Blisko ludziStrajku nauczycieli nie będzie. Pedagogów przy tablicy też nie

Strajku nauczycieli nie będzie. Pedagogów przy tablicy też nie

Po fiasku strajku i deformie edukacji Justyna zupełnie się załamała. Chciała rzucić pracę. Lekarz zasugerował roczny urlop dla poratowania zdrowia. Nie jest jedyną nauczycielką, która skorzysta z tego prawa.

Strajku nauczycieli nie będzie. Pedagogów przy tablicy też nie
Źródło zdjęć: © iStock.com
Aleksandra Kisiel

Koniec sierpnia. Rok temu była już w szkole. Rada pedagogiczna, szykowanie planów nauczania, pomoc w układaniu planu zajęć, ostatnie rozliczenia projektów finansowanych przez UE. Dziś Justyna jest w domu. W szkole ostatni raz była 27 kwietnia. Gdy ZNP ogłosiło zawieszenie strajku, Justyna się załamała.

Gorzkie konsekwencje

– Dyrektor szkoły, w której pracowałam, wręczył wypowiedzenia dwóm strajkującym nauczycielom. To była kropla, która przelała czarę goryczy. Nie mogłam przestać płakać. Jestem członkiem ZNP. W strajk byłam bardzo zaangażowana i wierzyłam, że uda nam się zmienić polską edukację na lepsze. Chociaż trochę. Rząd pokazał nam środkowy palec. Minister edukacji zwiała do Brukseli. A ja wylądowałam u psychiatry – relacjonuje nauczycielka.

Do lekarza zawieźli ją przyjaciele, którzy widzieli, jak bardzo Justyna przeżywa zawieszenie strajku. – Psychiatra zdiagnozował stany lękowe i początki depresji. Justyna dostała leki, po których w końcu przespała całą noc. Pierwszy raz od stycznia, gdy zaczęły się procedury strajkowe.

Nauczyciel z powołania

Justyna w szkole przepracowała 20 lat. Zaczęła tuż po studiach i choć kilka razy nosiła się z zamiarem zmiany zawodu, zawsze wracała do młodzieży. Lubiła tę pracę.

–Zwróciłaś uwagę na czas przeszły? – pyta Justyna. – Straciłam serce do tego zawodu. Całe życie myślałam o innych. O innych dzieciach, o ich rodzicach. Wieczorami, zamiast siadać do lekcji z moimi dziewczynami, siadałam do sprawdzianów i zeszytów dzieci z klasy – wspomina Justyna. Głos zaczyna jej się łamać.

–Dzisiaj myślę o sobie i swojej rodzinie. Mój mąż pracuje za granicą. Inaczej nie dałoby rady utrzymać rodziny. Moja nauczycielska pensja po 20 latach pracy to 2200 zł. Wystarcza na jedzenie dla mnie i córek i czynsz za mieszkanie. Rata kredytu, inne rachunki, ubrania, paliwo i wszystkie inne wydatki są finansowane z pensji męża – wylicza Justyna i dodaje, czasem wstyd jej przed rodziną. Jest wykształcona. Ma talent do nauczania. – A zarabiam mniej niż ta osławiona kasjerka w dyskoncie.

Jeśli nie szkoła, to co?

Ale papierów do Biedronki nie złożyła. Choć kusiła ją perspektywa zostawiania pracy w pracy i braku odpowiedzialności za cokolwiek. W połowie maja Justyna pojechała na kontrolę do lekarza. Nie zauważył poprawy. Zwiększył dawki leków, zalecił psychoterapię i urlop dla poratowania zdrowia.

To rozwiązanie, które przewiduje Karta Nauczyciela. Urlop dla poratowania zdrowia można wziąć maksymalnie na jeden rok szkolny, nie więcej niż trzy razy w całej karierze w edukacji. Prawo do urlopu mają nauczyciele zatrudnieni na pełen etat z siedmioletnim stażem, którzy nie mieli przerw w zatrudnieniu dłuższych niż trzy miesiące.

Justyna jeszcze w maju wystąpiła do dyrektora szkoły z prośbą o skierowanie na badania do lekarza medycyny pracy – tylko on może skierować nauczyciela na urlop dla poratowania zdrowia. Justyna poszła na badania w czerwcu. Jeszcze w ubiegłym roku szkolnym złożyła podanie. Od 1 września 2019 roku do 31 sierpnia 2020 będzie na urlopie.

– Finansowo nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo dostanę gołą pensję. No i nie ma mowy o dodatkowych zarobkach. Ale wiem, że dla mojego zdrowia psychicznego to jedyna szansa. Daję sobie rok na znalezienie nowej pracy. Jeśli się nie uda, pójdę do tej cholernej Biedronki – kwituje Justyna.

Znikający nauczyciele

Nie jest jedyną nauczycielką, która po fiasku strajku straciła serce do zawodu. Na Mazowszu brakuje 2500 nauczycieli. W Małopolsce – 1100. W całej Polsce brakuje blisko 9000 nauczycieli. Ta liczba będzie rosnąć.

– W mojej szkole wypowiedzenia złożyło trzech nauczycieli. W szkole moich córek nie ma anglistów, bo trzech złożyło wypowiedzenia. Nauczycielka informatyki i dwie matematyczki poszły na urlop dla poratowania zdrowia. Na zwolnieniu lekarskim jest moja przyjaciółka, polonistka – wylicza Justyna.

Wśród znajomych nauczycieli, a mam ich coraz mniej, bo masowo odchodzą z zawodu, jest sporo tych, którzy jak Justyna dają sobie rok na znalezienie nowej pracy. W międzyczasie reperują zdrowie psychiczne, struny głosowe czy starają się uporać z efektami życia w ciągłym stresie. No i rujnują domowe budżety, bo urlop dla poratowania zdrowia oznacza drastyczny spadek zarobków.

Cena strajku

Zgodnie z Kartą Nauczyciela przebywając na tego typu urlopie, nauczyciel ma prawo do wynagrodzenia tylko z jednego miejsca pracy. A którego nauczyciela stać na to, by pracować tylko w jednym miejscu? Jeśli miał etat w jednej szkole, godziny w dwóch innych, będąc na urlopie, dostanie wyłącznie zasadnicze wynagrodzenie ze szkoły, w której pracuje na etat. Należą mu się również dodatki socjalne i dodatek za wysługę lat. Nic poza tym.

Ale nauczyciele przyzwyczajeni do kiepskich zarobków zaczynają w końcu myśleć o sobie. A to oznacza, że we wrześniu zamiast do tablicy pójdą do lekarza. Oficjalnie strajku nie będzie. Ale efekty kadrowych braków odczujemy wszyscy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (145)