Sprzątają mieszkania Polaków. Takie komentarze słyszą na co dzień
W sieci roi się od ofert sprzątania mieszkań i wydaje się, że chętnych na takie usługi nie brakuje. A jednak osoby żyjące z tego zajęcia narzekają na inflację i szarą strefę w branży. - Dużo klientów zrezygnowało. Ludzie są zmęczeni, chcą mieć schludne mieszkanie, ale nie mają już na to finansów - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Magda Marczewska, właścicielka firmy sprzątającej.
15.11.2022 | aktual.: 15.11.2022 21:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Na początku działałam sama, a od niedawna mam małą firmę. Startowałam z misją pomocy mamom. Sama nią jestem i wiem, jak wygląda prowadzenie domu, wychowywanie dzieci i łączenie tego z pracą - opowiada Magda Marczewska, właścicielka firmy Projektanci Porządku. - Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to dobra droga dla mnie - odciążać młode mamy tak, żeby miały ogarnięte mieszkanie.
Jej klientki często doskonale potrafią sprzątać, mają świetne metody, ale nie mają na to czasu ani siły. - Nieustannie widzę, jak bardzo są zagonione i nie dają rady, a jednocześnie chcą mieć miły, pachnący dom. Słyszę to od nich: "Cały tydzień pracuję, trzeba byłoby sprzątać w sobotę, a wtedy z kolei chcemy spędzić czas rodzinnie, trochę odpocząć. Dlatego lepiej to delegować" - relacjonuje.
Klientki często otwierają się przed Magdą, szczerze z nią rozmawiają. Ona z kolei jest w szoku, ile z nich jest po epizodach depresji. - Przychodzę do nich na etapie leczenia i po leczeniu. To naprawdę przejmujące. Niektóre z nich biorą na siebie tyle, że są sfrustrowane ogromem obowiązków. Jedna powiedziała mi ostatnio, że cały czas czuje tę presję: zrób karierę, przygotuj dzieciom zdrowe jedzenie, bądź na bieżąco ze wszystkim, przepracuj porządnie osiem godzin, odbierz dzieci, zadbaj o zajęcia dodatkowe, ugotuj... Brakuje im doby – wymienia.
Co z ojcami? Z obserwacji Magdy wynika, że oni też są zaangażowani w życie domowe, jednak większość obowiązków spada na kobiety. - Kiedyś mąż pewnej pani odezwał się do mnie, żebym zaczęła u nich sprzątać. Powiedział mi, że jego żona nie daje rady, bo chce, żeby cały czas było czysto i zamiast odpocząć, codziennie po pracy szoruje. Poprosił, żebym raz na jakiś czas przychodziła, żeby mieszkanie było posprzątane i żeby ona miała trochę luzu – opisuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bierze 80 zł za godzinę "odgracania". "Usłyszałam kiedyś komentarz, że to więcej niż zarabia lekarz"
Magda podkreśla, że inflacja robi swoje. - Dużo klientów zrezygnowało. Ludzie są zmęczeni, chcą mieć schludne mieszkanie, ale ponieważ nie mają już na to finansów, coraz więcej osób decyduje się na sprzątanie raz na dwa tygodnie albo raz na miesiąc. Wcześniej standardem był serwis u kogoś raz w tygodniu - podkreśla.
Do tego dochodzi szara strefa, która - jak podkreśla Magda - w tej branży jest ogromna. Kobieta nieraz widzi w sieci oferty sprzątania za symboliczne stawki. - Ja nie mogę sobie na to pozwolić. Prowadzę firmę, muszę płacić pracownicom, opłacić ZUS i składki - mówi.
Ostatnio natrafiła na ofertę sprzątania za 19 zł za godzinę, bez faktury, bez umowy. Tymczasem niektóre osoby z wiedzą i doświadczeniem biorą nawet 50 zł za godzinę. Ona sama działa też w declutteringu, czyli odgracaniu przestrzeni.
- Wchodzisz w chaos, nad którym musisz zapanować. Przykład? Ostatnio skontaktowała się ze mną dziewczyna w siódmym miesiącu ciąży. Jakiś czas temu wprowadzili się z mężem do nowego mieszkania i cały czas żyją na pudłach. Zaraz dziecko, nowe rzeczy, a oni nie dają rady porządnie się zorganizować. Pomogłam klientce wszystko poukładać, posprzątać, posegregować, poradziłam, co sprzedać albo oddać - opowiada Magda.
Stawka za takie usługi jest jeszcze wyższa. Kobieta bierze za to 80 zł za godzinę. - Nie dla każdego to jest okej. Usłyszałam kiedyś komentarz, że to więcej niż zarabia lekarz. Taka praca jednak wymaga czasu, środków i przede wszystkim doświadczenia.
Magda nie ma nieprzyjemnych doświadczeń z klientami. Częściej to oni wręcz przepraszają ją i jej pracowników za bałagan. Czasem jednak zdarzają się próby naciągnięcia - posprzątania czy zrobienia czegoś "przy okazji".
- Moja pracownica zgodziła się posprzątać terrarium pająka jednej rodzinie, u której pracuje. Klienci wyczuli, że nie jest zbyt asertywna i poprosili, żeby może przy okazji... nakarmiła ich pupila - opowiada.
"Za niski koszt usługi chciała jak najwięcej idealnej pracy"
Małgorzata Ziętek mieszka i pracuje w Radomiu. Sprzątaniem na stałe zajmuje się od kwietnia, wcześniej była to dla niej praca dorywcza. Ona z kolei wycenia pracę na podstawie metrażu wnętrza, dodatkowo płatne jest mycie okien, piekarnika, lodówki czy kuchenki mikrofalowej. Zwraca też uwagę na używane środki i rodzaj miejsca – gabinety lekarskie wycenia zupełnie inaczej niż domy czy mieszkania.
- Zawsze wyceniam sprzątanie na miejscu. Standardowo kosztuje to 6 zł za metr kwadratowy, gruntowne czyszczenie - około 10-12 zł - mówi.
Małgorzata też widzi wpływ inflacji na podejście klientów. - Pamiętam, jak pewna pani powiedziała, że ma określony budżet na sprzątanie. W tym przypadku była to kwota 300 zł za sprzątanie dużego domu. Wiedziałam, że ją stać, żeby zapłacić uczciwą stawkę osobie, która przecież dla niej pracuje, tymczasem ona oczywiście się targowała i za niski koszt usługi chciała jak najwięcej idealnej pracy.
Ona również słyszała porównania do zarobków lekarza. - Dziś osoby, które tak mówią, omijam z daleka - zastrzega.
Z drugiej strony, jak opisuje, sama raczej spotyka osoby, które wolą zapłacić więcej, niż ryzykować utratę pieniędzy przy usłudze gorszej jakości. - Nie każdy też jest uczciwy. Słyszałam o przypadku zatrudnienia pani za stawkę godzinową. Zamiast jednej przyszły trzy, a na koniec okazało się, że pracowały osiem godzin – a z metrażem, który miały posprzątać, spokojnie można poradzić sobie w cztery-pięć godzin, dlatego ja wolę stawkę za całość i usługi ekstra. Zdarzało się też, że dostawałam telefony od właścicieli mieszkań, żeby uratować ich po wizycie osób, które nie miały pojęcia o sprzątaniu i narobiły więcej strat niż pożytku - relacjonuje Małgorzata.
Co można zobaczyć w mieszkaniach Polaków?
- Co kryją mieszkania Polaków? Z najbardziej hardcorowych rzeczy widziałam na przykład tuszę nieżywego królika, kał i mocz rozpryskane na ścianie i meblach, robactwo wszelkiej maści i sierść w naprawdę dużej ilości - wspomina Małgorzata. - Ale były też nieoficjalne "domy rozrywki" i pokoje zabaw z gadżetami dla dorosłych.
Najczęściej zaskakiwał ją brud, który był zbierany latami oraz duże oczekiwania, aby to zrobić szybko i tanio. - Na przykład pewna klientka z brudnej kuchenki kładła jedzenie na podłodze, na której znajdowały się odchody królika.
- Często znajduję też rozsypaną gotówkę, nawet większe sumy. Oczywiście wszystko wraca do właściciela, bo uważam, że uczciwość jest w tej branży kluczowa - podkreśla kobieta.
Obecnie Małgorzata ma raczej klientów, którzy - podobnie jak w przypadku Magdy - wręcz sprzątają przed jej przyjściem. W przyszłości chciałaby skupić się na sprzątaniu dla osób VIP i celebrytów. - Tam wszystko jest sprecyzowane, pracownik musi być zaufany, mieć wykupioną polisę i legalnie działającą firmę. Jak na razie zdarzyło mi się sprzątać u jednego radomskiego sportowca oraz lekarzy.
Małgorzata podkreśla też, że sprzątanie to nie tylko pomachanie ściereczką od kurzu czy umycie podłóg, ale też estetyka, dokładność i wiele innych umiejętności. Jak w każdej branży, tak i tutaj trzeba się dokształcać, korzystać z kursów czy wiedzy bardziej doświadczonych pracowników.
- Funkcjonuje też dużo stereotypów, chociażby odnośnie do wykształcenia, a większość moich koleżanek i kolegów ma studia wyższe. Znam byłą kierowniczkę w banku, nauczycieli czy osoby po studiach prawniczych, które tak pracują - dodaje.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl