Surowa woda jednym z najgorętszych i najgłupszych trendów 2018 roku. Ekspert wyjaśnia dlaczego
W New York Times pod koniec grudnia pojawił się artykuł, który picie surowej wody uznał za jeden z najgorętszych trendów 2018 roku. Surowa, czyli nieprzetworzona w jakikolwiek sposób – niefiltrowana i niesterylizowana. Choć kosztuje majątek na jej punkcie oszalały całe Stany Zjednoczone i moda ta dociera również do Polski. Dietetyczka poradni Dietosfera Monika Stromkie-Złomaniec wyjaśnia, dlaczego nie wyjdziemy na tym dobrze.
09.01.2018 | aktual.: 09.01.2018 12:52
Fani surowej wody wierzą, że pijąc ją, zadbają o zdrowie. Lepiej nawodnią organizm oraz dostarczą sobie więcej minerałów. Ponadto, doceniają oni surową wodę za brak fluoru i chloru w składzie. Tymczasem najlepszym sposobem na nawodnienie organizmu jest naturalny izotonik, który można zrobić samodzielnie, a osobom, które nie cierpią z powodu odwodnienia tak naprawdę wystarczy zwykła woda źródlana, mineralna czy nawet kranówka, pita małymi porcjami przez cały dzień (dążąc do około 1,5-2 l/dzień).
- Możliwość picia bezpiecznej czystej wody to jedno z osiągnięć cywilizacji. Powrót do picia wody niefiltrowanej, który wynika z trendu sięgania po wszystko, co organiczne, to krok za daleko. Zapominamy, że z powodu picia wody surowej przed laty dochodziło do wielu zachorowań. To właśnie było przyczyną ingerencji w skład wody – bezpieczeństwo. Powinniśmy o tym pamiętać – komentuje Monika Stromkie-Złomaniec, dietetyczka oraz dodaje: - Surowa woda, nawet z najnaturalniejszych dzikich źródeł, może (ale nie musi) zawierać pasożyty, odchody oraz bakterie E. coli. Pijąc ją możemy nabawić się chorób pasożytniczych, które objawiają się bólami brzucha, wymiotami czy biegunką. To główne niebezpieczeństwo sięgania po taką wodę, pomijając już fakt "naciągania" konsumenta i nabijania go w przysłowiową butelkę.
Zobacz także
Łatwość sięgania po surową wodę według Billa Marlera, eksperta ds. bezpieczeństwa żywności, wynika z tego, że większość z nas nigdy nie spotkała w życiu człowieka, który zmarł na cholerę lub wirusowe zapalenie wątroby typu A. Zwyczajnie zapomnieliśmy o istnieniu chorób, na które umierali nasi pradziadkowie.
- Jeśli chcemy realnie zadbać o nasz organizm poprzez odpowiednie nawodnienie, wystarczy, że będziemy pić zwykłą wodę regularnie przez cały dzień małymi porcjami. Jeśli zaś nasz organizm ma większe potrzeby w tym zakresie, np. z powodu nadmiernego pocenia się podczas treningu czy choroby, warto pamiętać o istnieniu izotoników. Faktem jest, że najlepiej nawadnia to, co ma najbardziej zbliżone pH do naszych płynów ustrojowych. Naturalnym izotonikiem jest m.in. woda z cytryną i solą (w proporcji pół litra wody, sok z połówki cytryny, łyżeczka soli – przyp. red.), czy dobrej jakości woda kokosowa – wyjaśnia Monika Stromie-Złomaniec. Ciekawostka – czystą wodę kokosową bez zbędnych chemicznych dodatków można kupić choćby w Lidlu, za ok. 5 zł za 0,5 litra.
Co ważne, surowa woda jest absurdalnie droga mimo że ma krótki termin ważności. Zawarte w niej bakterie namnażają się i woda ta zwyczajnie kiśnie. Mimo to rynek wokół jej pozyskiwania i sprzedawania na szeroką skalę jest coraz większy. Jak podaje TVN24 BiS, największy wzrost popytu na nieprzetworzoną wodę wystąpił w Dolinie Krzemowej. Start-upy, które sprzedają produkt, mogą liczyć na hojne wsparcie. "Jeden z nich, Zero Mass Water z Arizony, pozyskał od inwestorów już 24 mln dolarów", dowiadujemy się z TVN24 BiS.
Kontrowersyjne okazują się też sposoby reklamowania wody nieuzdatnionej – ogólnodostępną kranówkę nazywano "wodą z toalety z dodatkiem leków antykoncepcyjnych, chloru i fluoru". Warto dodać, że autor tej wypowiedzi uważa, że fluor jest środkiem kontroli umysłów, a termin ważności wody surowej, którą sprzedaje, wyznacza faza księżyca… Na "zdrowie"!
Źródło: tvn24bis.pl