Salony fryzjerskie nadal zamknięte. Warszawscy styliści komentują
- Ciągle żyjemy w stanie niewiedzy. Myślę, że jakby rząd podał datę, nawet odległą to przynajmniej można byłoby się szykować do powrotu – mówi Marta Zawiślańska, influencerka i stylistka fryzur gwiazd.
08.05.2020 | aktual.: 08.05.2020 16:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Otwarcie salonów fryzjerskich oraz kosmetycznych zaplanowano na czwarty, ostatni etap odmrażania polskiej gospodarki. Fryzjerzy w całej Polsce czekają na konkretne daty. Przypuszczają, że może to nastąpić 18 maja.
Marta Zawiślańska prowadzi warszawskie Atelier Stylissimo. Jak mówi redakcji WP Kobieta, jest gotowa na przyjęcie klientów, ale brak konkretnej daty otwarcia salonów fryzjerskich, powoduje zamęt. Zastanawia ją również, dlaczego np. duże sklepy i galerie handlowe mogą być otwarte, a salony wciąż nie. – W Biedronce czy Lidlu jest 30, 40 osób w jednym momencie. Nie sądzę, żeby w takich sklepach było sterylniej niż w salonach fryzur, w których i tak mocno dba się o higienę i dezynfekcje każdego dnia. Ciągle zastanawiam się, co stoi na przeszkodzie, żebym mogła pracować razem z koleżanką na stanowisku obok – mówi stylistka.
Dodaje, że przy najszczerszych chęciach nie da się utrzymać miejsca pracy, nie zarabiając nawet złotówki. – Myślę, że powrót nas, fryzjerów, jest absolutnie konieczny. My tylko czekamy na hasło i jesteśmy w pełnej gotowości do pracy – ocenia.
"Żyjemy z oszczędności"
Kasia Miłek od 14 lat razem z mężem Darkiem prowadzi atelier w centrum Warszawy. Jak przyznaje w rozmowie z WP Kobieta, obecnie przechodzą "lekkie załamanie psychiczne". - Nie wiemy co z tym fantem mamy robić, nic nie jest od nas zależne. W mediach społecznościowych zorganizowaliśmy strajk #ChcemyDoSalonu. Nie chcemy zwalniać pracowników, więc w taki sposób manifestujemy swoje stanowisko – mówi mistrzyni fryzjerstwa i założycielka salonu 1909.
Małżeństwo prowadzi w Warszawie cztery salony i zatrudnia około stu osób. Nie otrzymali realnego wsparcia w walce z utrzymaniem miejsc pracy podczas pandemii. - Płacimy o połowę niższy ZUS i tyle – mówi Kasia Miłek. Dodaje, że pracują u niej styliści, po 10, 12 lat. Nie wyobraża sobie ich zwolnić, a działalność zakończyć. – Szukamy oszczędności, gdzie tylko możemy. Wstrzymujemy opłaty faktur, VAT-u, ale mimo wszystko pracownicy też muszą otrzymać wynagrodzenie, bo muszą z czegoś żyć. Aby utrzymać stanowiska pracy, korzystamy z zasobów prywatnych i oszczędności – dodaje. Kasia Miłek przypuszcza, że salony mogą zostać otwarte 18 maja i zaznacza, że jeżeli do tego nie dojdzie, to staną przed trudnymi decyzjami.
Wirusolog Tomasz Wołkowicz ocenia, że decyzja władz o niewznawianiu działalności salonów, może wynikać z faktu, że trudniej jest zachować w nich bezpieczeństwo. – W przypadku usług fryzjerskich kontakt między klientem a usługodawcą jest dość długi i musi być bliski. Strzyżenie klienta w maseczce może być utrudnione. Wydaje mi się, że decyzja rządu wynika ze specyfiki pracy stylistów – mówi wirusolog.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl