Są mamami "na wózkach". Żaden z lekarzy nie był przygotowany do poprowadzenia ich ciąż
Ania i Olga zmagają się z niepełnosprawnościami. Ich drogi do macierzyństwa nie były łatwe, ale nigdy nie poddawały się, aby spełnić to marzenie. Dziś Ania jest w ósmym miesiącu ciąży. Olga ma natomiast pięcioletnią córeczkę. - Nagroda w postaci córeczki, która już za chwilę pojawi się w naszym życiu, jest dla mnie najpiękniejszą z możliwych - oznajmia Ania Wirtualnej Polsce.
16.02.2023 | aktual.: 24.02.2023 20:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W 2020 roku życie Ani Gaj odmieniło się już na zawsze. Ania otrzymała w prezencie lot paralotnią, który był jej ogromnym marzeniem. Marzenie stało się jednak największym przekleństwem. Przypięta do instruktora, razem z nim i całym sprzętem spadła z ok. 30 m. Ledwo uszła z życiem. Doznała porażenia czterokończynowego w wyniku złamania szóstego kręgu w odcinku szyjnym kręgosłupa. Dziś jest osobą z niepełnosprawnością. Nie przestała jednak marzyć o zostaniu mamą.
"Nie wiedziałam, czy to będzie w ogóle możliwe"
- Jedną z moich pierwszych myśli po wypadku była ta, czy będę mogła zostać mamą. Byliśmy z mężem świeżo po ślubie, zaledwie trzy miesiące. Marzyliśmy o tym, że pewnego dnia zostaniemy rodzicami - mówi Ania Gaj w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ania nie ukrywa, że przez pierwsze miesiące po wypadku musiała nauczyć się żyć "na nowo". Choć szybko rozpoczęła rehabilitację, przez większość czasu leżała. Nie potrafiła się sama napić. W jej głowie pojawiało się wtedy pytanie: jak miałaby poradzić sobie z dzieckiem, jeżeli nie radzi sobie z podstawowymi czynnościami?
Wiedza lekarzy na ten temat była znikoma. Ania zaczęła więc szukać informacji w internecie, czy z medycznego punktu widzenia ciąża z niepełnosprawnością, jaką posiada, jest w ogóle możliwa. Czuła jednak, jakby zderzyła się ze ścianą. Nigdzie nie mogła znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.
W pewnym momencie rozpoczęła poszukiwania w mediach społecznościowych. Pisała do kobiet z niepełnosprawnościami z całego świata, którym udało się zajść w ciążę i urodzić zdrowe dzieci. U jednej z nich przeprowadzono nawet poród naturalny, który w Polsce jest jednak (przynajmniej jak na razie) niemożliwy. Kobiety ze Stanów Zjednoczonych i Norwegii dały jej nadzieję, że pewnego dnia i ona zostanie mamą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie czułam takiej opieki, jakiej potrzebowałam"
Niecałe dwa lata po wypadku Ania zaszła w upragnioną ciążę. Obecnie jest już w ósmym miesiącu i powoli planuje poród, który odbędzie się w jednym z poznańskich szpitali. Wyznaje, że nigdy nie przypuszczałaby, że jej ciąża przebiegnie tak "normalnie", a co najważniejsze - bezproblemowo.
Same początki nie były jednak łatwe pod jednym względem - znalezienia odpowiedniego specjalisty, który poprowadzi ciążę. Ania szukała ginekologów po całej Polsce. Znalazła tylko jedną ginekolożkę z Warszawy, która specjalizuje się w prowadzeniu ciąż kobiet z niepełnosprawnościami. Ostatecznie zdecydowała się pozostać pod opieką "zwykłej" ginekolożki w Poznaniu. Jest po jednej zmianie lekarza, która była związana z brakiem porozumienia oraz niewystarczającym poczuciem zaopiekowania ze strony specjalisty.
- Ginekolog, z którym miałam kontakt na samym początku ciąży, od razu zaznaczył, że nie specjalizuje się w ciążach kobiet z niepełnosprawnościami i że zawsze mogę się zdecydować na zmianę lekarza prowadzącego. Miał za to doświadczenie w ciążach wysokiego ryzyka i z tego też względu zdecydowałam się pozostać u niego - opowiada Ania w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Problemem było jednak to, że nie czułam z nim wystarczającego porozumienia i opieki, jakiej potrzebowałam. Wtedy zmieniłam lekarza na ginekolożkę, która pracuje w jednym z poznańskich szpitali z oddziałem ginekologicznym i neurologicznym. To dla mnie bardzo ważne, żeby na miejscu były te dwa oddziały, ponieważ nie wiemy, czy w trakcie porodu nie dojdzie do komplikacji. Chcę być przygotowana na każdą możliwość - dodaje.
Ciąża taka sama jak inne?
Sam przebieg ciąży Ani, jeżeli chodzi o przeprowadzane badania ginekologiczne, nie różni się niczym od "zwykłych" ciąż. Ze względu na swoją niepełnosprawność Ania chciała być jednak m.in. pod opieką urologa, ponieważ ginekolożka nie była w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania, jakie ją nurtowały i sprawiły, że dziś czuje się w miarę bezpiecznie. Dla dobra dziecka musiała zmniejszyć ilość godzin rehabilitacji oraz odstawić leki przeciwbólowe, które towarzyszyły jej przez ostatnie trzy lata.
- Leki przeciwbólowe bardzo mi pomagają, bo ból po wypadku jest ogromny. Decydując się na ciążę, musiałam jednak z nich zrezygnować, a takie leki nie mają zamienników. Jedynym wyjściem było i jest więc go przetrwać. Nagroda w postaci córeczki, która już za chwilę pojawi się w naszym życiu, jest dla mnie najpiękniejszą z możliwych - mówi.
Do porodu zostało kilka tygodni. Lekarze zdecydują się prawdopodobnie na cesarskie cięcie w znieczuleniu ogólnym. Taka praktyka jest (przynajmniej jak na razie) stosowana przez lekarzy w Polsce i odbiega nieco od tych, które stosują lekarze w innych krajach. Znajoma Ani z USA, która również zmaga się z niepełnosprawnością, mogła rodzić w sposób naturalny. Inna, z Norwegii, miała cesarskie cięcie, ale w znieczuleniu podpajęczynówkowym. Ania stwierdza w rozmowie, że wszystko zależy od rodzaju niepełnosprawności, możliwości i wiedzy, jaką mają lekarze oraz personel medyczny.
Zobacz także: Joanna Czapla jest katoliczką i osobą niepełnosprawną. "Bez mamy lub osobistego asystenta ja nie mam przyszłości"
"Nie wiedziałam, czy córeczka nie odziedziczy choroby"
Olga Alaba miała 11 lat, kiedy zdiagnozowano u niej dystrofię mięśniową - postępującą chorobę dziedziczną mięśni, która charakteryzuje się ich maksymalnym osłabieniem. Od kilkunastu lat jest osobą niepełnosprawną. Nie przestała jednak marzyć, że zostanie mamą.
Dziś Olga ma pięcioletnią córeczkę, która jest w pełni zdrowa. Jeszcze przed zajściem w ciążę odbyła kilka konsultacji z neurologiem, który dał jej zielone światło i potwierdził, że w jej przypadku nie ma możliwości, aby dziecko - niezależnie od tego, czy będzie to córka czy syn, odziedziczyło chorobę.
- Przed zajściem w ciążę miałam duże obawy. Nie wiedziałam, czy córeczka nie odziedziczy mojej choroby. Neurolog powiedział, że nie jest to możliwe. Wtedy rozpoczęliśmy z mężem starania o ciążę - opowiada.
Ciąża Olgi, tak jak ciąża Ani - mimo zupełnie innych niepełnosprawności również przebiegła zupełnie "normalnie". Podobnym problemem było jednak znalezienie specjalisty, który będzie mógł zaopiekować się ciążą kobiety z niepełnosprawnością oraz szpitala, który podejmie się odbioru porodu.
Gabinety nie są dostosowane do kobiet z niepełnosprawnościami
Olga oznajmia w rozmowie z Wirtualną Polską, że jej ciąża była prowadzona przez "zwykłego" ginekologa. Największym utrudnieniem w trakcie dziewięciu miesięcy okazał się być gabinet ginekologiczny, który nie był dostosowany do kobiet z niepełnosprawnościami. Na każdą wizytę kontrolną musiała przychodzić z mężem.
- Nie miałam wyjścia. W okolicznych miastach nie było ginekologa, który specjalizowałby się w ciążach kobiet z niepełnosprawnościami. Ciężko było mi znaleźć kogoś, kto miałby w tym doświadczenie - mówi Olga.
- Informacji o ciążach, takich jak moja, szukałam w internecie, najczęściej na forach. Tam poznałam kilka dziewczyn, które mimo podobnych chorób urodziły zdrowe dzieci. Dzięki nim dowiedziałam się wielu rzeczy. Jak przechodziły ciążę, jak sobie radziły - wymienia.
"Miałam przygotowane zaświadczenie"
Ciąża Olgi pod względem zdrowotnym przebiegła na szczęście bez problemu. Neurolog, który ją prowadził, zdecydował, że poród odbędzie się w znieczuleniu ogólnym i będzie to cesarskie cięcie. Wcześniej otrzymała od niego zaświadczenie, gdyby personel medyczny szpitala, w którym miał odbyć się poród, nie wiedział, jakie znieczulenie oraz metody ma w jej przypadku zastosować.
- W szpitalu, w którym rodziłam, znajdowała się sala dostosowana do kobiet w ciąży z niepełnosprawnościami. Były tam takie ogólne udogodnienia, jak specjalne łóżko oraz łazienka, z której po prostu było mi łatwiej skorzystać - opowiada Olga w rozmowie.
- Poród przebiegł bez komplikacji, ale widziałam, że lekarze nie do końca byli pewni tego, co robią. Anestezjolożka, która była obecna na sali, mimo zaświadczenia od mojego neurologa nie do końca wiedziała, jak ma się do tego zabrać. Potrzebowała chwili, żeby przedyskutować to z innymi lekarzami. Miałam wrażenie, że to dla nich nowość - dodaje.
Po pięciu latach od zostania mamą Olga chce uświadamiać innych, że rodzic z niepełnosprawnością nie jest w niczym gorszy od rodzica, który jest w pełni sprawny. Wciąż widzi jednak, że rodzicielstwo osób z niepełnosprawnościami jest w Polsce tematem tabu, o którym się nie mówi albo nie chce mówić. A osoby niepełnosprawne także chcą być rodzicami. Są rodzicami. Kochającymi swoje dzieci tak samo, jak inni.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.