Świadkowe zrujnowały pannom młodym wesele. "Nikt mnie jeszcze tak nie zawiódł"
Miały wspierać panny młode w organizacji ślubu i odciążać je z obowiązków podczas wesela. Zamiast tego przysporzyły im nie lada stresu. Ewelina, Sylwia i Magda trafiły na świadkowe, które zrujnowały im wyjątkową ceremonię. - Byłam zdruzgotana - opowiada jedna z rozmówczyń.
- Już myślałam, że mnie nie poprosisz! - krzyknęła z radością Gosia, gdy Ewelina zapytała, czy zostanie jej świadkową. Reakcja koleżanki ucieszyła przyszłą pannę młodą. Zanim wyszła z tą ważną prośbą, zaoferowała ją wieloletniej przyjaciółce, ale ta odmówiła. - Dopiero co dowiedziała się, że jest w ciąży. Szansa, że poród zbiegnie się z datą ślubu była spora - opowiada Ewelina. Bycie świadkową przypadło więc jednej z jej koleżanek, z którą najczęściej spędzała wolny czas.
- Nasza relacja nie należała do tych najgłębszych, ale dobrze się dogadywałyśmy Mogłam na niej polegać, a do tego wiedziałam, że jest zorganizowaną osobą. Lepszej opcji nie mogłam wybrać - przynajmniej wtedy tak mi się wydawało - przyznaje Ewelina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwsze tygodnie upłynęły kobietom na planowaniu ślubu i wesela. Rozmowy krążyły wokół takich tematów jak sukienka ślubna, wystrój sali, atrakcje na imprezie czy pierwszy taniec. Ewelina czuła, że jej koleżanka mocno angażuje się w organizację. - Bez zająknięcia wpadała do mnie do mieszkania, gdy tylko ją o to prosiłam. Jeździłyśmy razem po salonach sukien ślubnych, przeglądając w międzyczasie oferty domów weselnych. Wszystko było tak, jak to sobie wyobrażałam - opisuje.
Relacje świadkowej i przyszłej panny młodej zaczęły się jednak zmieniać. Zdaniem Eweliny stał za tym mężczyzna. - Gosia poznała faceta. Straciła dla niego głowę. Bywało, że przestawała się do mnie odzywać na kilka dni z rzędu, potem wracała nagle do kontaktu. Miałyśmy już wiele spraw załatwionych, dlatego zupełnie mi to nie przeszkadzało na początku. Wiedziałam, że chcą się poznać, zbudować relacje. Ale im bliżej było do ślubu, a kontakt coraz bardziej się nam osłabiał, tym bardziej zaczynałam się martwić - wspomina.
Tydzień przed ceremonią Ewelina zadzwoniła do Gosi, żeby przypomnieć świadkowej o tym, że przygotowania do ślubu rozpoczną się z samego rana w jej rodzinnym domu. - Sorki Ewela, ale nie dojadę. Wylecieliśmy na Bali i chyba długo tu posiedzimy - usłyszała w odpowiedzi. Najgorszy koszmar panny młodej właśnie się ziścił. - Nogi się pode mną ugięły. Już wyobrażałam sobie, jak spędzam ostatnie dni dzielące mnie od ślubu na gorączkowym szukaniu świadkowej - przyznaje.
Ewelinę z opresji uratowała ciężarna przyjaciółka. - Miała urodzić lada dzień, ale mimo tego stanęła obok mnie, gdy mówiłam swoją przysięgę. Z radości, już po wszystkim, wyściskałam ją jak nigdy dotąd. To prawdziwa przyjaciółka. A Gosia? Do dzisiaj nie mamy ze sobą kontaktu. Próbowała mnie przeprosić, jak tylko rozstała się ze swoim facetem, ale nie chciałam wracać do tej znajomości. Nikt mnie jeszcze tak nie zawiódł - kwituje Ewelina.
Toksyczna świadkowa
Sylwia nie spodziewała się, że planując najważniejszy dzień w swoim życiu, nie będzie mogła dzielić tej radości z najbliższą przyjaciółką. - Mama Dagi zmarła miesiąc przed moimi zaręczynami na złośliwy nowotwór. Nie miałam sumienia zawracać jej głowy swoimi problemami, dlatego na świadkową wzięłam siostrę swojego przyszłego męża - przyznaje, dodając, że była to sugestia jej partnera.
Kobiety do tej pory nie miały okazji spędzić ze sobą więcej czasu. - Pomyślałam, że to dobry pomysł. W końcu niedługo będziemy rodziną. To, co utrudniało nam na starcie kontakt, to spora różnica wieku - wyznaje Sylwia. Jak opisuje, o 10 lat młodsza od niej dziewczyna niekoniecznie stawiała za priorytet pomoc w organizacji ślubu swoim bliskim.
- Jednym z przykładów na to był mój wieczór panieński. Opowiadałam jej, jak sobie go wyobrażam. Chciałam odpocząć z kilkoma koleżankami w górskim domku, bez większych szaleństw czy alkoholowych libacji. Tymczasem spędziłam noc w jednym z krakowskich klubów nocnych, patrząc jak ona bawi się świetnie z przyjaciółkami, które zaprosiła na moją imprezę - stwierdza z rozżaleniem Sylwia.
Po nieudanym wieczorze panieńskim przyszła panna młoda miała dość. Chciała zrezygnować ze świadkowej, ale wtedy w relacje kobiet wkroczył narzeczony Sylwii. - Przekonał mnie, żebym dała jego siostrze drugą szansę. "Młoda jest, nie chce źle, po prostu nie potrafi inaczej. Przegadam jej do rozsądku" - usłyszałam od niego. Zlitowałam się, ale w środku wiedziałam, że to zła decyzja. Czułam, że chce być świadkową tylko po to, żeby podlizać się starszemu bratu - mówi.
Jak wspomina Sylwia, wesele było momentem kulminacyjnym uporczywego zachowania jej świadkowej. - Nieszczególnie przejmowała się swoją rolą. Prosiłam ją tylko, żeby przypilnowała księgi, w której goście mieli zapisywać nam wspomnienia, ale ani razu nie widziałam jej w pobliżu. Zauważyłam za to, że z każdą godziną stawała się coraz bardziej wstawiona - podkreśla. Sylwia postanowiła skonfrontować świadkową. Do rozwijającej się awantury dołączył się pan młody.
- Obawiałam się, że nie zrozumie mojego wybuchu, ale przyglądał się zachowaniu siostry z boku i postanowił wziąć moją stronę. Powiedział, że się na niej zawiódł. Te słowa mocno ją zabolały. Przez resztę wieczoru miała muchy w nosie, ale przynajmniej nie uciekała już od roli, którą sama na mnie wymusiła - dodaje. Przygotowania do ślubu i ceremonia miały być dla Sylwii wyjątkowym czasem. Tymczasem przysporzyły jej mnóstwo stresu. - Wszystko przez toksyczną świadkową - podsumowuje.
Wesele, o którym wolała by zapomnieć. "Nie mogłam utrzymać emocji na wodzy"
Panna młoda to najważniejsza kobieta na weselu. Magdzie wydawało się, że jej świadkowa będzie doskonale zdawać sobie z tego sprawę. W końcu przyjaźniły się od wielu lat. – Gdy powiedziałam Kamili, że mój facet mi się oświadczył, cieszyła się razem ze mną. Wtedy od razu poprosiłam ją o to, aby została świadkową na ślubie. Zgodziła się bez namysłu – opowiada.
Im bliżej było do ceremonii, tym bardziej świadkowa Magdy stawała się niespokojna i smutna. – Zapytałam ją wprost, o co chodzi. Po dłuższej rozmowie przyznała, że zastanawia się nad rozstaniem ze swoim partnerem. "Widzę, jaka jesteś szczęśliwa. Też tego chcę, a na zaręczyny się nie zanosi, mimo tego że jesteśmy razem już tyle lat" – usłyszała od przyjaciółki. Magda postanowiła pomóc świadkowej. Wykorzystała fakt, że ich ukochani się ze sobą przyjaźnią. – Dałam narzeczonemu do zrozumienia, żeby porozmawiał z facetem Kamili i opowiedział mu o tym, jakie podejście ma do przyszłości w tym związku – dodaje.
Na efekty rozmowy nie musiała długo czekać. W dniu ślubu, tuż po pierwszym tańcu nowożeńców, partner Kamili przejął dyskretnie mikrofon do DJ-a. Wykorzystując moment, gdy goście zabierali się za wznoszenie toastu, podszedł do ukochanej, uklęknął i poprosił ją o rękę. – Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Mógł wybrać dowolny moment, ale postanowił oświadczyć się na naszym weselu. Spojrzałam na Kamilę i widziałam w jej oczach radość, ale nie mogłam się z nią cieszyć – wspomina Magda.
Uczuć panny młodej zdawała się też nie dostrzegać sama świadkowa. Tuż po zaakceptowanych zaręczynach zaczęła świętować z gośćmi weselnymi. – Wydawało mi się, że wszyscy zapomnieli o tym, na jakim wydarzeniu się zebrali. Stałam jak wryta, dopóki z szoku nie wyrwał mnie mąż. Powiedział mi wtedy, że wyprasza Kamilę i jej faceta z naszego wesela - mówi Magda. - Gdy emocje opadły, odciągnął ich na bok i spokojnie wskazał im drzwi. Ja nie mogłam utrzymać emocji na wodzy. Włożyłam mnóstwo energii w przygotowanie wesela, a ktoś nie uszanował tych wysiłków. Byłam zdruzgotana - wspomina.
Magda i Kamila wyjaśniły sobie weselne zawirowania. Choć świadkowa przeprosiła za swoje zachowanie, jej przyjaciółka przez długi czas nie mogła zapomnieć tego, jak została potraktowana. Teraz Magda wie, że też nie była bez winy. - Gdybym nie wymuszała na mężu rozmowy z facetem Kamili, sprawy mogłyby się potoczyć inaczej - stwierdza.