Tak powstała sekstaśma Pameli Anderson i Tommy'ego Lee. Cały świat się nią zachwycał
To było bardzo popularne wideo. Tylko dla dorosłych. Gdy w 1995 roku świat ujrzał miłosne igraszki Pameli Anderson i Tommy'ego Lee, media miały pole do popisu. Okazuje się, że nagranie do sieci wrzucił elektryk, a była to jego słodka zemsta na kontrowersyjnej aktorce.
"Pam & Tommy Lee: Stolen Honeymoon" to jedna z popularniejszych sekstaśm w showbiznesie. Powstała podczas miesiąca miodowego pary i szybko ujrzała światło dzienne. Film cieszył się sporą popularnością, a główni aktorzy też na pewno na tym zyskali. Byli na ustach wszystkich.
Pamela Anderson i Tommy Lee i ich szybki ślub
Kiedy Pamela Anderson poznała swojego przyszłego męża, była gwiazdą znanego na całym świecie serialu "Słoneczny patrol". Miała 27 lat i prowadziła rozrywkowe życie. Tommy Lee robił karierę jako perkusista zespołu Mötley Crüe. To musiała być miłość od pierwszego wejrzenia, bo para nie zwlekała ze ślubem. Pobrali się 19 lutego 1995 r. po zaledwie czterech dniach znajomości.
Miesiąc miodowy spędzali na Hawajach, gdzie nagrywali swoje miłosne igraszki. Nie wiedzieli jeszcze, że film będą oglądali inni. I to na całym świecie. A to za sprawą sprytnego elektryka, którego para zatrudniała w swoim domu w Malibu.
Kiedy obniżono mu pensję za wykonywane obowiązki i grożono bronią, Rand Gauthier postanowił się zemścić. Ukradł sejf z domu Anderson i jej męża. To, co znalazł w środku, trochę go zaskoczyło, ale od razu wiedział, że dobrze na tym zarobi. Sekstaśmę sprzedał firmie Internet Entertainment Group. Film miał aż 54 minuty i zyskał sławę jako "Pam & Tommy Lee: Stolen Honeymoon". W rok firma zarobiła na nim 77 mln dolarów.
Pamela Anderson i Tommy Lee na tym nie zarobili
Tłumaczeniom nie było końca. Sama Pamela tak skomentowała nagranie. "To nie była sekstaśma. To była składanka naszych zabaw, podczas których oboje byliśmy nadzy". I dodała, że na filmiku nie zarobiła nic. "Zażądaliśmy od dystrybutora zakończenia sprzedaży taśmy" – opowiadała później w telewizji. Na pytanie dlaczego nie pójdzie z tą sprawą do sądu, odpowiedziała: "Mam dość odpowiadania na pytania spoconych prawników o moją waginę". Była wtedy w siódmym miesiącu ciąży i zależało jej jedynie na tym, żeby urodzić zdrowe dziecko.
Aktorka i perkusista zawarli ugodę z firmą, która kupiła nagranie od byłego pracownika pary. Mówi się, że zarobili na tym trzy miliony dolarów. Tej informacji nigdy nie potwierdzili.
Czytaj też: Seksuolog: 2/3 moich pacjentek chce spróbować seksu z inną kobietą. "Są bardziej uważne w łóżku"
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl