Tajemnica Amelii Earhart rozwiązana? Słynna pilotka miała przeżyć katastrofę lotniczą
Piękna, odważna i niezwykle utalentowana. Amelia Earhart to jedna z tych kobiet, których historie pozostają żywe mimo upływającego czasu. Pilotkę uznano za zmarłą niemal 80 lat temu. Teraz twórcy filmu dokumentalnego "Amelia Earhart: The Lost Evidence" starają się udowodnić, że… wcale nie zginęła w katastrofie lotniczej, jak dotychczas sądzono.
05.07.2017 | aktual.: 01.03.2022 13:13
Amelia Earhart była pierwszą kobietą, którą zabrano na pokład transatlantyckiego samolotu. Była też pierwszą kobietą, która przeleciała nad Atlantykiem i drugą osobą, która zrobiła to samotnie, w 1932 roku. Miała wówczas tylko 32 lata, była odważna i czuła, że może wszystko. Kiedy ukończyła lot, dostała odznaczenie od Herberta Hoovera, ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, oraz rządu Francji. Dzięki rosnącej popularności zaprzyjaźniła się też z jedną z legendarnych pierwszych dam Ameryki, Eleanor Roosevelt.
Marzenia Amelii były coraz śmielsze. Wkrótce po przemierzeniu Atlantyku Amerykanka zaczęła planować lot dookoła świata. Był rok 1937, sytuacja na świecie stawała się coraz bardziej napięta, ale myśli Amelii zaprzątała własna podróż wzdłuż równika. Nikt nie przypuszczał, że ta skończy się tak tragicznie. Po czterdziestu dniach podróży, kiedy wystartowała z Nowej Gwinei i leciała nad Oceanem Spokojnym, nagle jej nawigator, Fred Noonan stracił z nią kontakt radiowy.
Cała Ameryka na długą chwilę wstrzymała oddech. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania, które kosztowały rząd USA około 4 mln dolarów. Mimo szybko przeprowadzonej akcji poszukiwawczej, Amelii i jej samolotu nigdy nie udało się odnaleźć. Pojawiły się natomiast teorie głoszące, że słynna lotniczka nie utonęła we wzburzonych wodach oceanu, ale przeżyła katastrofę i jako rozbitek żyła na którejś z wysepek Pacyfiku. Inna teoria zakładała, że Amelia dostała się w czasie wojny do niewoli Japończyków, którzy uznali ją za szpiega i skazali na śmierć. Pojawiali się również tacy, którzy przekonywali, że Amelii udało się wrócić do USA, gdzie, zmęczona sławą, wiodła spokojne życie pod nowym nazwiskiem.
Twórcy najnowszego filmu dokumentalnego o życiu Amelii Earhart przyjmują, że pilotka faktycznie rozbiła się na którejś z wysp i jako dowód przedstawiają fotografię zrobioną na kilka dni po jej zaginięciu. Widać na nim siedzącą na doku kobietę w białej koszulce, która mogłaby być Amelią. Otoczona jest ludźmi, którzy z kolei mogliby być jej porywaczami. Twórcy filmu są zdania, że amerykański rząd wiedział o wszystkim, ale ze względów wizerunkowych postanowił zamieść sprawę Amelii pod dywan.
Czy wierzyć dokumentowi, który w najbliższą sobotę zostanie pokazany na History Channel? Z pewnością - podobnie jak do filmów o inwazji UFO, która dała początek egipskim piramidom i o zaawansowanej technologii, poukrywanej w lodowcach biegunów, które również chętnie pokazuje stacja - należy do tego typu rewelacji podchodzić ostrożnie. Tymczasem ciepło wspominajmy odważną Amelię Earhart, której bezkompromisowa postawa życiowa może być inspiracją dla wszystkich kobiet z głowami pełnymi marzeń.