Sportretowały polską starość. "Nie określa jej wyłącznie samotność, bieda i choroba"

Sportretowały polską starość. "Nie określa jej wyłącznie samotność, bieda i choroba"

Ponad milion seniorów w Polsce wymaga opieki długoterminowej - zdjęcie ilustracyjne
Ponad milion seniorów w Polsce wymaga opieki długoterminowej - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images
Sara Przepióra
13.04.2024 06:50

Polskie społeczeństwo się starzeje. Wypieranie tematu starości nie sprawi jednak, że przestanie nas dotyczyć - mówią Grażyna Latos i Elżbieta Strzałkowska, autorki zbioru reportaży i rozmów o starości pt. "Jak złodziej przyszła".

Sara Przepióra, Wirtualna Polska: Dlaczego starość "przychodzi jak złodziej"?

Grażyna Latos: Ponieważ długo i dyskretnie się zakrada. Nie zawsze daje się od razu zauważyć. Pozwala nam cieszyć się względnie dobrą sprawnością i zdrowiem, aby później znienacka zaskoczyć. Bywa, że niespodziewanie wywraca życie do góry nogami.

Elżbieta Strzałkowska: Starość nam o sobie nie przypomina. Zresztą sami odsuwamy myśli o niej. Jesteśmy tak zaaferowani codziennością, obowiązkami i planami, że nie zauważamy, jak kładzie cień na życie. Moja matka mówi, że starość to rozczarowanie życiem przez rzeczy, które kiedyś bardzo chciało się zrobić, nigdy nie zrobiło i już nie zrobi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Złodziej kradnie, a przecież starość może nam też wiele podarować.

G.L.: Owszem, a świetnym tego przykładem jest moja ciocia, jedna z bohaterek naszej książki, która nie zrezygnowała z marzeń, nawet gdy skończyła 80 lat. Dalej odkładała pieniądze na podróże i uczyła się angielskiego, żeby wyjechać do Londynu. Jeszcze więcej czytała. Od cioci nauczyłam się, że starość może być przestrzenią na robienie rzeczy, które lubimy i rezygnacją przynajmniej z części zajęć, na które nie mamy ochoty.

E.S.: Starość to także przestrzeń na autorefleksję. Możemy przyjrzeć się swojemu życiu: poukładać wspomnienia, podsumować swoje decyzje - lepsze i gorsze, spojrzeć na wszystko z perspektywy.

Z danych GUS wynika, że na koniec 2022 roku w Polsce było prawie 10 milionów osób powyżej 60. Seniorzy, choć tworzą dużą grupę społeczną, są spychani na margines populacji. Dlaczego nie chcemy zauważać starości?

G.L.: Współczesny świat ceni sobie innowacyjność, wydajność i mobilność. To nie są cechy, które przypisalibyśmy starości. Myślę, że to właśnie dlatego wiele osób instynktownie się od niej odwraca. Filozof Tomasz Stawiszyński powiedział w rozmowie z nami, że starzy ludzie przypominają nam o tym, co nas czeka, ale czego nie chcemy.

My chcemy cieszyć się młodością, żyć tu i teraz, bez zamartwiania się o to, co stanie się później. Nasza beztroska nie zmieni jednak faktu, że polskie społeczeństwo się starzeje. Wypieranie tematu starości nie sprawi, że przestanie nas dotyczyć. Dlatego powinniśmy się nauczyć mówić o niej uczciwie. Przedstawiać ją taką, jaka jest naprawdę.

Jaka jest więc polska starość?

E.S.: W trakcie pracy nad książką odkryłyśmy, jak bardzo jest różnorodna. Nie określa jej wyłącznie samotność, bieda, choroba i śmierć. Na starość składa się pasja, radość z życia oraz miłość - także ta romantyczna i przekorna. Seniorzy stanowią grupę, w której różnica wieku między poszczególnymi osobami może wynieść 20 czy 30 lat. To cały przekrój odmiennych osobowości, ale też rzesza ludzi o bardzo różnej fizycznej, psychicznej i umysłowej sprawności.

Na ten moment ponad milion seniorów w Polsce wymaga opieki długoterminowej, jest przewlekle lub obłożnie chora. To zresztą najczęstsza obawa, która przewija się w historiach bohaterów waszych reportaży.

G.L.: To prawda, choć na początku założyłyśmy, że seniorzy boją się głównie samotności. Okazało się jednak, że bycie ciężarem dla innych i brak kontroli nad własnym losem przeraża ich znacznie bardziej. Mówimy o ludziach, którzy przez większość życia cenili sobie swoją samodzielność. Teraz muszą na kimś polegać. Wielu nie czuje się już potrzebnymi. Część myśli, że ich pogarszający stan zdrowia sprawia, że są już wyłącznie obciążeniem dla bliskich. To trudne.

E.S.: Dobra wiadomość jest taka, że mamy w dużym stopniu wpływ na to, jak potoczą się ostatnie lata naszego życia. Potraktujmy starość jak projekt, do którego musimy się dobrze przygotować. Dajmy sobie szansę, żeby jego realizacja choć w części przebiegła po naszej myśli. Dbajmy o prawidłową dietę, ruch, dobrostan psychiczny. O relacje z bliskimi, o radość i hart ducha. Lęk i izolacja z pewnością w tym nie pomoże. Mówię tu zarówno o starszych, jak i młodszych pokoleniach, które mają jeszcze szansę przygotować się do własnej starości, ale też starości swoich rodziców.

W Polsce systemowe rozwiązania opieki nad seniorami zawodzą. Niemal cała odpowiedzialność spada na barki młodszych pokoleń. Co możemy zrobić, żeby zająć się bliskimi na starość, ale jednocześnie nie rezygnować z życia?

G.L.: Decyzja o tym, jak zająć się bliskimi na starość, nie jest łatwa, zwłaszcza że państwo nie wspiera oddolnych inicjatyw, a domowi opiekunowie nierzadko muszą rezygnować z pracy, aby zapewnić rodzicom czy dziadkom odpowiednie wsparcie. Nie każdy może sobie na to pozwolić. Jeśli czujemy, że nasza opieka nad rodzicami nie ma sensu z różnych względów, warto zorganizować ją inaczej.

Możemy skorzystać z pomocy wytchnieniowej, czyli krótkotrwałej opieki specjalistów. Polega na niej jedna z bohaterek naszej książki, przekazując opiekę nad matką, w ramach pomocy wytchnieniowej, dwa razy w tygodniu w kompetentne ręce. W tym czasie wychodzi do fryzjera, kina, teatru czy na samotny spacer i odpoczywa od codziennych trosk.

E.S.: Pamiętajmy, że mamy prawo prosić o pomoc. Opieka nad seniorem, zwłaszcza w procesie otępiennym, jest ogromnym wyzwaniem. Pochłania energię, czas i może okazać się niewystarczająca dla starszych osób wymagających specjalistycznej pomocy z zakresu geriatrii.

W takich przypadkach rozważamy przekazanie rodziców do całodobowych prywatnych lub państwowych domów opieki. Jak o życiu w domach opieki społecznej mówią seniorzy?

E.S.: DPS-y to samotnie. Pan Staszek, mieszkaniec jednej z warszawskich placówek, twierdzi, że "dla niektórych życie tutaj to złapanie Pana Boga za nogi - dla innych zło konieczne i koniec świata". W DPS-ie, w którym przebywa, jest 90 seniorów. Choć mieszkają w jednym budynku, żyją obok siebie, nie nawiązują kontaktów, nie chcą ze sobą rozmawiać. Poznałam tam dwie panie mieszkające od lat we wspólnym pokoju. Przyznały, że witają się ze sobą rano, a później, w ciągu dnia, nie zamieniają ze sobą ani jednego słowa.

G.L.: DPS Staszka nie jest wyjątkiem. Jedna z naszych bohaterek trafiła niedawno do domu opieki dla kombatantów. Zdecydowała się na przeniesienie z własnego mieszkania do publicznej placówki, ponieważ zdarzały jej się upadki i nie czuła się bezpiecznie, mieszkając sama. W DPS-ie może liczyć na specjalistyczną pomoc, ma własną kawalerkę z kuchnią i łazienką. Ale nie jest szczęśliwa - cierpi z powodu braku kontaktu z ludźmi. Jest samotna i jednocześnie nie może się przemóc, żeby nawiązać relacje z innymi mieszkańcami domu. Nie chce się do nikogo zbliżyć.

Co jest powodem tej niechęci?

E.S.: Myślę, że wpływ ma na to smutek, jaki wypełnia DPS, widok osób z niepełnosprawnością, chorujących, zależnych od innych, samotnych. To też tęsknota za swoim domem. Dlatego tak ważne jest, żeby starsze osoby mogły mieszkać we własnych mieszkaniach, wśród bliskich osób, tak długo, jak pozwala na to zdrowie.

G.L.: Seniorzy mogą żyć razem i czerpać z tego radość, ale muszą być spełnione konkretne warunki. Jednym z nich jest brak przymusu. A im więcej wolności i decyzyjności, tym lepiej. Dobrym przykładem są tu cohausingi senioralne, czyli formy mieszkalnictwa wspólnotowego, zapewniające balans pomiędzy tym, co prywatne i tym, co wspólne, które funkcjonują m.in. w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

O miejscach wspólnych i ich przeznaczeniu decydują mieszkańcy, co znacznie różni je od DPS-ów, w których seniorzy często nawet nie tyle żyją, co egzystują obok siebie. W cohausinoach mają możliwość mieszkania po sąsiedzku ze swoimi starszymi przyjaciółmi, socjalizacji czy wspólnej pracy nad budową społeczności, jakiej potrzebują.

Czy cohausingi senioralne mogłyby sprawdzić się także w Polsce?

G.L.: Zdecydowanie. I zaczęliśmy już nawet stawiać pierwsze kroki w tym obszarze, ale na razie jest to duża nowość, z którą społeczeństwo raczej musi się jeszcze oswoić.

E.S.: Według prognoz GUS-u w 2030 roku aż 53 proc. gospodarstw jednoosobowych będzie prowadzonych przez osoby w wieku co najmniej 65 lat. W roku 2050 roku Polska będzie jednym z krajów Europy o najbardziej zaawansowanym procesie starzenia się populacji. Nie uciekniemy od starości, ale możemy sprawić, że będzie nam upływać przyjemniej i lżej. Cohausingi to jedno rozwiązanie, drugim powinno być dostosowywanie mieszkań seniorów do ich potrzeb.

W Polsce takiego państwowego programu brakuje, a mógłby przecież znacząco odciążyć niewydolny system opieki. Co najważniejsze, umożliwiłby wielu seniorom bezpieczne życie we własnych mieszkaniach, w otoczeniu, które znają, i w którym czują się komfortowo.

Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Sara Przepióra

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (281)
Zobacz także