Są w związkach i nie widują się miesiącami. Wszystko przez pracę za granicą
Sytuacja zmusiła Adriana i jego żonę do pracy za granicą. Nie pojechali razem, ale osobno, w różne miejsca. - Nie widzieliśmy się dwa miesiące, potem przez miesiąc czy dwa mieszkaliśmy razem i znów rozstanie - opowiada. Dziś ratują związek. Podobnie jest u Edyty, która po 16 latach związku z żołnierzem, czuje, że ich relacja wisi na włosku. Czy w ogóle można stworzyć udany związek na odległość?
Chociaż związki na odległość są trudne, psycholożka i seksuolożka Patrycja Wonatowska podkreśla, że to nie tylko zagrożenia. - Dla niektórych osób taki rodzaj relacji będzie odpowiedni. Będą mogły utrzymać w niej własną tożsamość i niezależność. Związki na odległość mogą być formą wejścia w relację dla osób, które mają lękowy styl przywiązania, dotykają je lęki, mają trudności w szybszym zaangażowaniu się w głębszą bliskość - wyjaśnia.
Ekspertka podkreśla jednak, że najistotniejsza jest świadomość siebie i tego, czego potrzebujemy od osoby partnera. Nieraz okazuje się, że na dłuższą metę taki związek stanowi prawdziwe wyzwanie.
"Mąż przyleciał kilka dni przed ślubem i po tygodniu wrócił"
Katarzyna opowiada, że z mężem poznała się w liceum. Na studiach wyjechał do Rosji na praktyki, które zakończyły się zatrudnieniem. To zakończyło ich związek na pięć lat. Para jednak spotkała się po latach i zdecydowała spróbować jeszcze raz. - Pobraliśmy się w pandemii. Na sam ślub mój obecny mąż przyleciał kilka dni przed i po tygodniu wrócił za granicę. Widywaliśmy się co dwa-trzy miesiące - opowiada kobieta.
Po niecałym roku Katarzyna miała się do niego przeprowadzić. Niestety, zanim przyszedł dzień wyjazdu, Rosja zaatakowała Ukrainę. Wtedy to on wrócił do Polski. Okazało się, że nie było bajkowo. - Musieliśmy nauczyć się żyć razem praktycznie z dnia na dzień. Łatwo nie było - przyznaje kobieta. - Ale wiedząc, że nie mieszkaliśmy razem przed ślubem, można było się tego spodziewać.
Najtrudniejsze okazały się drobiazgi i codzienne przyzwyczajenia, jak odkładanie rzeczy na miejsce czy sposób rozwieszania prania. - On mieszkał kilka lat sam, ja zawsze z kimś. Byliśmy inaczej wychowani, mieliśmy inny sposób bycia. Ja na przykład nie umiem odpoczywać, leżąc na kanapie, zawsze coś robię. Z początku denerwowało mnie, kiedy widziałam, że on, odpoczywając, nie robi nic – opowiada Katarzyna. - Potrzebowałam czasu, żeby to zrozumieć i zaakceptować.
Po kilku wspólnych miesiącach, para znów żyje oddzielnie. Mąż wyjechał do Genewy, Katarzyna została w Polsce. Tym razem jednak nie na długo. - Za miesiąc do niego dołączę, dłuższej rozłąki nie wyobrażam sobie dalszej rozłąki. To nie ma sensu. Czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę, życie ma się jedno – komentuje.
Czekanie na spotkanie z drugą połówką? "Na początku pojawiał się dreszcz emocji"
Patrycja Wonatowska podkreśla, że jednym z największych zagrożeń jest uczenie się za każdym razem od nowa pewnych form bliskości i przywiązania. - Jeśli są to dość długie rozłąki, na przykład miesięczne, za każdym razem od nowa będziemy uczyć się być blisko ze sobą - mówi.
Przy sporadycznych kontaktach łatwo też o stworzenie presji i dużych oczekiwań. - Skoro mamy dla siebie tylko weekend czy tydzień, dobrze byłoby porozmawiać, wartościowo spędzić razem czas i mieć idealny seks – opisuje.
Dla części jej klientów i klientek początki takich związków były udane. - Czekanie na spotkanie sprawiało, że pojawiał się dreszcz emocji i rosło podniecenie, ale później zaczynały się trudności spowodowane presją, czasem nieuświadomioną i niewyrażoną, że powinno dojść do zbliżenia bez względu na to, w jakim jesteśmy stanie emocjonalnym i psychicznym - wyjaśnia ekspertka.
Po trzech miesiącach twarz żony wydawała mu się obca. "Więź się naderwała"
Adrian też poznał swoją żonę w szkole średniej. Kilka lat po jej zakończeniu ich drogi zeszły się na dobre. - Kiedy zainteresowaliśmy się sobą w 2008 roku, byłem w Niemczech. Mieliśmy kontakt tylko przez czat. Gdy wróciłem po paru miesiącach do Polski, wtedy ona wyjechała - mówi mężczyzna. - Kontaktowaliśmy się przez wideo rozmowy, przyjeżdżała raz na trzy miesiące na cztery godziny. To był nasz pierwszy rok związku.
Później para przez cztery lata mieszkała razem, jednak sytuacja zmusiła ich do pracy za granicą osobno. - Ciężko było zwłaszcza na początku. Nie widzieliśmy się dwa miesiące, potem przez miesiąc czy dwa mieszkaliśmy razem i znów rozstanie - opowiada. Adrian podkreśla, że nigdy nie zdradził żony, ale sytuacja zaczęła go przerastać. Chociaż czekał na rozmowy z żoną, świadomość tego, że jest daleko, nie może jej dotknąć ani przytulić, przybijała go. - To były okropne momenty, spotęgowane dodatkowo obciążającą pracą i niepewną sytuacją - wspomina.
Raz rozłąka trwała prawie trzy miesiące. Kiedy wreszcie się spotkali, mężczyznę uderzyło, że jego uczucia zmieniły się. - Zobaczyłem jej twarz i wydała mi się zupełnie obca. Nawet jej uroda nie imponowała mi jak zawsze. Czułem, że więź się naderwała, a uczucia stępiały - opisuje. Nie dał jednak niczego po sobie poznać. Dopiero po kilku wspólnych dniach bycia ze sobą, rozmów i fizycznej bliskości poczuł się przy żonie jak dawniej.
Postanowili zmienić swój tryb życia. Zaczęli wyjeżdżać razem, a jeśli już musieli być gdzieś osobno, decydowali się na maksymalnie półtora miesiąca. Wydłużyli bycie razem w Polsce i zajęli się wspólnymi rzeczami. - Pomogło. Teraz planujemy wyjazd razem na dobre albo osiedlenie się w kraju i ewentualne tylko moje wyjazdy - zaznaczył i dodał: - Rozłąki na dłużej są szkodliwe dla związku.
Jak przetrwać w związku na odległość? Ważna jest komunikacja
Jak sprawić, żeby związek na odległość miał szansę? Patrycja Wonatowska zaznacza, że kluczowa jest samoświadomość i komunikacja. - Jeżeli ludzie są na podobnym poziomie emocjonalnym i to, jak się komunikują, jest dla nich odpowiednie, nie ma potrzeby zmiany. Ale co, jeśli jedna ze stron jest bardziej zaangażowana emocjonalnie, częściej mówi o swoich potrzebach, a druga się dystansuje?
Psycholożka podkreśla, że warto popracować wtedy nad tym, żeby każda ze stron miała możliwość swobodnej ekspresji. - Im bardziej będzie ona ograniczana, tym większe prawdopodobieństwo oddalenia się od siebie, co w konsekwencji może prowadzić do zdrady czy rozstania - tłumaczy.
Jej mąż jest żołnierzem. Po ślubie zaczęło być trudno
Edyta jest w związku na odległość od prawie 16 lat, z czego 11 lat po ślubie. - Pracowałam w Niemczech jako au pair. Pewnego dnia poszłam z przyjaciółką potańczyć. Wtedy poznałam mojego przyszłego męża – opowiada kobieta. Nie widzieli się przez miesiąc, mieli sporadyczny kontakt ze względu na pracę mężczyzny, który był żołnierzem. W końcu umówili się na randkę.
Zaczęli się spotykać, ale on często wyjeżdżał. Mimo to zbliżyli się do siebie i zamieszkali razem. - Przez pół roku przyjeżdżał tylko na weekendy. Czasem nie było go trzy tygodnie – wspomina Edyta. - Pierwsze dwa-trzy dni samej były trudne, później odnajdywałam się w tym dobrze. Byłam zakochana, ale miałam też wolność.
Po trzech latach przez przypadek dowiedziała się, że mężczyzna jedzie na dłuższą misję. - Ukrył to przede mną. Zerwałam z nim - mówi kobieta. Przez prawie rok nie mieli kontaktu, ale przypadkiem spotkali się u znajomej. Umówili się kilka razy i uczucie wróciło. - Po czterech miesiącach postanowiliśmy, że stawiamy wszystko na jedną kartę i bierzemy ślub - podkreśla kobieta.
Po roku doczekali się dziecka, zaczęli budować dom. Później pojawiło się drugie dziecko. Tymczasem oprócz regularnych wyjazdów mąż Edyty dwa razy pojechał na siedmiomiesięczną misję. Przez dwa lata widywali się dwa razy w miesiącu w weekendy. Życie na odległość było coraz cięższe.
Najtrudniejszy w takiej relacji jest dla Edyty brak stałego kontaktu i możliwości omówienia wszystkiego na bieżąco, codziennej pracy nad związkiem i dzielenia się obowiązkami. - Opowiadałam mu o wszystkim, o najdrobniejszych rzeczach na temat dzieci, ale to nie wystarczało - powiedziała.
Podczas pobytu męża w domu dużo rozmawiali o tym, jak i o swojej relacji, ale przychodził moment wyjazdu. - Mam wrażenie, że wtedy znów zaczynaliśmy od zera - mówi kobieta i dodaje, że skutki widzi dopiero teraz, po latach. - Dziś kompletnie się nie dogadujemy - podkreśla. - Obydwoje się zmieniliśmy. Uświadomiliśmy sobie, że każde z nas idzie w inną stronę, mamy różne oczekiwania co do przyszłości.
Czy zdecydowałaby się jeszcze raz na związek na odległość? - Gdybym nie miała dzieci, tak. A gdybym planowała założenie rodziny - nie.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl