Sylwia Chutnik ofiarą homofobicznego ataku. Pisarka boi się żyć w Polsce
Sylwia Chutnik ogłosiła swój coming out w wywiadzie dla magazynu "Replika". Teraz w rozmowie z "Newsweekiem" znana pisarka i działaczka feministyczna przyznała, że musiała zmierzyć się z homofobią, która w Polsce jest na porządku dziennym. "Czuję strach o najbliższych" - wyznaje.
17.08.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:42
Pisarka i aktywistka Sylwia Chutnik w czerwcu tego roku dokonała coming outu. Na łamach magazynu "Replika" przyznała, że jest lesbijką. Teraz udzieliła kolejnego wywiadu, w którym opowiedziała o tym, czego boi się po publicznym określeniu swojej orientacji.
Sylwia Chutnik padła ofiarą homofobicznego ataku
Sylwia Chutnik to pisarka, feministka i działaczka społeczna. Jest laureatką Paszportu Polityki w kategorii Literatura za rok 2008. Była także trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Ukończyła również Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim, a obecnie kieruje Fundacją MaMa, zajmującą się prawami matek. Jak sama przyznała, jej coming out był po to, "aby wszystkie osoby, które żyją w strachu, mogły choć przez chwilę poczuć się lepiej".
Teraz w wywiadzie dla "Newsweeka" opowiedziała o tym, co wydarzyło się tuż po jej coming oucie. "Czuję strach o najbliższych, chociażby o syna. W sobotę jechałam z kilkoma osobami tramwajem i był tam też rosły facet. Jak tylko wysiadł i drzwi się zamknęły, zaczął wrzeszczeć: "j**** p*****". A pierwszy zostałam wyzwana od lesb przez grupkẹ dzieciaków w wieku mojego syna. Takich aktów agresji jest mnóstwo" - przyznała Sylwia Chutnik.
Pisarka i aktywistka odniosła się także do tego, co myśli o obecnej sytuacji osób LGBT w Polsce. "W Polsce jest atmosfera zaszczucia. To są rzucane ot tak, w przestrzeń, słowa "p***** do gazu". Albo non stop mówią ci o szkodliwości ideologii gender. Albo idę na zakupy i przejeżdża obok mnie szczekaczka porównująca mnie do pedofilów. Jak ci się nazbierają te kamyki, to przychodzisz wieczorem do domu i nie oddychać. To jest ten strach" - wyjawiła pisarka i dodała, że takie momenty sprawią, że nie chce mieszkać w Polsce.
"Zadaję sobie "Może rzeczywiście wyjadę, po co będę się męczyć?", "Dlaczego znowu muszę stać na barykadzie?". Albo takie bardzo podstawowe: "Dlaczego nie mogę żyć tak, jak chcę?". Mam poczucie niesprawiedliwości, bo nic złego nie zrobiłam, a ludzie oskarżają mnie o najgorsze - powiedziała "Newsweekowi".
Pisarka mimo wszystko deklaruje, że zamierza nadal walczyć o równość w Polsce. "Mój coming out był podkreśleniem, że my wszyscy spieprzyliśmy ten kraj. Ja, jako aktywistka, też jestem za to jakoś odpowiedzialna. Póki jeszcze mam siły, zostaję w tym kraju" - przyznaje.