Szkolny konkurs na najwyższe wpłaty na fundusz rady rodziców. Motywacja czy pogłębianie podziałów?
25.10.2022 17:36, aktual.: 25.10.2022 18:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rada rodziców jednej ze szkół podstawowych w Płocku zorganizowała całoroczny konkurs na najwyższe wpłaty na jej fundusz. Im większe pieniądze przekazane przez konkretną klasę, tym większe szanse np. na dopłatę do wycieczki. O sprawie napisał do nas zbulwersowany ojciec jednego z dzieci uczących się w placówce.
Zgodnie z regulaminem konkursu, jego celem jest zachęcanie do wpłat oraz ewidencja środków wpłacanych na potrzeby poszczególnych klas i szkoły. "Ocenie będzie podlegać kwota zebranych środków wyliczona na jednego ucznia w danej klasie (suma wpłat dzielona przez liczbę uczniów w klasie) oraz ilość wpłat w stosunku do liczby uczniów" - czytamy w regulaminie.
Nagrodę otrzyma klasa, która zbierze najwięcej środków w przeliczeniu na jednego ucznia. Jej wysokość zostanie dopiero ustalona i będzie zależeć od dostępnych w danym roku szkolnym środków. Będzie ją można przeznaczyć np. na wyjście do kina lub dofinansowanie wycieczki.
Rodzic: To pogłębianie podziałów społecznych
Informację o konkursie przekazał Wirtualnej Polsce pan Tomasz, jeden z rodziców, którego dziecko uczęszcza do tej placówki. Jego zdaniem – promowanie tego typu inicjatyw przez szkołę powoduje pogłębianie podziałów społecznych na lepszych - bogatszych, i gorszych - mniej zamożnych.
- Byłem w szoku, gdy zobaczyłem to na stronie internetowej szkoły i przeczytałem regulamin. Moim zdaniem to pogłębianie podziałów społecznych. Od razu przypomniała mi się sytuacja z przedszkola, do którego chodziło moje dziecko. Była to placówka na wsi, dlatego podziały społeczne były bardzo widoczne, jednak i tam co pewien czas organizowano dodatkowe, płatne warsztaty - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską pan Tomasz.
- Zajęcia kosztowały zwykle od 25 do 45 zł i jeśli rodziny nie było na to stać, bo miała ciężką sytuację, to albo te dzieci zabierano do innej sali, albo w ogóle nie pojawiały się w placówce tego dnia. Z moich rozmów z innymi rodzicami i znajomymi wynika, że podobne praktyki stosowane są w wielu szkołach w mieście. Regularnie odbywają się dodatkowo płatne warsztaty, sprzedawane są kalendarze czy robione są zdjęcia przy okazji różnych imprez, grupowe i indywidualne, które dzieci mogą kupić, a jak tego nie robią, to czują się gorsze – dodaje.
Stanowcze słowa działaczki obywatelskiej. "Głupi pomysł"
Zdaniem Aliny Czyżewskiej, działaczki obywatelskiej, tego typu konkurs może potęgować podziały społeczne.
- W tym przypadku widzę, że rada najwyraźniej zdiagnozowała problem braku wpłat od rodziców i chciałaby, żeby tych wpłat było więcej. Można więc domniemywać, że rodzice nie chcą wpłacać dobrowolnych składek. Dlatego ktoś wpadł na, moim zdaniem, głupi pomysł, żeby zorganizować konkurs. Czyli zapędźmy rodziców do wyścigu, niech wpłacają pieniądze, a my nagrodzimy tych, którzy dali najwięcej - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
- To jest traktowanie innych rodziców jak głupców idących za przysłowiową "marchewką". Już samo zaproszenie do konkursu jest dla mnie bezczelnością i wywieraniem mimowolnej presji za pomocą rywalizacji, aby wpłacać dobrowolne (jak wskazuje ustawa Prawo oświatowe) składki. Na miejscu rodziców z tej szkoły, zbojkotowałabym ten konkurs ze względu na przedmiotowe potraktowanie i na sam efekt – ci, którzy mają dużo, dostaną jeszcze więcej, a chyba nie o takiej równości i sprawiedliwości społecznej mówimy chociażby w konstytucji - dodaje.
Stanowisko dyrektora szkoły
Janusz Banasiak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 22 w Płocku, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że nie ma takich wątpliwości odnośnie konkursu, jak rodzic, który je zgłosił.
- Rada rodziców jest organem niezależnym od dyrektora i może podejmować swoje decyzje. Możemy się wymieniać poglądami, ale nie możemy sobie niczego nakazywać i zakazywać - mówi.
Dodaje, że rada zawsze zbierała pieniądze w postaci dobrowolnych składek, które są przekazywane na statutowe cele rady. Wśród nich jest dofinansowanie nagród dla uczniów, dopłaty np. do wycieczek dla najbiedniejszych, finansowanie konkursów typu "Kangur", za które uczniowie nie płacą.
- Tych pieniędzy zbiera się określona ilość. Rada pewnie chciałaby, żeby było ich więcej, dlatego wymyśliła taki sposób, żeby zachęcić rodziców do wpłat. Czy konkurs to dobry pomysł? Być może można było znaleźć lepszy, jednak do mnie osobiście nie dotarły jeszcze żadne sygnały od rodziców w tej sprawie. Ten jest pierwszy, dlatego skonsultuję tę kwestię podczas posiedzenia rady pedagogicznej i zapytam nauczycieli, czy rodzice zgłaszali im jakieś wątpliwości - mówi Janusz Banasiak.
- Informacja, kto i ile konkretnie wpłacił, nie będzie podawana do wiadomości publicznej, a o ewentualnym zwycięstwie będzie decydowała kwota zebrana przez całą klasę, więc nie sądzę, żeby sam konkurs spowodował jakąkolwiek dyskryminację czy pogłębienie podziałów - zaznacza.
Dyrektor przyznaje, że nie zawsze jest tak, że ktoś ma mniej i nie wpłaca pieniędzy na radę rodziców, a często jest wręcz odwrotnie. Zaznacza, że on osobiście nie wnika w decyzje opiekunów, jednak podczas dorocznych spotkań słyszy różne argumentacje. Jedni twierdzą, że ich dzieci nie biorą udziału w konkursach lub i tak nie dostaną nagrody, więc nie wpłacają, a inni robią to, ponieważ ich dzieci chętnie w konkurach udział biorą.
Przewodniczący rady: Nie chcieliśmy potęgować jakichkolwiek podziałów
Przemysław Zieliński, przewodniczący rady rodziców wspomnianej szkoły, w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że pomysł konkursu zrodził się z powodu malejących wpłat, które mogą wpłynąć m.in. na brak możliwości pomocy uczniom w potrzebie.
- Swoim działaniem nie chcieliśmy potęgować jakichkolwiek podziałów, a jedynie zachęcić rodziców dzieci do dobrowolnych składek, dzięki którym możemy wspierać różnego rodzaju inicjatywy szkolne, takie jak m.in. zakup środków dydaktycznych i nagród książkowych dla najlepszych uczniów pod koniec roku szkolnego, wsparcie finansowe uczniów startujących w konkursach czy dofinansowanie wyjazdów dla najbardziej potrzebujących - mówi przewodniczący.
- Wszelkiego rodzaju środki są szczegółowo sprawdzane przez komisję rewizyjną rady. W poprzednich latach wsparcie polegało m.in. na zakupieniu kurtek zimowych i butów potrzebującym uczniom. W ubiegłym roku dofinansowywaliśmy zielone szkoły i wycieczki dzieciom, które znalazły się w trudnej sytuacji – dodaje.
Pytany o nagrody dla klas, które wpłacą najwięcej, ponownie podkreślił, że ideą nie było potęgowanie podziałów.
- Każda klasa ma w swojej grupie różnych uczniów. Mniej lub bardziej majętnych. Ideą konkursu nie było pogłębianie podziałów. Jak w sporcie - nie zawsze osoba, która zaangażowała największe środki jest zwycięzcą na mecie. Poza tym wyzwania stawiane radzie rodziców wciąż rosną, konkurs to próba zachęcenia do wpłat - powiedział.
Podkreślił także, że tego typu konkursy organizowano już w wielu szkołach podstawowych i średnich, a pomysł przeprowadzenia podobnego w ich placówce był konsultowany na zebraniu z rodzicami. Ostateczne szczegóły ustalono podczas spotkania gremium rady.
- Decyzję podjęło siedmioosobowe prezydium rady, trzy osoby były za, jedna się wstrzymała, a trzy nie głosowały. Do tej pory nie otrzymałem żadnej informacji o wątpliwościach od rodziców w tej sprawie, nie miałem też zgłoszeń od nauczycieli – podsumowuje.
Konieczność otwartej rozmowy
Zdaniem Czyżewskiej, zamiast organizować konkursy, warto gruntownie przemyśleć, dlaczego rodzice nie wpłacają składek.
- Mam do czynienia z wieloma rodzicami, którzy nie widzą sensu w wydatkowaniu tych pieniędzy, ponieważ tak naprawdę nie mają żadnego wpływu na to, jak one zostaną wydane. Często nie mają informacji z kim, na jaką kwotę, jaka umowa została zawarta, nie widzą faktur czy rachunków - mówi.
- Jeżeli rady rodziców wydają pieniądze na książeczki dla zdolnych uczniów, jako nagrody w różnych konkursach czy kwiaty dla nauczycieli, to ja się nie dziwię, że pewni rodzice nie widzą sensu we wpłatach. Sama go nie widzę. Może warto zaproponować konkretne przedsięwzięcia, jak warsztaty, powiedzieć, ile będą kosztowały i w ten sposób przekonać rodziców do składania się na wspólne finansowanie? - podsumowuje Czyżewska.
Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl