UrodaSkracanie palców u nóg – poprawa wyglądu czy niebezpieczna fanaberia?

Skracanie palców u nóg – poprawa wyglądu czy niebezpieczna fanaberia?

26.02.2014 12:47, aktualizacja: 08.06.2018 14:34

Lubisz chodzić w szpilkach i sandałach, ale martwisz się, że twoje stopy nie wyglądają tak idealnie jak na zdjęciach w kolorowych magazynach? Medycyna estetyczna znalazła już rozwiązanie problemu – chirurgiczną korekcję palców, na którą decyduje się coraz więcej Polek. Zabiegi budzą spore kontrowersje w świecie lekarskim, są jednak dowodem na coraz bardziej przesuwające się granice poprawiania natury.

Lubisz chodzić w szpilkach i sandałach, ale martwisz się, że twoje stopy nie wyglądają tak idealnie jak na zdjęciach w kolorowych magazynach? Medycyna estetyczna znalazła już rozwiązanie problemu – chirurgiczną korekcję palców, na którą decyduje się coraz więcej Polek. Zabiegi budzą spore kontrowersje w świecie lekarskim, są jednak dowodem na coraz bardziej przesuwające się granice poprawiania natury.

- Może ktoś uzna to za fanaberię, ale wcale się tym nie przejmuję. Po prostu uważam, że mam zbyt długie i krzywe palce u jednej z nóg, dlatego zamierzam coś z tym zrobić – tłumaczy Kasia z Krakowa, która za kilka tygodni przejdzie zabieg korekcji stopy. - Chyba nie ma nic dziwnego w tym, że najzwyczajniej w świecie chcę latem założyć bez skrępowania sandałki i czuć się na luzie – dodaje. Problem z akceptacją wyglądu swoich stóp dotyczy wielu kobiet, ponieważ ta część ciała często odbiega od wyidealizowanych zdjęć pojawiających się w kolorowych magazynach. Dyskomfort dotyczy zwłaszcza nadmiernej długości drugiego i trzeciego palca w stosunku do palucha. Szacuje się, że u co piątego człowieka występuje tzw. grecka budowa – najdłuższy jest wówczas drugi palec stopy.

Coraz więcej kobiet decyduje się na chirurgiczną korekcję natury i skrócenie palców. Przede wszystkim ze względów estetycznych, ale niekiedy także praktycznych, ponieważ nieproporcjonalna budowa stopy może utrudniać chodzenie, szczególnie w butach na wysokim obcasie albo ściskających palce. Konsekwencją jest ból powodowany punktowym naciskiem, a czasem także stany zapalne. W skrajnych wypadkach pojawia się trwale zniekształcająca deformacja, zwana „palcami młotkowatymi”.

Operacja wcale nie błaha

Naprzeciw oczekiwaniom kobiet marzących o pięknych stopach wyszła medycyna estetyczna. Chirurgiczne zabiegi skracania palców już kilka lat temu stały się bardzo popularne w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio moda na tego typu korekcję niedoskonałości dotarła także nad Wisłę.

Cena takiej usługi zaczyna się od 3 tys. zł. Podczas zabiegu przeprowadzanego w znieczuleniu miejscowym usuwa się mały kawałek kości ze środkowej części palca, a następnie naciąga nadmiar skóry. Na zakończenie palec jest stabilizowany za pomocą drutu (usuwanego po około miesiącu) lub wchłanialnego implantu, który rozpręża się w kości i ją stabilizuje.

Okres gojenia trwa zwykle cztery tygodnie, a w tym czasie należy używać specjalnych butów usztywniających, z twardą podeszwą nie pozwalającą stopie na przesuwanie się. Zabieg nie jest skomplikowany, ale specjaliści ostrzegają, że – jak każda operacja – niesie ryzyko poważnych powikłań: infekcji, blizn, braku czucia, opuchlizny czy nadwrażliwości. Dlatego dr Krzysztof Bryłka, chirurg z warszawskiej Poradni Chorób Stopy, unika operowania stóp ze względów czysto kosmetycznych. - Zdarzają nam się pacjenci z takimi oczekiwaniami, ale wbrew pozorom to nie jest błaha operacja, w jej trakcie wycinamy przecież część kości. Palce są obrzęknięte nawet do trzech miesięcy – tłumaczy w rozmowie z „Newsweekiem”.

Ach, te kompleksy…

Popularność zabiegów skracania palców u stóp rośnie błyskawicznie, podobnie jak zainteresowanie całą „branżą poprawiania urody”. Najlepiej widać to w Stanach Zjednoczonych, gdzie notowane są kolejne rekordy – w 2012 roku Amerykanie poddali się 14 milionom operacji plastycznych i wydali na nie blisko 11 miliardów dolarów! W naszym kraju takie statystyki nie są prowadzone, ale kliniki medycyny estetycznej także nie mogą narzekać na brak zajęcia. Szacuje się, że np. około 7 tysięcy Polek co roku decyduje się na korekcję piersi.

Wiele takich decyzji wynika z kompleksów – tylko cztery na sto spytanych przez TNS OBOP mieszkanek kraju nad Wisłą uważa się za atrakcyjne. Pozostałe chciałyby coś zmienić. 90 proc. Polek z wyższym wykształceniem poddałoby się operacji plastycznej, gdyby mogło. Dwie trzecie marzy o poprawieniu twarzy, połowa brzucha, co czwarta ud.

- Tak źle jeszcze nie było. (…) Niezadowolone ze swojego wyglądu są już dziś 10–11-letnie dzieci, większość to dziewczynki. Chłopcy zaś dzielą się na tych, którzy chcą schudnąć, i tych, którzy chcą nabrać masy. Procesy globalizacji promujące jednakowe wzorce pod każdą szerokością geograficzną dołożyły swoje. Niezadowolenie z ciała staje się normatywne. Na tym żerują koncerny kosmetyczne, farmaceutyczne i wiele innych sprzedających iluzję. Oraz różni guru od fitnessu, styliści – mówi w „Polityce” prof. Katarzyna Schier z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Wyszczuplanie języka

Kompleksy i potrzebę idealnego wyglądu wykorzystuje również chirurgia plastyczna, które jest w stanie zaoferować coraz więcej. Kobiety lubiące paradować w szpilkach mogą już nie tylko skrócić palce u stopy, ale również wstrzyknąć w jej podbicie specjalny wypełniacz, który przez około pół roku złagodzi uciążliwości związane z noszeniem niezbyt wygodnych butów. W Stanach Zjednoczonych takie zabiegi noszą nazwę „Loub Jobs”, wywodzącą się od nazwiska Christiana Louboutina, twórcy uwielbianych przez gwiazdy szpilek z charakterystyczną czerwoną podeszwą.

Choć wśród najpopularniejszych zabiegów wciąż dominują „tradycyjne” korekcje piersi czy nosa, w ostatnich latach pojawia się dużo nowości, np. implanty podbródka. Niektóre kobiety decydują się nawet na… wyszczuplenie języka (wszczepia się w niego kawałek plastiku) czy implanty strun głosowych (pozwalają zachować młody głos). W Azji hitem jest zabieg „Smile Lipt” – dzięki podniesieniu kącików ust twarz sprawia wrażenie bardziej pogodnej.

Jednak za dążeniem do perfekcji często czai się autoagresja i głęboka niechęć do własnego ciała. Następne operacje, zamiast poprawiać urodę, zaczynają coraz bardziej oszpecać.

Można się o tym przekonać, oglądając przerażające zdjęcia Jocelyn Wildenstein, która od 30 lat jest regularną bywalczynią gabinetów chirurgicznych.

Rafał Natorski/(gabi), kobieta.wp.pl

POLECAMY: