Seks ludzi dojrzałych. "Organem seksualnym jest mózg"
- Kultura wobec dojrzałych mężczyzn jest tak samo opresyjna, jak wobec dojrzałych kobiet, tylko czego innego od mężczyzn się wymaga. Oczekuje się od nich nieustającej aktywności seksualnej i deklaratywnej sprawności, co jest niezwykle frustrujące – mówi dr Alicja Długołęcka, edukatorka seksualna, psychoterapeutka i naukowczyni. O seksie ludzi dojrzałych rozmawia z Katarzyną Trębacką.
Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: Przygotowując się do naszej rozmowy, natrafiłam na publikacje, których autorzy przekonywali, że seks ludzi starych to coś normalnego. Dlaczego ciągle musimy się wzajemnie utwierdzać, że w starszym wieku seks się uprawia i nie jest to żadna anomalia?
Alicja Długołęcka: W naszej kulturze – mam na myśli pewien schemat – aktywność seksualną kobiet wiąże się bardzo ściśle z ich możliwościami reprodukcyjnymi. Wtłaczanie kobiet w określonym wieku w rolę babć, które mają zajmować się wychowywaniem dzieci swoich synów i córek, wyklucza ich aktywność związkowo-matrymonialną i seksualną.
Dosyć często spotykam się ze starciem pokoleń, gdzie babcia, kobieta około pięćdziesięcioparoletnia jest aktywna zawodowo, często po rozwodzie, poszukuje partnera, czasem partnerki, a jej dzieci widzą ją w zupełnie innej roli. Ten sprzeciw – o dziwo – nawet nie wynika ze schematów kulturowych, które mówią, że tej kobiecie już nie wypada, tylko z poglądów i potrzeb młodszego pokolenia. Córki i synowie nie chcą, żeby ich matki wiodły życie według własnych zasad i widzą je w roli kogoś, kto oferuje darmową pomoc przy wychowywaniu dzieci.
Maria Janion mówiła o naszej schedzie kulturowej, która głosi, że o naszej wartości jako kobiet świadczy zdolność do poświęcania się. Od kobiety w okresie postmenopauzalnym oczekuje się, żeby zrezygnowała z jakichkolwiek innych swoich potrzeb. Do tego najlepiej, żeby poszła na wcześniejszą emeryturę. Taka rola jest wpisana w patriarchalny wzorzec kobiety dojrzałej, której sensem życia ma być całkowite poświęcenie się dla innych, dla rodziny stanowiącej najwyższą wartość. Poza tym może co najwyżej myśleć o śmierci po odchowaniu wnuków. To oczywiście duże uproszczenie, ale obrazuje tendencję. Widzimy tu ogromną niesprawiedliwość dziejową, bo od mężczyzn nie oczekuje się tego.
Ale to niejedyny powód?
Drugi schemat, także związany z kulturą, w której żyjemy, ma bardziej charakter rozwojowy i wiąże się z kultem młodości. Pamięta pani siebie w wieku 15 lat? Wtedy sama myśl o rodzicach, którzy uprawiają seks, jest czymś niewyobrażalnym. Dla nastolatka człowiek 40-letni wydaje się starcem. Żyjemy w czasach kultu młodości, co sprawia, że seksualność zarówno w kulturze masowej, jak i rozwojowo jest kojarzona przede wszystkim z młodością. I to wczesną. Seksualność ginie w świadomości społecznej.
Gdy spojrzymy na klipy gwiazd muzyki pop, filmy, reklamy i wszystko to, co mieści się w kulturze masowej, to zobaczymy obraz jak z bajki: księżniczka znalazła księcia i żyli długo i szczęśliwie. A co było potem? Tego się nam nie pokazuje. W kulturze widoczna jest tylko faza pierwsza, związana w wybuchem seksualności, a pozostałe, które następują po niej - już nie. Wszystko, co się wiąże z tą sferą życia człowieka w średnim wieku w świadomości społecznej wyciera się, zamazuje, bez względu na realia.
Do tego dochodzi to, co przynosi nam życie…
Tak, w wieku średnim życie często nam się komplikuje. Zderzamy się z rzeczywistością, nasze młodzieńcze wyobrażenia konfrontują się z realiami. Temat seksu ludzi dojrzałych jest trudny z powodu wielu życiowych powikłań, bo dotyczy również kwestii, o których nie mówi się powszechnie w konstruktywny sposób.
Jakie trudności ma pani na myśli?
Choćby to, że wiele związków ludzi dojrzałych się rozpada. Te, które przetrwały, często konfrontują się z uśpieniem, zdradą. Do tego dochodzą konflikty, kryzysy, problemy seksualne, które się utrwalają, poczucie zmarnowanego czasu, niemożności prawdziwego zbliżenia się, konfrontacja wyobrażeń i marzeń z tym, co jest dane, czasem także kwestie związane z orientacją seksualną. Wszystko to powoduje, że obecność seksu w związku nie jest taka "prosta, piękna i oczywista". Samo życie.
Wachlarz problemów, z którymi się mierzymy, z wiekiem staje się coraz szerszy: od najprostszych, związanych ze zmęczeniem, poprzez poczucie chronicznego wyczerpania i bycia w stresie, co bardzo znacząco wpływa na fizjologię zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, przez różne problemy natury zdrowotnej, które są ściśle związane z naszą seksualnością, czyli choroby krążenia, cukrzyca, spadek sprawności fizycznej, otyłość, choroby nowotworowe, zaburzenia hormonalne… Długo by wymieniać. Jak widać kwestia seksualności w wieku dojrzałym jest niezwykle złożona i trudno traktować wszystkich jako jednolitą grupę i wrzucić ich do jednego worka.
A kogo ma pani na myśli, gdy mówi o ludziach dojrzałych lub starych? Czy to jest jakaś określona grupa wiekowa? Od którego momentu w życiu można zostać do niej zakwalifikowanym? Czy taka kategoryzacja w ogóle ma sens?
Przymiotnik "stary" kiedyś miał zabarwienie neutralne, ale z czasem nabrał negatywnego znaczenia. Obecnie nie kojarzy się z czym wartościowym. A przecież dawniej człowiek stary był utożsamiany z mądrością i doświadczeniem. W czasach kultu młodości tych cech zbytnio się nie szanuje.
Jeśli zaś chodzi o dojrzałość, to są jej różne definicje. Mojej ulubionej jeszcze nie zdradzę, bo właśnie piszę książkę o psychoseksualnej edukacji dla kobiet dojrzałych. Projekt nosi tytuł "Przypływ" (wyd. Znak) i będę w nim zachęcała kobiety dojrzałe, by spojrzały na siebie z czułością, wdzięcznością, by odczarowały tę fazę życia, która obrosła w wiele szkodliwych mitów. A co to znaczy dojrzałe? Mam głęboki sprzeciw, by w określaniu wieku osób wiązać ich dojrzałość ze zdolnościami reprodukcyjnymi. Menopauza czy andropauza, która przez wielu lekarzy jest kwestionowana, nie stanowią dla mnie takiej cezury. Bliższe są mi koncepcje mówiące, że starość jako kategoria to raczej czas spełnienia określonych ról społecznych, skończenie jakiegoś etapu. Mam tu na myśli na przykład pójście na emeryturę, przejście w fazę odpoczynku. Choć oczywiście do tej definicji też można mieć zastrzeżenia, bo choćby wyklucza osoby wykonujące wolne zawody.
Bardzo irytują mnie również określenia, że człowiek jest stary, kiedy jest "stary duchem", bo to zakłada udawanie, że jest się wiecznie młodym, cokolwiek to znaczy. Na dodatek prowadzi do wartościowania młodości i starości, bez określenia, co by się w tych kategoriach miało zawierać. Najbliżej mi do określenia, że jest to faza samoświadomości, czyli dojrzałości. To moment, w którym człowiek pewne rzeczy już o sobie wie, ma jakąś mądrość życiową, bagaż doświadczeń. I dystans do siebie i świata wynikający z głębokiej świadomości własnej przemijalności oraz globalnego spojrzenia na życie.
Ale jednak menopauza czy andropauza przynajmniej w kulturze są postrzegane jako moment przejścia…
Ta faza u mężczyzn i u kobiet wygląda inaczej, a też sytuacja społeczna tych płci jest inna. U mężczyzn w powszechnym poglądzie wiąże się ze spadkiem tzw. sprawności seksualnej, która jest bardzo krzywdzącym i frustrującym wymogiem kulturowym. U kobiet raczej kojarzona jest z trudnościami ze znalezieniem partnera dotrzymującego kroku. Nic dziwnego, skoro występuje znacząca dysproporcja pomiędzy wolnymi mężczyznami na wsiach z niższym poziomem wykształcenia a wykształconymi kobietami w miastach. Nie chodzi mi o wartościowanie - w kwestiach matrymonialnych ma to po prostu znaczenie. Na dodatek kobiet w ogóle jest więcej, bo żyją dłużej.
Ale wracając do menopauzy jako momentu przejścia, to oprócz tych obiegowych, wymienionych przed chwilą, wiążą się z nią pewne wyobrażenia. Tak jak mówiłam o babciowaniu, tak drugim schematem jest przekonanie, że po menopauzie kobieta traci zainteresowanie seksem. Badania pokazują, że jest zupełnie inaczej i jest to sprzężone z tym, czy kobieta przed menopauzą lubiła seks i zdążyła znaleźć w nim przyjemność, czy nie. Potwierdzają to moje pacjentki. Jeśli kobieta nie odkryła zmysłowej przyjemności w seksie, to nawet z pewną ulgą wchodzi w nową rolę i jako kobieta dojrzała nie będzie eksplorować i otwierać się na przyjemność seksualną.
Z kolei kobiety, które lubiły seks docenią z ulgą, że wreszcie mogą przestać obawiać się ciąży, są w postawie wdzięczności wobec ciała, które jest sprawne, mogą przestać się nad nim pastwić, aplikując mu mordercze diety i treningi, przestać je nieustająco oceniać, mogą je po prostu bardziej polubić, bo stają się "niewidzialne". A co to oznacza? Zastąpię to terminem "wolności od" odnoszenia się do kategorii atrakcyjności do "wolności do" świadomych wyborów. Ciało kobiety dojrzałej nie podlega już surowej ocenie społecznej, ale też autoocenie. Mamy większe szanse siebie polubić, być wdzięczne za to, że jesteśmy sprawne, że jesteśmy zdrowe.
To też moment skłonienia się ku przyjemności i zmysłowości. Jeśli wcześniej lubiłyśmy seks, to umiemy wyrażać potrzeby, znamy się, wiemy, co nam sprawiało przyjemność, nie wstydzimy się też eksplorować, co sprawia przyjemność partnerowi, lepiej się komunikujemy. A z drugiej strony jesteśmy też bardziej wymagające, nie dopasowujemy się już tak łatwo, a to daje większą szansę na osiąganie przyjemności seksualnej. Same zalety.
A czy zmiany hormonalne, które towarzyszą menopauzie i andropauzie, mogą mieć wpływ na potrzeby seksualne?
Mogą. Są bardzo różne koncepcje na ten temat. Podobnie jak i sposoby przeżywania klimakterium - nie znoszę tego słowa - są bardzo różne. To jest jak z pierwszą miesiączką: bardzo dużo zależy od tego, jak o niej myślimy, jakie ma dla nas znaczenie. Możemy postrzegać ją jako coś bardzo trudnego, wstydliwego, kwintesencję kobiecego znoju. Albo patrzeć na nią jak na przejście w nową fazę życia, do którego podchodzimy z nadzieją, z pewnego rodzaju radością. Kto tak myśli o menopauzie?! Raczej nikt. Tymczasem jeśli spodziewamy się, że menopauza jest trudnym, negatywnym doświadczeniem, to w pewnym sensie możemy wywołać część objawów. A gdy się pojawią, interpretujemy je w taki sposób, że skutecznie pogarszają nasz stan psychiczny. Właśnie o tym będzie między innymi moja książka "Przypływ".
Postaram się namówić kobiety, by zmieniły stosunek do menopauzy, by przewartościowały sposób myślenia o niej. Inna postawa powoduje, że zmienia się sposób przeżywania różnych dolegliwości. Oczywiście, podobnie jak z miesiączkowaniem, każda z nas inaczej go doświadcza. Ale cieszmy się, że żyjemy w czasach, w których mamy dostęp do opieki lekarskiej. Tak jak przy bardzo bolesnym miesiączkowaniu możemy stosować leki, tak przy trudnym przechodzeniu przez tę fazę również możemy sięgać po pomoc farmakologiczną. Ale oczywiście to nie jest zasada. Niezależnie od sposobu odczuwania skutków, to faza przejścia, w której konfrontujemy się z innym odczuwaniem ciała i fizjologii. Oswojenie się z tą zmianą może wymagać czasu.
A co z mężczyznami? U nich moment przejścia przynajmniej kulturowo nie jest widoczny, nie obrósł w wiele mitów i fantazmatów…
Kultura wobec mężczyzn jest tak samo opresyjna, jak wobec kobiet, tylko czego innego od mężczyzn się wymaga. Oczekuje się od nich przede wszystkim aktywności seksualnej i deklaratywnej sprawności. Proszę zwrócić uwagę, że w języku polskim, gdy mówimy o sprawności seksualnej, to mamy na myśli tylko mężczyzn. Ta sprawność kobiet nie dotyczy, co jest dla nich nie tylko krzywdzące. Zdolność erekcyjna łechtaczki jest uzależniona od stanu układu krwionośnego tak samo, jak zdolność erekcyjna penisa. Ale u kobiety tak się do tego nie przywiązuje wagi, jak u mężczyzn. W związku z tym panowie są kulturowo przymuszeni, żeby sobie z tą frustracją jakoś radzić. I robią to na różne sposoby: albo próbując się dowartościować, albo wycofują się bezgłośnie z seksu i zamieniają go na uprawianie gawędziarstwa erotycznego. Frustracja seksualna mężczyzny, który postrzega proces starzenia się jako palący problem i który nie znajduje ciepła oraz zrozumienia u bliskiej osoby, nie umie o nim mówić, może uruchamiać negatywne mechanizmy obronne. Wiąże się to m.in. ze złym traktowaniem kobiet, co objawia się zaliczaniem kolejnych kochanek albo instrumentalnym ich podrywaniem i zdobywaniem.
Jednak z drugiej strony mężczyźni również mogą do tego podchodzić inaczej. Ich stosunek do pojawiających się choćby zaburzeń erekcji i ejakulacji ma wpływ na to, w jaki sposób tę fazę przejścia będą przeżywać. A przecież można ją traktować rozwojowo. Sprawę wygrywają ci, którzy traktują to jak szansę, by lepiej komunikować się w seksie, próbować nowych rzeczy. Zadbanie o siebie i wsparcie farmakologiczne w granicach rozsądku też są pomocne. Mężczyźni, którzy w sytuacji przejścia wybierają tę pozytywną drogę akceptacji zmian fizycznych, wchodzą w kolejny stopień wtajemniczenia, gdzie seks zyskuje dla nich wymiar nie tylko fizyczny, ale bardziej duchowy. A to pozawala im przestać traktować seks sportowo, sprawnościowo, tylko bardziej relacyjnie. I to wielu mężczyznom zaczyna się bardzo podobać. Okazuje się, że nieuchronna zmiana, która kiedyś była postrzegana jako problem, staje się szansą na rozwój. Znowu wychodzi na to, że naszym podstawowym organem seksualnym jest mózg.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl