Terlikowska kontra feminizm. Krytykuje czarne protesty i kobiety, które "walczą z macierzyństwem"
- 500+ przywróciło godność finansową wielu kobietom i wielu rodzinom - stwierdza Małgorzata Terlikowska w najnowszym wywiadzie. Publicystka krytykuje czarne protesty, jego uczestniczki i postulaty przez nie głoszone. W środowisku kobiet o umiarkowanych poglądach fanek po tym wywiadzie jej nie przybędzie.
Feminizm, aborcja, gender - trzy słowa, które w ostatnim czasie odmieniamy przez wszystkie przypadki. Kiedy jedne kobiety grzmią o tym, że odbiera się im podstawowe prawa, publikowane są badania dotyczące nierówności płci na rynku pracy, Małgorzata Terlikowska zdaje się mieć zupełnie inne zdanie na ten temat.
- Dla mnie feminizm to skupienie się na kobiecie, na jej potrzebach, dotyczących nie tylko rozwoju zawodowego, kariery, lecz także tych związanych z życiem rodzinnym, macierzyństwem. Pięknie mówił o tym Jan Paweł II. On to skupienie się na godności kobiety nazywa "nowym feminizmem", w odróżnieniu od tego feminizmu, który tak naprawdę walczy z kobietą i walczy z tym, co jest kobiece, czyli choćby z powołaniem kobiety związanym z dawaniem życia - przyznaje publicystka w wywiadzie dla "Kultury Liberalnej".
Dodaje też, że dziś feminizm najczęściej przedstawiany jest jako walka z mężczyznami - jako "próba udowodnienia, że jesteśmy lepsze".
- Kiedy kobieta wybiera rodzinę, macierzyństwo, co później słyszy? Bardzo często, że jest mało ambitna, że jest kurą domową, leniem, utrzymanką. To są słowa, które piszą czy wypowiadają o kobietach inne kobiety - dodaje.
Terlikowska uderza także w gender. Jej zdaniem niszczy on podstawową różnicę pomiędzy męskością a kobiecością i przywołuje wierszyk, przedstawiany dzieciom w ramach projektu "Równościowe przedszkole": bawię się, z kim chcę, robię to, co chcę, płeć nie ogranicza mnie.
Co więc złego w tym, że dziewczynka uczy się, że może w życiu robić wszystko? Terlikowska wyjaśnia.
- Z jakiegoś powodu przy wywozie śmieci nigdy nie pracują kobiety. I z jakiegoś powodu kobiety nie domagają się większej reprezentacji w tym zawodzie. A tam przecież pracują wyłącznie mężczyźni. Nie ma kobiet! - przyznaje i wylicza, że przecież w rządzie wysokie stanowiska zajmują kobiety (jest ich razem z Beatą Szydło 6).
- Moi synowie nie będą w ciąży, a córki nie będą ojcami. Płeć nas ogranicza. Ale także język czy w ogóle ludzka natura - dodaje.
W czasach, kiedy tak wiele mówi się o równouprawnieniu płci, dyskryminacji kobiet w wielu branżach na rynku pracy, smutne jest to, że są kobiety takie jak Małgorzata Terlikowska, które i tak tę walkę o równość sprowadzą do kwestii macierzyństwa i wychowywania dzieci.
- Nie wszystko może zrobić mężczyzna. On chociażby nie nakarmi dziecka piersią. Nie zgadzam się, że można wymiennie traktować role męskie i żeńskie, matczyne czy ojcowskie. Matka, którą może być tylko kobieta, ma szczególną rolę do spełnienia w życiu dziecka. Ojciec nie może tego zrobić za nią. I identycznie w przypadku mężczyzny, tylko on może być ojcem. Matka go nie zastąpi - czytamy w wywiadzie.
Zdaniem Terlikowskiej postulaty istotne dla zwykłych kobiet PiS już spełnił.
- 500+ przywróciło godność finansową wielu kobietom i wielu rodzinom. Program żłobkowy pomoże wielu kobietom łączyć pracę z posiadaniem dzieci, bo nie oszukujmy się, czasem jest to po prostu konieczne. PiS zdecydował się pomagać także tym kobietom, które zdecydowały się urodzić dzieci niepełnoprawne. A co proponowały uczestniczki "czarnych marszów"? Abortowanie dzieci niepełnosprawnych, aborcję na życzenie, antykoncepcję za pieniądze podatników, edukację seksualną wrogą wartościom wielu Polaków. Nie widzę tu postulatów, które mogłabym podzielać - dodaje.