Seks to samo zdrowie? Rozmowa z seksuologiem
Magazyn „Cosmopolitan” głosi, że kiepski seks skraca życie, a dobry seks życie wydłuża. Niestety, nie jest podana definicja, czym właściwie jest ten kiepski seks. Czy istnieje jakaś grupa przymiotników, epitetów, które pomogłyby zdefiniować to określenie? Czy raczej trudno postawić tu definicję, wychodząc z założenia, że każdy ma inne preferencje? Rozmowa z psycholog i seksuolog, Ewą Lisowską – Kanią.
20.05.2011 | aktual.: 11.09.2018 14:26
Najnowsze badania podają, że kiepski seks skraca życie, a dobry seks życie wydłuża. Niestety, nie jest podana definicja, czym właściwie jest ten kiepski seks. Czy istnieje jakaś grupa przymiotników, epitetów, które pomogłyby zdefiniować to określenie? Czy raczej trudno postawić tu definicję?
Istnieje tyle definicji kiepskiego czy dobrego seksu, ile osób zapytamy. Dlatego uważam, że trudno jest zobiektywizować to zjawisko. Seksuolog może jedynie operować pewnymi normami, np. gdy akt seksualny nie daje satysfakcji lub gdy jest przyczyną cierpienia. Myślę, że założenie, że każdy ma inne preferencje jest najlepszym rozwiązaniem i wskazówką dla kobiet i mężczyzn. Przecież nie można stwierdzić, że kobieta, która nie ma orgazmu, ale jest zadowolona z seksu i ze związku, ma kiepski seks. Gdy jednak komuś wydaje się, że „coś jest nie tak”, że nie osiąga satysfakcji, jakiej pragnie, powinien się podzielić problemem z partnerem, przyjacielem, a w najlepszym wypadku z seksuologiem.
Psycholodzy mówią też o „uśpionym libido”, jako czynniku najbardziej wpływającym na jakość seksu.
Na obniżenie libido ma wpływ wiele czynników, poczynając od biologicznych, a kończąc na psychologii człowieka. Zmiany hormonalne, choroby somatyczne i dysfunkcje seksualne, to tylko kilka czynników, które mogą znacznie obniżyć popęd. Poziom naszego libido zmienia się z wiekiem i jest uzależniony od gospodarki hormonalnej naszego organizmu. Zmiany stopnia pożądania partnera zależne są również od długości związku i poziomu namiętności, która, jak wiadomo, przeobraża się w intymność i zażyłość. Warto podkreślić, że nie tylko brak satysfakcjonujących kontaktów seksualny, ale też i przesyt seksem mogą prowadzić do czasowego spadku libido.
Dużo się mówi o zbawiennej roli seksu, że np. dobrze działa na skórę, ale przecież seks ma też swoją ciemną stronę. Nawet podczas „udanego” seksu można zarazić się chorobą weneryczną. A co zawałem mięśnia sercowego podczas seksu? Czy dobry seks też może być zły?
Zbawienna rola seksu jest wszystkim znana i opisana szczegółowo przez media oraz literaturę. Udane pożycie seksualne może być warunkiem udanego związku, podnosi samoocenę, daje uczucie spełnienia, szczęścia, zadowolenia z siebie i partnera. Seks to przecież gimnastyka całego ciała, wzrastają częstotliwość oddechu i akcji serca oraz ciśnienie tętnicze krwi, mięśnie całego ciała napinają się, jak przy dużym wysiłku, a w dodatku w przyjemnej atmosferze. Seks to zdrowie, ale nie dla wszystkich. Istnieje grupa ryzyka, dla osób z chorobą wieńcową, przebytym zawałem lub nadmierną otyłością, gdy aktywność seksualna może doprowadzić do różnych komplikacji.
Z wiekiem zmienia się nasze postrzeganie seksualności. Kobiety, dojrzewając poznają lepiej swoją seksualność, ale czasem stają się coraz bardziej wymagające. Czy też tu tkwi pułapka: dążymy do doskonałości, nie potrafiąc cieszyć się tym, co mamy?
Młodsze kobiety często nie mają rzeczywistej wiedzy na temat procesów pobudzenia seksualnego i orgazmu. Orgazm, który u większości mężczyzn przychodzi „łatwą” drogą od momentu osiągnięcia dojrzałości płciowej, u kobiet wymaga nauki i doświadczenia. Kobiety z wiekiem stają się bardziej świadome własnego ciała i swoich potrzeb. Niektórym może zająć kilka lat eksperymentowanie z ich seksualnymi odczuciami, zanim w końcu dowiedzą się, jakie bodźce przynoszą im największą satysfakcję. Inne kobiety potrzebują czasem wskazówek od specjalisty, gdyż czasem mała wiedza na temat własnego ciała i jego reakcji może przyczynić się do spadku motywacji seksualnej i pobudzenia. Myślę, że w kulturze nastawionej tak bardzo na seks, wiele kobiet i mężczyzn poczuwa się do bycia jak najlepszymi kochankami. Z jednej strony otwiera nas to na eksperymenty, ale z drugiej może prowadzić do frustracji, zwłaszcza, gdy brak punktu odniesienia w rzeczywistości, a nie w wyidealizowanych wzorcach.
W Wielkiej Brytanii furorę zrobiła ostatnio książka dziennikarki Hephizbah Anderson, która mając dość związków bez zobowiązań i przygodnego seksu, postanowiła na rok przejąć kontrolę nad własnym ciałem. Anderson, po latach bycia targaną emocjami, związanymi z uprawianiem seksu, chciała odzyskać sprawność i czystość myślenia oraz działania. Czy taki detoks działa? Czy warto zrobić sobie przerwę od seksu?
Seksuolodzy zalecają czasem czasowy celibat, który ma służyć poprawie życia seksualnego, czyli powstrzymanie się od stosunków seksualnych w celu wzbogacenia ars amandi lub wyleczenia pewnych dysfunkcji seksualnych. W tym przypadku zastanawiam się, jakie były prawdziwe motywy rezygnacji z życia seksualnego u tej kobiety. Wydaje mi się, że miała ona problemy wynikające z jej psychiki, które wpływały na jej seksualności i związki. Słowa „przejąć kontrolę nad własnym ciałem, by odzyskać sprawność i czystość działania oraz myślenia” kojarzą mi się z ascetycznym życiem zakonników. Anderson oddzieliła swoją seksualność od swojej tożsamości i własnego „ja”. Wytworzyła sztuczną granicę pomiędzy tym, co cielesne, a tym, co psychiczne. Jak gdyby seks był jedynie tym, co się robi, a nie tym, co jest w nas. Nasza seksualność jest częścią naszej osobowości i nie jest ważne, jak bardzo będziemy się starali jej zaprzeczyć: jest ona jedną z sił naszego życia i dotyka wszystkich aspektów tego, kim jesteśmy, jak myślimy i jak działamy.