co dostał, i nie spłacał długów.
Jak podkreśla Sławomir Koper w książce "Nieznane losy autorów lektur szkolnych. Wstydliwe tajemnice mistrzów pióra":
"Pisarz potrafił (…) niemal od ręki przepuścić każdą kwotę, a 'wszelki pieniądz nieprzepity wydawał mu się zmarnowany'. Zupełnie ignorował fakt, że ma na utrzymaniu żonę (…) – żył z dnia na dzień, a wierzyciele regularnie obrzydzali mu życie".
Rozłam w związku
Norweżka przez długi czas znosiła pijackie zachowania Przybyszewskiego, godziła się też na życie w biedzie. Wreszcie jednak w 1899 roku postanowiła wyjechać do Zakopanego. Była wtedy już matką dwójki dzieci: córki Ivi i syna Zenona.
Górski klimat miał pomóc temu drugiemu w podreperowaniu zdrowia, a kobiecie dać wytchnienie od codzienności z uzależnionym od alkoholu mężem.
Po pewnym czasie Dagny chciała co prawda naprawić małżeńskie stosunki, Stanisław miał już jednak inne zajęcia – uwikłał się w dwa romanse jednocześnie. Między innymi z tego powodu nie zdecydował się dołączyć do żony i swojego wielkiego fana, Władysława Emeryka, w tragicznej w skutkach podróży na Kaukaz (choć planowo miał w niej uczestniczyć).
Książę Co-Co
Emeryk, nazywany księciem Co-Co, występował w roli sponsora wycieczki, na którą Dagny zabrała także syna. Patron był synem milionera, Gustawa Emeryka, właściciela dwóch wielkich kopalni manganu położonych właśnie na Kaukazie.
Dagny, Emeryk i Zenon dotarli do hotelu w Tyflisie (dzisiejsze Tbilisi, stolica Gruzji), gdzie mężczyzna zameldował kobietę jako swoją siostrę i zamieszkał w oddzielnym pokoju. Nic nie zapowiadało późniejszych tragicznych wydarzeń. Jak czytamy w książce Sławomira Kopra "Nieznane losy autorów lektur szkolnych":
"Po dwóch tygodniach pobytu w Gruzji Emeryk odprowadził małego Zenona do innego hotelowego pokoju, po czym wszedł do sypialni Dagny i strzelił śpiącej kobiecie w tył głowy. Chwilę później popełnił samobójstwo. Motywów tej tragedii nigdy nie udało się wyjaśnić do końca".
Czemu doszło do tragedii?
Jednym z powodów, dla których doszło do tego zabójstwa, mogła być nieszczęśliwa miłość. Wiadomo, że mężczyźni nie umieli się oprzeć urokowi Dagny, ona jednak nic nie czuła do swojego towarzysza podróży.
Druga teoria mówi, że Emeryk chciał uwolnić swego wielkiego idola od brzemienia, jakim była dla niego żona. Pisarz obiecał co prawda, że dołączy do podróżników, zdaje się jednak, że wcale nie miał tego w planach – swoje życie układał na nowo i nie było w nim dłużej miejsca ani dla pięknej Norweżki, ani dla dzieci.
Tym, co pchnęło księcia Co-Co do dramatycznego gestu, mogła być także utrata fortuny przez jego ojca. W Australii odkryto wielkie złoża manganu, a kopalniany biznes na Kaukazie zaczął kuleć. Iwona Kienzler zaznacza w swojej książce "W oparach absyntu, Skandale Młodej Polski", że Dagny najprawdopodobniej nic nie wiedziała o kłopotach, a Władysław, by zasponsorować wyjazd, musiał się zapożyczyć.
Wiadomo na pewno, że morderca nie działał w afekcie. Zawczasu przygotował listy, w tym jeden dla pięcioletniego wówczas Zenona (prosił, by przekazać go chłopcu, gdy już będzie dorosły) oraz drugi z instrukcjami dotyczącymi pogrzebu.
Krótka żałoba
Stanisław nie pojechał na pogrzeb żony – tłumaczył się względami finansowymi (tak jakby na bilet nie mógł pożyczyć, jak wcześniej wielokrotnie na wódkę).
Żałoba nie przeszkodziła mu w tym, by już wkrótce przyjąć pod swój dach (a raczej do kolejnego wynajmowanego mieszkania) Jadwigę Kasprowiczową, z którą od pewnego czasu łączył go płomienny romans. Jednocześnie przez cały czas był w relacji z Anielą Pająkówną, która urodziła mu córkę (nigdy nie dołożył się do utrzymania dziewczynki).
Pisarz nie tylko szybko pogodził się ze śmiercią żony, ale też wielokrotnie obrażał zmarłą pod dyktando nowej partnerki.
Dziećmi nadal się nie interesował. Ivi i Zenona przyjęła do siebie siostra Dagny, Gudrun wraz z mężem, dzięki czemu dzieci miały przynajmniej szansę na dostatnie życie. Gdy dziewczynka dorosła, poślubiła barona Fredrika Hermana Benneta, zaś jej starszy brat został dyplomatą.
Bibliografia
- Iwona Kienzler, W oparach absyntu, Skandale Młodej Polski, Bellona 2017.
- Sławomir Koper, Alkohol i muzy, Czerwone i Czarne 2013.
- Sławomir Koper, Nieznane losy autorów lektur szkolnych. Wstydliwe tajemnice mistrzów pióra, Wydawnictwo Fronda 2020.