Świątynie Kamasutry
Miasto Palm Daktylowych, jak nazywano Khadżuraho, położone z dala od wielkich metropolii i ruchliwych szlaków handlowych przez wieki pozostawało odizolowane od reszty regionu.
28.03.2006 | aktual.: 25.06.2010 16:14
Miasto Palm Daktylowych, jak nazywano Khadżuraho, położone z dala od wielkich metropolii i ruchliwych szlaków handlowych przez wieki pozostawało odizolowane od reszty regionu.
Z nieznanych dziś powodów władcy z dynastii Ćandellów nakazali wzniesienie w tym miejscu kompleksu świątyń. Około 950 r w niebywałym pośpiechu i nakładem ogromnej liczby robotników rozpoczęto ich budowę. W przeciągu zaledwie stu lat wzniesiono osiemdziesiąt pięć, wyjątkowych obiektów sakralnych. Niestety, zachowało się jedynie dwadzieścia dwa.
Dziś kompleks świątynny, oddalony od jakichkolwiek budynków mieszkalnych sprawia wrażenie wymarłego miasta. Nieliczni w porze deszczowej turyści, niemal giną przy wysokich na kilkanaście metrów świątyniach. Ich unikalny styl architektoniczny, występujący tylko w tej części Indii, nawiązuje swym kształtem do góry – siedziby bogów. Budowle, wzniesione na planie prostokąta umieszczono na wysokiej, zdobionej platformie. Do każdej z nich, poprzez pięknie zdobiona bramę, prowadzą długie, szerokie schody.
W środku znajduje się ciemne sanktuarium, w którym umieszczono posąg przedstawiający wcielenie jednego z bóstw. Najbardziej imponujące są jednak zewnętrzne fasady świątyń zachwycające mnogością swych zdobień. Niemal każdy ich metr sześcienny pokrywają przepiękne płaskorzeźby. W plątaninie ciał ludzkich, zwierzęcych i mitycznych można odnaleźć ceny z zapomnianego królestwa Candellów; wyprawy wojenne, uczty, koncerty. Wszystkie rzeźby zdają się być w ciągłym ruchu, jakby obdarzone własnym życiem. Każdą z postaci wykonano ze zdumiewającą precyzją, dopracowując najdrobniejsze detale; koraliki, biżuterie, włosy. Przyglądając się, wykonanym z piaskowca świątyniom nie sposób wprost uwierzyć, że do ich budowy nie użyto nawet grama zaprawy murarskiej. Pomiędzy szczelnie przylegającymi blokami tylko z największym trudem można dostrzec wąskie szczeliny. Ale i nie szczelin wypatrują zwiedzający świątynie turyści. Ze szczegółowymi informacjami zaczerpniętymi od przewodników wyszukują najbardziej pikantnych scen
miłosnych. Wiele z nich może jednak szokować wychowanych w duchu chrześcijańskich wartości Europejczyków. Znajdziemy tu bowiem nie tylko śmiałe sceny erotyczne ale również sex oralny, grupowy czy nawet z udziałem zwierząt. Ale zadziwiają również wymyślne i z pewnością wymagające niebywałej sprawności fizycznej pozycje kochanków. W jednej ze scen możemy zobaczyć parę uprawiającą sex oralny, przy czym wygięta w łuk partnerka utrzymuje równowagę opierając się jedynie na prawej ręce. W innej znajdujemy mężczyznę stojącego na głowie w miłosnym uścisku z trzema kobietami.
Jednak tak turyści, jak i naukowcy próżno starają się dziś zrozumieć znaczenie jakie motywy erotyczne odgrywały w obiektach sakralnych. Kwestia to pozostaje równie enigmatyczna jak odpowiedz na pytanie w jaki sposób i dlaczego zbudowano te świątynie. Zgodnie z jedna z teorii płaskorzeźby miały być odpowiednikiem Kamasutry i stanowić swego rodzaju poradnik dla dorastających w izolacji braminów. Bardziej prawdopodobna wydaje się jednak opinia wskazująca na wpływ tantryzmu. W myśl tej teorii każde istnienie stanowi przejaw jedynego bóstwa. Do osiągnięcia nirwany niezbędne są zatem zarówno doznania duchowe jak i satysfakcja seksualna.
Karina Pomarańska