Syndrom oszusta. "Prześladowało mnie przekonanie, że jestem gorsza od innych"

– Ambicja rodziców i presja ze strony grupy spowodowały, że moja pacjentka straciła wiarę w siebie. Choć otoczenie postrzegało ją jako kobietę sukcesu, pracę wykonywała bez satysfakcji. Na terapię trafiła jako 37-latka z widmem rozwodu, choć problem istniał od liceum – mówi psycholog Agata Pajączkowska o syndromie oszusta. Z szacunków wynika, że z tym syndromem zmaga się aż 70 proc. ludzi.

Syndrom oczusta - co to takiego?
Syndrom oczusta - co to takiego?
Źródło zdjęć: © Getty Images

- Im bardziej staram się robić wszytko jak najlepiej, tym bardziej wydaje mi się, że to za mało. Cały czas myślę, że ktoś się dowie, że w sumie jestem oszustką i nie zasługuję na żadne z moich osiągnięć – powiedziała aktorka Emma Watson w jednym z wywiadów.

Na podobne wyznanie zdobyła się Kate Winslet: "W końcu wszyscy dowiedzą się, że jestem do niczego". Choć Winslet uważana jest za jedną z najbardziej utalentowanych aktorek, czasem czuje się jak oszustka, która nie pasuje do obsady.

O syndromie oszusta opowiadały m.in. Meryl Streep, Natalie Portman czy jedna z najbardziej wpływowych biznesmenek świata Sheryl Sandberg. Nawet Albert Einstein miał pod koniec życia wyznać, że ludzie przeceniają jego dokonania.

To tylko fart

U podłoża syndromu oszusta, zwanego również syndromem impostora (ang. imposter/impostor syndrome/phenomenon), leży przekonanie, że jest się oszustem, który nie zasługuje na sukces – pomimo zdobytych kompetencji. Osoba dotknięta tym syndromem obawia się, że pewnego dnia ludzie w jej otoczeniu odkryją, że wcale nie jest tak kompetentna, za jaką uchodzi. Uważa, że wszystko udało jej się przypadkiem albo dzięki pomocy innych. Wątpi w swoje osiągnięcia, talenty, inteligencję.

Z syndromem oszusta przez długi czas zmagała się Nikola. Nie zdawała sobie sprawy, że opisując swoje dokonania, zwykle używa zwrotów "udało mi się", "to nic takiego", "miałam szczęście". Nie umiała przyjmować komplementów. Nigdy nie koncentrowała się na swoich mocnych stronach, tylko na wadach i niedostatkach.

– Wydawało mi się, że we wszystkim powinnam być najlepsza, a nawet gdy byłam, uważałam, że to zwykły fart – opowiada. Dopiero koleżanka, która pokonała syndrom oszusta dzięki terapii psychologicznej, zwróciła jej na to uwagę. – Prześladowało mnie przekonanie, że jestem gorsza od innych, bez względu na to, co robię – mówi Nikola. – W każdej grupie obawiałam się, czy będę lubiana, czy dopasuję się, a w pracy, czy podołam obowiązkom i oczekiwaniom pracodawcy.

Cierpiąca na syndrom oszusta pacjentka psycholog Agaty Pajączkowskiej z poradni Psychowkazówka trafiła do niej z zupełnie innego powodu: jej małżeństwo przechodziło kryzys. – Z mężem zaliczyli kilku terapeutów. Bez efektu. Dopiero po tym, jak odmówiłam im wspólnej terapii, dopóki sami nie poukładają osobistych spraw, nastąpił przełom – opowiada Pajączkowska. – Pacjentka nie potrafiła odczuwać satysfakcji. Była leczona na depresję, którą zdiagnozował u niej inny psycholog bez konsultacji z psychiatrą. Jednak kiedy zaczęłyśmy terapię, nie zauważyłam u niej objawów depresji.

Terapia wykazała, że ta 37-letnia, aktywna zawodowo matka dwójki dzieci miała problem z poczuciem własnej wartości już od czasów licealnych. Ambitni rodzice wywierali na niej presję, podobnie jak otoczenie i grupa rówieśnicza. Efekt? Zagubienie, utrata wiary w siebie, spadek samooceny. Pajączkowska: – Pracę wykonywała bez odczuwania satysfakcji, bo przecież jak można celebrować sukces, skoro nie jest się jego autorem – tak to odbierała.

Mężczyźni też cierpią

Z szacunków wynika, że z syndromem oszusta, na pewnym etapie życia, zmaga się aż 70 proc. ludzi. Czy częściej są to kobiety? Tak sądzono do niedawna – one na pewno częściej głośno o nim mówią i szukają pomocy. Jednak mężczyźni też wątpią w swoje osiągnięcia i kompetencje, choć wstydzą się o tym rozmawiać. – Syndrom oszusta szczególnie często występuje u kobiet osiągających duży sukces życiowy lub zawodowy. Oraz u kobiet wykonujących pracę uznawaną za typowo męską, choć nie jest to regułą, bo z syndromem oszusta zmagają się również mężczyźni – przyznaje Agata Pajączkowska.

W syndromie oszusta, pomimo obiektywnych przesłanek świadczących o tym, że za sukces odpowiada konkretna osoba, to ona sama nie jest w stanie uwierzyć we własne zdolności, a przyczyn swojego powodzenia upatruje zwykle w czynnikach zewnętrznych.

Nikola potrafiła oszukać wszystkich, gdy coś poszło nie po jej myśli. – W liceum, kiedy dostałam gorszą ocenę od oczekiwanej, nie mówiłam o tym rodzicom. Kombinowałam, poprawiałam, żeby nie odkryli prawdy – opowiada. – Potem, w pracy, pamiętam moment, kiedy szef publicznie mnie pochwalił i dostałam awans. Nie potrafiłam się tym cieszyć, czułam się głupio przed innymi, którzy pracowali tak samo ciężko, a nawet ciężej. Uważałam, że zasługują na awans bardziej ode mnie.

Nie bać się terapii

Nikola za namową koleżanki zgłosiła się do psychologa. U niej, podobnie jak w przypadku pacjentki Agaty Pajączkowskiej, przyczyną niewiary i wątpliwości okazała się niewykształcona pewność siebie na etapie dojrzewania, wygórowane oczekiwania ze strony rodziny oraz presja otoczenia.

Z Kate Winslet rówieśnicy naśmiewali się, kiedy mówiła, że chce zostać aktorką. Gdy zaczęła chodzić na castingi, wielu agentów twierdziło, że nie pasuje do danej roli albo w ogóle nie powinna grać. "Nie ciebie szukamy" – to zdanie słyszała wielokrotnie. Osiągnęła sukces dzięki ciężkiej pracy i ogromnemu samozaparciu, ale syndrom oszusta pozostał.

– Syndrom oszusta nie jest traktowany jako choroba psychiczna, a raczej jako zespół charakterystycznych cech, sposób funkcjonowania, reakcja na określony rodzaj sytuacji – tłumaczy Agata Pajączkowska.

Problem zazwyczaj trudno rozwiązać na własną rękę. – Bez właściwej pomocy może on wzmocnić inne problemy natury psychicznej, dlatego warto sięgnąć po wsparcie specjalisty, zanim konsekwencje danych zachowań będą miały wpływ na inne dziedziny życia – poopowiada Pajączkowska. – Zrozumienie przez moją pacjentkę istoty syndromu oszusta wcale nie było trudne, a poznanie siebie okazało się bardzo oczyszczające i zakończyło proces terapeutyczny. Ostatecznie konsultacje małżeńskie nie były potrzebne: związek pacjentki przetrwał dzięki indywidualnej pracy obojga partnerów.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (43)