Skutki ekonomiczne koronawirusa. "Gdybym nie pracowała, moglibyśmy nie dać rady"
Mąż Natalii co miesiąc dostaje wysokie wynagrodzenie. Spokojnie starcza im na dostatnie życie, a pozostałą część pieniędzy małżonkowie przelewają na konto oszczędnościowe. Mimo to kobieta nigdy nie chciała porzucić pracy. Teraz w obliczu pandemii koronawirusa utwierdziła się w swoim przekonaniu.
23.03.2020 | aktual.: 23.03.2020 13:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Natalia nigdy nie chciała pracować wyłącznie hobbistycznie. Pomimo wysokich zarobków męża sama starała się o dobrze płatną pracę. W ten sposób zapewniła sobie komfort psychiczny. "Teraz utwierdziłam się w przekonaniu, że miałam rację. Nie wiem, co będzie dalej, gdy koronawirus zniknie. Może wszystko wróci do normy, ale jeśli nie, to dwójka zarabiających ludzi sprawia, że rodzina może mieć plan B" – tłumaczyła na forum WP Kafeteria.
"Oczywiście możemy oboje stracić pracę, bo nasze firmy upadną. Tylko na pewno łatwiej szukać nowej pracy, jak się ma 10 lat doświadczenia, niż puste CV w wieku 30+. W cięższych czasach takie kobiety są na straconej pozycji. Nawet na kasę będzie ciężko się dostać" – zaznacza Natalia.
Skutki kwarantanny
Internauci jednogłośnie przyznali rację Natalii. Uważają, że kwarantanna odbije się na wszelkich aspektach naszego życia."Myślę, że te kilka miesięcy kwarantanny i zamkniętych biznesów zmieni dużo w naszym podejściu do życia. Masz rację, pieniądze są ważne, trzeba za coś żyć i wielu osobom teraz przyjdzie to zauważyć, że rzeczy z nieba nie spadają, a rachunki same się nie płacą. Może potrzebna była taka sytuacja jak teraz, żeby ludzie się zatrzymali i przeanalizowali hierarchię wartości" – sądzi Katarzyna z Rzeszowa.
Daniel z kolei zauważa, że głównymi ofiarami kryzysu pandemicznego będą turystyka, gastronomia i wszelkie branże powiązane z działalnością kulturalną. "Biura podróży, restauracje, kina, teatry, baseny czy siłownie potrzebują klientów, bez których przestaną istnieć. Ludzie z najsłabszym wykształceniem są najmniej narażeni na bezrobocie, bo pracownik produkcji czy magazynier zawsze będzie potrzebny. Świat po wirusie się zmieni, czy tego chcemy, czy nie" – zauważa.
Następna internautka podzieliła się osobistą historią i spostrzeżeniami. "Mam znajomą, której miejsce pracy upadło kilka miesięcy temu. Dostała oczywiście odprawę w wysokości trzymiesięcznej wypłaty, ale nie pracowała na cały etat. Jej mąż ma własny mały biznes, ale teraz własne działalności ucierpią. Do tego mają małe dziecko" – opisuje forumowiczka.
"U nas nie zanosi się na to, by mój pracodawca miał zwalniać ludzi, wręcz przeciwnie – potrzebują pracowników. Wiem, że nawet jakby musieli mi obciąć godziny, to najpierw wyślą mnie na 100 proc. płatne chorobowe na dwa tygodnie. Mój mąż zarabia znacznie lepiej ode mnie i z jego pensji moglibyśmy spokojnie żyć. Byłoby to skromne, zwykłe życie, ale nie biedowalibyśmy. I tu niezwykle 'cieszy' nas to, że mamy oszczędności. Gdybyśmy oboje stracili pracę to przez 6, a może i 7 miesięcy przeżylibyśmy bez źródła dochodu" – dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl