Syn Beaty Tadli nie wytrzymał. Podzielił się smutną relacją internautki
Jan Kietliński jest synem dziennikarki Beaty Tadli. 20-latek jest jedynakiem, który dość często pojawia się na zdjęciach albo relacjach u swojej mamy. Młody mężczyzna także jest aktywny w sieci, w szczególności w różnych mediach społecznościowych, gdzie dzieli się swoimi przemyśleniami.
20-latek wielokrotnie brał udział w protestach po kontrowersyjnym wyroku TK w sprawie aborcji. Kietliński nie ukrywał, że nie zgadza się na takie działanie rządu i popierał uczestników manifestacji. Niedawno na Instagramie zamieścił wymowną relację nadesłaną przed jedną z internautek, po czym przekazał dramatyczną historię swojej mamy.
Syn dziennikarki pokazał plakat
Beata Tadla wiele razy podkreślała w licznych wywiadach, że jest bardzo dumna ze swojego syna. Jan zawsze towarzyszy dziennikarce w najważniejszych momentach jej życia i obydwoje mogą na siebie liczyć. Niedawno po ślubie Tadli, jej syn pochwalił się pięknymi zdjęciami z tego ważnego dnia, a przy okazji zaznaczył, że jest szczęśliwy razem z nią.
Jan Kietliński regularnie zabiera głos w sprawach społecznych i politycznych, a także nie ukrywa swojego podejścia do obecnego obozu rządzących. Niedawno poruszył też kwestię związaną z wywołującymi kontrowersję billboardami rozwieszonymi po wielu dużych miastach z napisem "Mamo, tato, kochajcie się". Jedna z kobiet, która jest w trakcie rozwodu postanowiła podzielić się uczuciami, jakie towarzyszyły jej, gdy zobaczyła plakat.
"Poczułam się fatalnie, pełna wyrzutów sumienia, pełna przekonania, że zniszczyłam życie moim dzieciom" - napisała kobieta, której relację udostępnił na swoim InstaStories Jan Kietliński.
Mężczyzna postanowił przywołać swoją historię rodzinną – jego rodzice są po rozwodzie, ale nigdy nie potępił ich za tę decyzję, bo rozumie, że czasem zdarzają się sytuacje, gdy uczucie i związek wypalają się. Dodał przy tym, że nie jest to łatwe, a niekiedy może doprowadzić do traumy. W kolejnej relacji Jan dał upust swoim emocjom i opowiedział o dramatycznych wydarzeniach z udziałem jego mamy.
"To, co jest dla mnie najbardziej niezrozumiałe, to to, że dla niektórych cesarka jest czymś chorym i nieboskim. Moja mama, rodząc mnie, prawie straciła życie. Bardzo długo chorowała i mogłoby jej z nami nie być. Miała cesarkę, zachorowała na sepsę, a po porodzie nie widziała mnie przez kilka miesięcy. […] Niedawno usłyszałem, że dzieci z cesarki powinny obchodzić "dzień wydobycia" zamiast urodzin. Grubo? Płakać mi się chce. I to jest ta katolicka miłość do bliźniego?".
Syn dziennikarki nie boi się mówić wprost o rzeczach, które dzieją się w naszym kraju. Dzieli się swoimi odczuciami i nakłania innych do zwrócenia uwagi na coraz bardziej absurdalne sytuacje polityczne.