GotowaniePrzepisyStrach przy śniadaniu – wszystko o śniadaniu kontynentalnym

Strach przy śniadaniu – wszystko o śniadaniu kontynentalnym

Śniadanie kontynentalne to straszak dla polskich turystów. W naszym kraju tego typu lekki posiłek jest wyśmiewany jako francuska fanaberia. Powszechnie uważa się, że nie można się nim najeść, a jego cena w hotelach jest wręcz nieprzyzwoicie wyśrubowana.

Strach przy śniadaniu – wszystko o śniadaniu kontynentalnym
Źródło zdjęć: © sxc.hu

14.11.2011 | aktual.: 28.08.2018 11:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jesteśmy w stanie o wiele więcej zapłacić za wycieczkę, by już z samego rana porządnie napełnić brzuch. Tymczasem nasze rodzime śniadaniowe nawyki na południu Europy budzą co najmniej zdziwienie...

W tym stosunku do śniadań zawiera się cała ogromna różnica pomiędzy chowanymi w chłodzie ludźmi Północy i Wschodu, a tymi, którzy w słońcu wygrzewają się przez niemal cały rok. Śniadanie kontynentalne to bowiem francuski pomysł na lekkie rozpoczęcie dnia. Obowiązkowo musi być kawa, świeżutki maślany croissant, miód, dżem, trochę masła, ewentualnie szklanka świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Dostarczamy w ten sposób organizmowi nie tylko energetyzującej kofeiny, ale również krzepiącego cukru.

Włosi w tym słodkim minimalizmie posunęli się jeszcze dalej. Kto jadał u nich „domowe” śniadania, ten wie w czym rzecz. Włosi oprócz kawy raczą się bowiem wszelkiej materii ciasteczkowymi rożkami i broszkami, a na coś „większego” trzeba poczekać co najmniej do sjesty. Kiedyś w Wenecji „signora” w naszym hotelu, po wyraźnym buncie Amerykanów, dołączyła do tych słodkich wariacji kilka plastrów żółtego sera, obrzydliwy chleb tostowy, oraz mikroskopijne ilości masła i dżemu. Na tym jednak śniadaniowa rewolucja nad Canale Grande się skończyła.

Hiszpanie jedzą nieco więcej na śniadanie, choć też zaczynają głównie od kawy i słodkiego. Niezwykle popularna jest u nich „tostada”, czyli gruba pajda chleba opiekana na złoto i posmarowana lekko rozpuszczonym masłem. Do tego świetnie nadaje się kawa z mlekiem i dżem z gorzkich pomarańczy. Na szczęście dla wygłodniałych turystów na Półwyspie Iberyjskim dopuszcza się jednak na śniadanie też kilka słonych „konkretów”. Można tutaj bez problemu dostać kawałek „tortilla de patatas”, czyli omletu pieczonego z ziemniakami. W wielu miejscach przygotowują też od rana omlet z szynką i pomidorami. Wszędzie dostaniemy także klasyczną białą bagietkę posmarowaną musem pomidorowym i obłożoną popularną hiszpańską szynką „serrano”. W Kraju Basków królują natomiast wszelkiej maści rybki i sardynki podawane na dziesiątki sposobów juz od bladego świtu.

Czym dalej na północ tym śniadania robią się cięższe i bardziej pożywne. Prawdziwego Francuza śniadanko serwowane od 7ej rano w Londynie może doprowadzić do rozpaczy. Nawet mój zahartowany żołądek reagował dość nietypowo na te mocne, angielskie propozycje. Anglicy nie bawią się w żadne absurdalne sjesty i aż do lunchu nie wychodzą z pracy. Muszę się więc najeść na zapas. Dzień zaczynają od białej fasolki w sosie pomidorowym, ziemniaczanych panierowanych kotletów, smażonych pomidorów, opiekanych kiełbasek, sadzonych jajek i wytopionego chrupiącego bekonu. Do tego dochodzą pajdy tostowanego białego chleba i obowiązkowa herbata z mlekiem. Podobne zwyczaje śniadaniowe przejęli Amerykanie. Na tak zwanej prowincji nikt nie wyobraża sobie początku dnia bez jajek na bekonie z dodatkiem keczupu Heinza. Jeśli komuś to nie odpowiada, to zawsze może wpaść do Starbucks’a na wodnistą kawę i jakieś słodkie ciasteczko.

Polska przynależy raczej do śniadaniowej tradycji niemiecko-skandynawskiej. Od rana króluje u nas obficie zastawiony stół. Ostatnio przejęliśmy też kilka elementów śniadań kontynentalnych. Nadal jednak zamiast rogalika z dżemem, wolimy bułkę z szynką, jajecznicę na boczku, kilka rodzajów sera, parówki z wody, twarożek ze szczypiorkiem, a nawet zupę mleczną z zacierką. Dlatego więc polscy turyści uwielbiają niemieckie hotele, które do rachunku wliczają śniadanie. Od rana nakładać sobie tam można na talerz nie tylko chrupiące bułeczki, ale też wiedeńskie parówki, mortadele, szynkę, suche kiełbasy, plastry rozmaitych serów, pasztety, jajka gotowane na twardo i obowiązkową „Fleischsalat” z dużą ilością siekanych konserwowych ogóreczków, cebuli i majonezu. Na koniec zaś dopchać się można rogalikiem z miodem lub dżemem i popić wyborną kawą. Jednocześnie ci którzy dbają o linię, mogą pomęczyć się nad rozmaitymi płatkami kukurydzianymi z mlekiem i jogurtem, w różnych owocowo-czekoladowych wariacjach.

Gdyby ktoś uznał takie poranne potrawy za zbyt obfite, niech przypomni sobie zwyczaje kulinarne, które panowały np. w polskich bogatych domach jeszcze niecałe sto lat temu. Dawne książki kucharskie radzą, by na drugie śniadanie podawać „starodawne polskie potrawy”, takie jak: kiełbasa z kapustą lub sosem, zrazy, bigos, peklówka, szynka na gorąco i zimne wędliny, a także masło i ser jako dopełnienie śniadania. Jak pisała Maria Śleżańska w 1904 roku: „przy takich sycących potrawach gorzka lub jaka korzenna wódka jest konieczną”.

(mk/sr)

kulturatradycjamaciej kucharski
Komentarze (0)