To już prawdziwa plaga. "Uciekliśmy po niecałych dwóch godzinach"

Kamila Kalinczak, dziennikarka, która aktywnie prowadzi swoje media społecznościowe, odwiedziła kilka popularnych, turystycznych miejsc w Paryżu. Okazuje się, że zwróciła uwagę na jedną, wyjątkowo przykrą tendencję.

Kalina Kalinczuk opisała wizytę w Luwrze
Kalina Kalinczuk opisała wizytę w Luwrze
Źródło zdjęć: © Instagram | @kamilakalinczak

18.04.2023 | aktual.: 18.04.2023 09:41

Kamila Kalinczak opublikowała na Instagramie zdjęcie i nagranie z Luwru, gdzie zwróciła uwagę na tłum turystów. Nie wszyscy zachowywali się idealnie. Instagramerka zwróciła uwagę na fakt, że większość zwiedzających była tam wyłącznie po to, żeby robić zdjęcia i nagrywać filmiki.

"Widziałam w tym tygodniu rzeczy ciekawe. Widziałam pana, który maszerował korytarzami Luwru, nagrywając ściany, ale nie patrząc na wiszące na nich obrazy. Obejrzy to potem w domu?" - dziwiła się Kalinczak.

Dodała też, że widziała również panią, "która zablokowała wejście na balkon w Operze Garnier". "O godzinie 11:15, ubrana w wieczorową, cekinową suknię i futro, pozowała profesjonalnemu fotografowi, utrudniając przemieszczanie się zwiedzającym. Na Instagramie napisze, że była na spektaklu?" - zastanawia się dziennikarka.

Mówiła również o "zamieszaniu w kawiarni", które spowodowały dwie dziewczyny, jak pisze, "szukające idealnego kadru, by sfotografować dwa rogale, sok pomarańczowy i kawę z bitą śmietaną". Podobnie było w kolejce do Mony Lisy, gdzie niemal wszyscy cały czas robili zdjęcia, a niewiele osób po prostu zatrzymywało się, żeby popatrzeć na obraz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kamila Kalinczak o wizycie w Luwrze. "Uciekliśmy po niecałych dwóch godzinach"

Kalinczak podkreśliła, że z wiekiem człowiek potrzebuje coraz więcej spokoju i ma większą niechęć do tłumów. "Nie mam nic przeciwko zdjęciom, to są cudowne pamiątki. Sama lubię do nich wracać. Ale z Luwru uciekliśmy po niecałych dwóch godzinach, bo ze zwiedzaniem, doświadczaniem sztuki, nie miało to nic wspólnego" - wyznaje.

Wspomina też wizytę w Prado, w którym nie pozwala się robić zdjęć, dzięki czemu można było spokojnie obejrzeć obrazy i porozmawiać o nich. Podobnie mówi także o oglądaniu "Ostatniej wieczerzy" - tam do sali wpuszczano po kolei małe grupki.

"A zatem można. Można ograniczyć liczbę wejść. Można też wyznaczyć dni dla tych, którym na zdjęciach tak bardzo nie zależy. Ciekawe, czy w te dni też byłyby takie tłumy" - kończy swój wpis.

Internauci wspierają Kaliczak. "Nienawidzę tłumów"

Podobne spostrzeżenia mieli również komentujący. "Absolutnie rozumiem, że zarówno Luwr, jak i Orsay, to miejsca dla których m.in. odwiedza się Paryż, ale marzy mi się jeszcze większe ograniczenie liczby odwiedzających, bo na ten moment jedyną opcją w miarę spokojnego zwiedzania jest wizyta w godzinie otwarcia - mieliśmy szczęście dostać bilety na darmowe zwiedzanie Wersalu w pierwszych godzinach po otwarciu i udało nam się nie uświadczyć tłumów" - napisała jedna z użytkowniczek, która mieszka w stolicy Francji.

"Nienawidzę wprost tłumów w miejscach turystycznych, dlatego kiedy tylko mogę w góry wybieram się poza sezonem, wolę zapuszczać się z miejsca mniej turystyczne i nieoblegane, i odpoczywać po swojemu. Widząc długą kolejkę do jakiegoś miejsca, odpuszczam sobie jego zwiedzanie i szukam innych atrakcji, ponieważ chcę wyjść z doświadczeniem, że widziałam coś pięknego czy doświadczyłam czegoś niezwykłego a nie męczyć się podążaniem za tłumem, będąc co chwilę popychana" - podkreśliła z kolei inna internautka.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)