Strajku nauczycieli nie będzie. Pedagogów przy tablicy też nie
Po fiasku strajku i deformie edukacji Justyna zupełnie się załamała. Chciała rzucić pracę. Lekarz zasugerował roczny urlop dla poratowania zdrowia. Nie jest jedyną nauczycielką, która skorzysta z tego prawa.
28.08.2019 | aktual.: 28.08.2019 15:33
Koniec sierpnia. Rok temu była już w szkole. Rada pedagogiczna, szykowanie planów nauczania, pomoc w układaniu planu zajęć, ostatnie rozliczenia projektów finansowanych przez UE. Dziś Justyna jest w domu. W szkole ostatni raz była 27 kwietnia. Gdy ZNP ogłosiło zawieszenie strajku, Justyna się załamała.
Gorzkie konsekwencje
– Dyrektor szkoły, w której pracowałam, wręczył wypowiedzenia dwóm strajkującym nauczycielom. To była kropla, która przelała czarę goryczy. Nie mogłam przestać płakać. Jestem członkiem ZNP. W strajk byłam bardzo zaangażowana i wierzyłam, że uda nam się zmienić polską edukację na lepsze. Chociaż trochę. Rząd pokazał nam środkowy palec. Minister edukacji zwiała do Brukseli. A ja wylądowałam u psychiatry – relacjonuje nauczycielka.
Do lekarza zawieźli ją przyjaciele, którzy widzieli, jak bardzo Justyna przeżywa zawieszenie strajku. – Psychiatra zdiagnozował stany lękowe i początki depresji. Justyna dostała leki, po których w końcu przespała całą noc. Pierwszy raz od stycznia, gdy zaczęły się procedury strajkowe.
Nauczyciel z powołania
Justyna w szkole przepracowała 20 lat. Zaczęła tuż po studiach i choć kilka razy nosiła się z zamiarem zmiany zawodu, zawsze wracała do młodzieży. Lubiła tę pracę.
–Zwróciłaś uwagę na czas przeszły? – pyta Justyna. – Straciłam serce do tego zawodu. Całe życie myślałam o innych. O innych dzieciach, o ich rodzicach. Wieczorami, zamiast siadać do lekcji z moimi dziewczynami, siadałam do sprawdzianów i zeszytów dzieci z klasy – wspomina Justyna. Głos zaczyna jej się łamać.
–Dzisiaj myślę o sobie i swojej rodzinie. Mój mąż pracuje za granicą. Inaczej nie dałoby rady utrzymać rodziny. Moja nauczycielska pensja po 20 latach pracy to 2200 zł. Wystarcza na jedzenie dla mnie i córek i czynsz za mieszkanie. Rata kredytu, inne rachunki, ubrania, paliwo i wszystkie inne wydatki są finansowane z pensji męża – wylicza Justyna i dodaje, czasem wstyd jej przed rodziną. Jest wykształcona. Ma talent do nauczania. – A zarabiam mniej niż ta osławiona kasjerka w dyskoncie.
Jeśli nie szkoła, to co?
Ale papierów do Biedronki nie złożyła. Choć kusiła ją perspektywa zostawiania pracy w pracy i braku odpowiedzialności za cokolwiek. W połowie maja Justyna pojechała na kontrolę do lekarza. Nie zauważył poprawy. Zwiększył dawki leków, zalecił psychoterapię i urlop dla poratowania zdrowia.
To rozwiązanie, które przewiduje Karta Nauczyciela. Urlop dla poratowania zdrowia można wziąć maksymalnie na jeden rok szkolny, nie więcej niż trzy razy w całej karierze w edukacji. Prawo do urlopu mają nauczyciele zatrudnieni na pełen etat z siedmioletnim stażem, którzy nie mieli przerw w zatrudnieniu dłuższych niż trzy miesiące.
Justyna jeszcze w maju wystąpiła do dyrektora szkoły z prośbą o skierowanie na badania do lekarza medycyny pracy – tylko on może skierować nauczyciela na urlop dla poratowania zdrowia. Justyna poszła na badania w czerwcu. Jeszcze w ubiegłym roku szkolnym złożyła podanie. Od 1 września 2019 roku do 31 sierpnia 2020 będzie na urlopie.
– Finansowo nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo dostanę gołą pensję. No i nie ma mowy o dodatkowych zarobkach. Ale wiem, że dla mojego zdrowia psychicznego to jedyna szansa. Daję sobie rok na znalezienie nowej pracy. Jeśli się nie uda, pójdę do tej cholernej Biedronki – kwituje Justyna.
Znikający nauczyciele
Nie jest jedyną nauczycielką, która po fiasku strajku straciła serce do zawodu. Na Mazowszu brakuje 2500 nauczycieli. W Małopolsce – 1100. W całej Polsce brakuje blisko 9000 nauczycieli. Ta liczba będzie rosnąć.
– W mojej szkole wypowiedzenia złożyło trzech nauczycieli. W szkole moich córek nie ma anglistów, bo trzech złożyło wypowiedzenia. Nauczycielka informatyki i dwie matematyczki poszły na urlop dla poratowania zdrowia. Na zwolnieniu lekarskim jest moja przyjaciółka, polonistka – wylicza Justyna.
Wśród znajomych nauczycieli, a mam ich coraz mniej, bo masowo odchodzą z zawodu, jest sporo tych, którzy jak Justyna dają sobie rok na znalezienie nowej pracy. W międzyczasie reperują zdrowie psychiczne, struny głosowe czy starają się uporać z efektami życia w ciągłym stresie. No i rujnują domowe budżety, bo urlop dla poratowania zdrowia oznacza drastyczny spadek zarobków.
Cena strajku
Zgodnie z Kartą Nauczyciela przebywając na tego typu urlopie, nauczyciel ma prawo do wynagrodzenia tylko z jednego miejsca pracy. A którego nauczyciela stać na to, by pracować tylko w jednym miejscu? Jeśli miał etat w jednej szkole, godziny w dwóch innych, będąc na urlopie, dostanie wyłącznie zasadnicze wynagrodzenie ze szkoły, w której pracuje na etat. Należą mu się również dodatki socjalne i dodatek za wysługę lat. Nic poza tym.
Ale nauczyciele przyzwyczajeni do kiepskich zarobków zaczynają w końcu myśleć o sobie. A to oznacza, że we wrześniu zamiast do tablicy pójdą do lekarza. Oficjalnie strajku nie będzie. Ale efekty kadrowych braków odczujemy wszyscy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl