#Samodbałość. Paweł Góral sam jeździ na wakacje. "Z nikim na nic nie muszę się umawiać ani do nikogo dostosowywać"
Paweł Góral dotarł do drugiego miejsca w 14. edycji telewizyjnego show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo", gdzie zdobył uznanie, śpiewając piosenki m.in. Maryli Rodowicz czy Celine Dion. Aktor znany jest też z ról teatralnych i serialowych. Natomiast największą sympatię na Instagramie zawdzięcza zabawnemu powiedzonku: "Bez kawy dzień kulawy". W rozmowie z WP kobieta opowiada o swoich rytuałach, zdradza, czym jest dla niego self love i dlaczego na wakacje jeździ solo.
Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Od finału "TTBZ" minęło już trochę czasu. Teraz można cię zobaczyć w granym w plenerze spektaklu "Szekspir w Wilanowie". Zatem zawodowo ciągle coś się dzieje, a jednak mam wrażenie, że stałeś się bardziej wyciszony, skupiony wewnątrz siebie. Czy wpłynął na to czas pandemii?
Paweł Góral: Rzeczywiście, nie mogłem narzekać na brak pracy, bo kiedy teatry były zamknięte, to miałem szczęście wziąć udział w programie "Twoja twarz brzmi znajomo". Na pewno nie było we mnie buntu na to wszystko, co się działo w związku z pandemią, bo mam taki charakter, że nawet w najbardziej opłakanej sytuacji szukam małych pozytywów. Zauważyłem, że choć turystyka się zatrzymała, to gdzieś tam dzięki temu odradza się przyroda, bo jest mniej ludzi na szlakach. Zacząłem lepiej i zdrowiej jeść, mądrzej gotować, bo był na to czas. Częściej też odwiedzałem rodziców, praktycznie co dwa tygodnie jeździłem do rodzinnej Brodnicy.
Czy wytatuowana nad kostką na twojej nodze fala jest dla ciebie jakimś symbolem?
Zgadza się. Był czas, kiedy zacząłem dokopywać się do swojego wewnętrznego dziecka, co wiąże się z pewną pułapką w rozwoju duchowym i myśleniem, że teraz wszystko będzie już tylko super. Jak ujęła to Ewelina Stępnicka, psycholog, chcemy, żeby nasze życie było Oceanem Spokojnym, po to czytamy te mądre książki i słuchamy mądrych ludzi. Tyle że naturą życia nie jest wcale Ocean Spokojny, tylko to, że raz jest spokojną taflą wody, a kiedy indziej sztormem. I w życiu chodzi o to, żeby jak idzie ta wielka fala, nie dać się jej przykryć, tylko brać deskę surfingową i na nią wskakiwać.
Zauważyłam, że lubisz dzielić się w stories na Instagramie przemyśleniami na temat tego, czym jest self love i self care. Wiele osób zgadza się z twoimi spostrzeżeniami. Wyjaśnij więc, co dla ciebie oznaczają te dwa pojęcia.
Miłość do siebie to ambicja, bo życie jest oceanem, paletą możliwości i doświadczania wszystkiego, o czym zresztą mówi Kasia Miller, psycholożka. Uważam, że self love jest przeciwieństwem nieustannego katowania się własną krytyką i obwinianiem się, tylko przyzwoleniem na to, żeby dać sobie więcej czułości i przestrzeni, kiedy mamy gorszy dzień.
Bądź swoim przyjacielem zwłaszcza w tych trudnych momentach, obejmij się rękami, pocałuj w ramiona i powiedz sobie: "Jestem przy tobie, nie dzieje się tak, jakbyś chciał, ale damy sobie radę". Z drugiej strony, nie powinniśmy naginać miłości do siebie do jakichś skrajnych sytuacji, bo w rozwoju duchowym możemy przez to wrócić do punktu wyjścia. W dzisiejszych czasach pracoholizm jest passe w tym znaczeniu, kiedy ciągle ktoś narzeka, że ma nawał pracy, ale są też osoby, które własne lenistwo tłumaczą miłością do siebie. Myślę, że nicnierobienie i tłumaczenie tego jako self love, to oszukiwanie siebie. My doskonale wyczuwamy, kiedy leżenie na kanapie trzeci dzień z rzędu jest z lenistwa, a kiedy z miłości do siebie. Oczywiście wykluczam tu depresję, bo to osobny, trudny temat i z pewnością sytuacja wymagająca wsparcia i pomocy.
Czytaj też: #Selfcare. "Każde ciało zasługuje na szacunek. XS, XXL, z owłosieniem czy przebarwieniami"
Jak dbasz o swój dobrostan i jakie masz rytuały, które są dla ciebie ważne?
Przyjęło się na moim Instagramie powiedzonko: "Bez kawy dzień kulawy", bo dla mnie porannym rytuałem, jak i dla wielu osób, jest kawa. Właściwie to jak jadę na spektakl, to zawsze mam ze sobą banana i kubek kawy. Choć specjalnie mnie ona nie pobudza, bo potrafię wypić kawę o godz. 22 i normalnie pójść spać, to jednak jest to pewien rodzaj przyjemnego przyzwyczajenia, które mi dobrze robi. Teraz moim rytuałem jest też trening wdzięczności, więc przed zaśnięciem dziękuję za cudowny dzień i rano dziękuję za to, że nowy się zaczął i mam kolejny dzień życia. Śmiechem i żartem, chciałbym jeszcze popracować nad tym, żeby przez pierwsze pół godziny po wstaniu z łóżka nie patrzeć w telefon. Jest to dosyć trudne, zważywszy na to, że właśnie wtedy najczęściej odpisuję na wiadomości i maile.
Zauważyłam, że lubisz być sam. Czy dlatego zdarza ci się wyjeżdżać na wakacje solo?
Potrzebuję dużo przestrzeni. Może wynika to z tego, że długi czas już jestem singlem i trochę też się przyzwyczaiłem, że mam więcej czasu na swoje przemyślenia itp. Na wakacjach fajnie jest być ze sobą i swoimi myślami w innej przestrzeni, z dystansu popatrzeć na siebie i świat. Choć dobrze też czasem wyłączyć w głowie to analizowanie wszystkiego i nieustanny dialog ze sobą, bo w nadmiarze bywa to męczące i może stać się natręctwem.
Poza tym lubię niezależność, więc w czasie solo wakacji robię to, co chcę, sam decyduję, kiedy pójdę na coś do jedzenia, utnę sobie drzemkę, z nikim na nic nie muszę się umawiać, ani do nikogo dostosowywać. Uwielbiam się wtopić w miasto i nim pożyć, wejść w boczną uliczkę, napić się kawy. Tłumy w okolicach turystycznych atrakcji mnie odstraszają, zawsze wtedy w mojej głowie uruchamiają się jakieś klaustrofobiczne myśli i chcę stamtąd jak najszybciej uciec. Dlatego takie solo wyjazdy bardzo lubię, co nie znaczy, że wakacje z grupą znajomych i przyjaciół mnie męczą. Wręcz przeciwnie, lubię być z ludźmi, żartować, bawić się.