To tylko trądzik. Czyli zdrowy chorego nie zrozumie
Zaczęło się, gdy miałam 13 lat. "Idź do dermatologa" – usłyszałam wtedy pierwszy raz. Od tego czasu to zdanie słyszę regularnie. Regularnie też chodzę do lekarzy i kupuję leki. Potem je wyrzucam i chcę zakrywać twarz. Tak wygląda życie osób z trądzikiem.
Każdy, kto zmagał się z trądzikiem, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaka jest to walka. O ile w okresie nastoletnim pryszczatych kolegów i koleżanek ma się dużo, w późniejszym czasie u większości osób ten problem przemija lub jego intensywność się zmniejsza. U mnie choroba jednak pozostała, co więcej zaczęła wpływać nie tylko na mój wygląd, ale także na kontakty międzyludzkie. A osób takich jak ja jest dużo więcej.
Trądzik – wstyd
O tym, że wygląd nie jest najważniejszy, wszyscy wiemy doskonale. Uczą nas tego w szkole, powtarzają nam to rodzice, w ostatnim czasie nawet kolorowe magazyny chcą nas bombardować przesłaniem: "Jesteś piękna bez względu na to, jak wyglądasz". I to jest prawda. Tylko magia haseł motywacyjnych nagle znika, gdy patrzy się na swoją twarz i zaczerwienioną, zdecydowanie nieidealną skórę. Doskonale wie o tym Ewa, która swoją walkę z trądzikiem rozpoczęła już lata temu. Podobnie jak większość osób borykających się z tym dermatologicznym problemem, przetestowała już wiele kremów, maści, toników.
– Czułam do siebie obrzydzenie, wstyd i byłam bardzo niepewna siebie – mówi mi Ewa. – Chciało mi się płakać, gdy patrzyłam na siebie w lustrze. Zarówno gdy byłam w makijażu, jak i bez. Ale gdy mogłam chociaż trochę to przykryć, było mi lepiej – tłumaczy dziewczyna. Makijaż może okazać się zbawienny, jeśli zmagamy się z problemami skórnymi, ale także niepostrzeżenie może przerodzić się w pułapkę. Wtedy bez zamaskowanych zmian, nie wyobrażamy sobie spojrzenia w oczy drugiemu człowiekowi.
– Mam psa, więc rano muszę z nim wychodzić na spacery. Pamiętam, że kiedyś po obudzeniu od razu nakładałam makijaż, mimo że nie chciałam tego robić. Czasami zdarzało się jednak, że nie robiłam make-up'u. Cieszyłam się, kiedy padał wtedy deszcz, bo mogłam wziąć parasolkę i zakrywać pod nią swoją niepomalowaną, brzydką twarz. Dużo osób dziwiło się, jak ja mogę mieć problem, żeby wyjść bez makijażu do ludzi, jak mogę się wstydzić przed chłopakiem lub rodzicami być bez makijażu, przecież to nic takiego. Ciężko mi było to wytłumaczyć – mówi Ewa.
A ja mówię, że zdrowy chorego nie zrozumie. Mówię to do wszystkich osób, które w tym momencie pomyślały, że to przecież niemożliwe, by trądzik tak wpływał na życie i pewność siebie. Mówię to też do tych, którzy usilnie chcą mnie przekonywać, że przecież nie powinnam się tak tym przejmować, że ludzie mają większe problemy. Bo przekonywanie nie da żadnego skutku, może jedynie zdenerwować.
– Trądzik to jest choroba i bliscy osoby chorej powinni to zrozumieć, wspierać ją i nie starać się usilnie zmienić jej sposobu myślenia. Ludzie myślą, że jak przekonają taką osobę, żeby na przykład wyszła bez makijażu i gdy to zrobi, to znaczy, że się przełamała. Ale tak naprawdę to nie zmienia nic. Osoba z problemem trądziku będzie cierpiała, będzie bardzo nieszczęśliwa sama ze sobą, patrząc na inne piękne cery – przestrzega Ewa, a jej słowa mogłoby wypowiedzieć wiele innych osób, które od lat walczą z obszernymi niedoskonałościami skóry.
Trądzik to choroba
Trądzik to choroba i teoretycznie wie to każdy. Z pewnością wiedzą o tym osoby, które starają się pomóc, mówiąc magiczne: "może powinnaś iść do jakiegoś dermatologa". Niestety w medycynie magiczne sztuczki z bajek nie działają, a nawet najlepsze metody zawodzą. Wtedy lekarze rozkładają ręce, a moje ręce wędrują na twarz, by ją zakryć.
– Zapiszę pani antybiotyk, proszę brać regularnie. Ten lek pomoże na pewno. Trzy razy dziennie przez trzy miesiące – usłyszałam od kolejnego dermatologa, który został mi polecony. Wcześniej byłam już u paru: profesorów, doktorów nauk medycznych, lekarzy znanych, mniej znanych, konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Za każdym razem wszystkie kuracje kończyły się fiaskiem, tym razem miało być inaczej. Pojawiła się kolejny raz nadzieja.
Gdy przyszłam na wizytę kontrolną, lekarka spojrzała na mnie i powiedziała, że to niemożliwe, że leki na mnie nie działają. Ona była zdziwiona, ja siedziałam niewzruszona, bo to nie pierwsza terapia, która nie przyniosła żadnego skutku.
– Rezygnuję z leczenia pani, może pani już więcej do mnie nie przychodzić – powiedziała dermatolożka. To, co człowiek czuje w takim momencie, wie tylko ten, kto to przeżył, bo to mieszanka złości, smutku, załamania i rezygnacji. Ale właśnie dlatego stałe mówienie i radzenie: "idź do dermatologa" może być denerwujące. Większość osób z trądzikiem przeszła już przez gabinety wielu lekarzy, w swoją skórę wcierała już parę lub paręnaście antybiotyków, przyjmowała również kurację doustną.
Patrzyli na mnie z niedowierzaniem
– Błąkałam się od lekarza do lekarza przez 9 lat – mówi mi Alicja. W jej przypadku wszystko zaczęło się w wieku młodzieńczym, ale wraz z końcem okresu dojrzewania problem się nie skończył. Ostatnie zaostrzenie trądziku 23-letnia Alicja przeżyła w wakacje. Gdy wybrała się na kolejną wizytę u dermatologa, najpierw zaskoczyła ją reakcja osób siedzących w poczekalni, a następnie samego lekarza. – Popatrzyli na mnie i widziałam, że byli w szoku. Twarz miałam całą w czerwonych krostach. Wyglądały jak ukąszenia pszczół. Lekarka nie umiała mi pomóc, wysłała mnie do kolejnych specjalistów – wspomina.
Po prawie dekadzie leczenia Alicji zaproponowano kurację izotretynoiną. Skutki uboczne tego silnego leku mogą być jednak na tyle poważne, że nawet sama Alicja nazywa tę terapię "ostatecznym wyjściem". Dziewczyna zgodziła się jednak na ostateczność. – Podczas terapii zaczęłam miewać gorsze samopoczucie. Mój organizm był przemęczony. Byłam non stop senna i rozdrażniona. Tabletki, które w efektach ubocznych mają zapisaną możliwość obniżenia naszego samopoczucia, zaczęły wywoływać u mnie napady histerii i płaczu – powiedziała mi.
Alicja nie przerwała jednak kuracji, ponieważ ta przynosi już pierwsze efekty, z jej twarzy zaczynają znikać liczne niedoskonałości, a wraz z nimi wstyd. – Nikt nie zrozumie problemu trądziku, jeżeli sam go nie doświadczył. Jesteś gotowy wziąć wszystko, co może poprawić twój wygląd, a co za tym idzie, twoją samoocenę – kończy.
Byłam idealna tylko w internecie
– Nie byłam pewna siebie i dalej nie jestem, bo czuję się oceniana ze względu na moją skórę – mówi mi 23-letnia Zofia. Jej problemy skórne zaczęły się jeszcze w podstawówce. Początkowo jej wygląd komentowały dzieci, nazywając dziewczynę brudasem, potem swoją opinię na głos wygłaszały starsze pokolenia. – Moja babcia często zwracała mi uwagę na to, że mam okropne wypryski i powinnam coś z tym zrobić, chociaż cały czas byłam w trakcie różnych kuracji dermatologicznych. Przez to okropnie wstydziłam się mojej przypadłości i już w 6. klasie zaczęłam się malować, żeby tylko przykryć trądzik – wspomina dziewczyna.
Zofia podkreśla także, że duży wpływ miała na nią kultura popularna i fakt, że w okresie dojrzewania była zasypywana zdjęciami wyretuszowanych kobiet, które na plakatach, okładkach i w każdych spotach reklamowych miały idealnie gładką cerę. – Dlatego jeszcze w gimnazjum nauczyłam się podstawowej obsługi programów graficznych. Przez lata każde moje zdjęcie obrabiałam usuwając zmiany skórne. Ale czułam się z tym jeszcze gorzej, bo byłam idealna tylko w internecie – kończy.
Problem o dużej skali
Badania przeprowadzone w Europie przez WHO mówią, że z powodu trądziku cierpi nawet 40 proc. osób, które pojawiają się w gabinetach dermatologicznych. Choroba ta nie jest jednak domeną nastolatków. Szacuje się, że średnia wieku osób chorych na trądzik to aż 26,5 roku.
Obliczono, że w wieku 20-29 lat trądzik dorosłych dotyczy 50,9 proc. kobiet i 42,5 proc. mężczyzn. Co więcej, w wieku 30-39 lat to nadal nieco ponad 35 proc. kobiet i 20 proc. mężczyzn. Powyżej 50. roku życia trądzik nęka 15 proc. kobiet i 7 proc. mężczyzn.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl