Trudna sytuacja na dworcach w Warszawie. "Brakuje nam organizacji"
Na warszawskich dworcach pojawia się coraz więcej uchodźców z objętej wojną Ukrainy. Wśród osób, które przyjechały do Polski, są kobiety, dzieci w różnym wieku oraz osoby starsze. Na dworcach zapanował chaos.
08.03.2022 | aktual.: 08.03.2022 14:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Nie ma chaosu. Sytuacja jest bardzo trudna" - stwierdził wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł, który 7 marca wziął udział w konferencji na Dworcu Centralnym w Warszawie. Choć sam wojewoda uspokaja i dziękuje Polakom za wsparcie, według osób, które niosą pomoc dla obywateli Ukrainy, sytuacja nie przedstawia się tak dobrze.
Zobacz też: Rzeczniczka Nawalnego zwróciła się do Rosjanek. Chce, by w Dzień Kobiet protestowały przeciwko wojnie
W Warszawie pojawiło się ok. 150 tysięcy uchodźców z Ukrainy
Sekretarz miasta Warszawy, Włodzimierz Karpiński, poinformował podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Pomocy Humanitarnej, że w stolicy pojawiło się już 150 tys. obywateli Ukrainy.
- Trzeba się zastanowić nad relokacją uchodźców do innych miast wojewódzkich, budową dla nich miasteczka oraz zapewnieniem opieki medycznej (...). Będzie coraz więcej uchodźców i coraz bardziej potrzebujących. Ta prawdziwa, traumatyczna fala wojenna nadchodzi - zaznaczył Karpiński.
Konstanty Radziwiłł dodał, że wyjątkowo duża liczba osób, które przybywają na warszawskie dworce to sytuacja, z którą jeszcze nie mieliśmy do czynienia.
- Stajemy wobec niej z pewną pokorą, ale i ogromnym zapałem, dzięki ludziom, którzy chcą po prostu robić różne rzeczy, udaje się bardzo dużo - wyznał wojewoda.
Zobacz także
Polki i Polacy ruszyli pomagać na własną rękę
Liczba uchodźców z kraju objętego wojną z pewnością wzrośnie. Według fotorelacji oraz osób, które postanowiły pomóc Ukraińcom na własną rękę, na warszawskich dworcach przedstawia się trudna sytuacja.
- Brak miejsca, gdzie mogą być przechowywane zapasy. Prywatnie dowozimy jedzenie. Wczoraj rano nie było wody ani soków, sama dowiozłam zgrzewki wody. To samo tyczy się również zapasów środków higienicznych. Ludzie pomagają, jak mogą, ale jest brak komunikacji z urzędem wojewódzkim w sprawie regularnych dostaw - tłumaczy pani Ewa, która udzielała pomocy na Dworcu Centralnym.
Trochę inaczej sytuacja przedstawia się na Dworcu Wschodnim. Wciąż jednak problemem pozostaje organizacja.
- Byłam wczoraj i w niedzielę na Wschodnim. Brakuje ludzi, którzy umieliby się zająć dziećmi, pobawić się z nimi, odwrócić ich uwagę. Rodzice poddenerwowani albo zapłakani. Chodziliśmy z synem, rozdając jedzenie, i oni nawet głodni nie są do końca, choć biorą na zapas. Podeszłam do grupki kobiet, pytając, czy czegoś im trzeba. Jedna najmłodsza zapłakana. Pytam, czy chciałaby czegoś; herbaty, jedzenia, chusteczki, a ona mi się na szyję rzuca i mówi: tak bardzo ci dziękuję. Chyba tego im potrzeba najbardziej. I wiedzy, co dalej. Bo na dworcu Wschodnim jedzenia i picia jest dość - mówi Anna Grabowska, która zaangażowała się w pomoc.
Włodzimierz Karpiński dodał, że nieoceniona jest pomoc zarówno wolontariuszy, jak i ludzi, którzy bezpośrednio przybywają na dworce, aby wspomóc działające już na miejscu osoby.
Wolontariuszka przedstawia sytuację na Dworcu Centralnym
Anastazja pochodzi z Białorusi. Od 12 lat mieszka w Warszawie. Jest wolontariuszką, która przez okrągłe trzy dni pomagała na Dworcu Centralnym. Zauważa, że jest to czas bardzo trudny, ale ludzie robią wszystko, co mogą, aby pomóc Ukraińcom przybywającym do Polski.
- Brakuje nam organizacji. Wolontariusze spędzają tam na prawdę szmat czasu, wczoraj byłam tam osobiście 10,5 godz. Nie chwalę się ani nie narzekam, chcę tylko przez to powiedzieć, jak jest ciężko - tłumaczy wolontariuszka.
Podkreśla również, że nie należy nikogo winić za brak organizacji. Wszyscy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, która wymaga czasu i działań, aby wszystko zorganizować i usprawnić. Dodaje też, że ruszyła grupa, która połączyła aktywnych wolontariuszy na Dworcu Centralnym, aby usprawnić działania.
- Na Centralnym budują już namiot. Do tej pory to było takie zwyczajne pospolite ruszenie. Może nie działało to dobrze, ale realnie udzielaliśmy pomoc ludziom w konkretnej chwili - wyznaje Nastia.