Blisko ludziTrzy kobiety wyznają: "Romans zniszczył mi życie"

Trzy kobiety wyznają: "Romans zniszczył mi życie"

Trzy kobiety wyznają: "Romans zniszczył mi życie"
Źródło zdjęć: © iStock.com
09.02.2020 10:52, aktualizacja: 09.02.2020 14:39

Chciały doświadczyć chwili zapomnienia. Znowu poczuć się kobieco. Odpocząć od codzienności. Ale konsekwencje romansów, w które się uwikłały, okazały się dla nich ekstremalne. Każda z nich na pytanie, czy chciałaby cofnąć czas, odpowiada bez wahania: tak.

Dagmara siedzi sama w czteropokojowym mieszkaniu i czuje pustkę. Jeszcze niedawno trudno było o chwilę spokoju – w domu trójka małych dzieci. Z mężem uchodzili za wzorową parę. Dlaczego więc wdała się w romans? – Klasyka. Po dwunastu latach związku, masy codziennych obowiązków i przyziemnego życia nagle pojawił się ktoś, kto zaczął mnie adorować – odpowiada.

Karol był nowym nabytkiem w firmie, w której pracowała od prawie pięciu lat. Od razu wpadli sobie w oko. Był singlem. Typem, za którym szaleją matki i córki. – Wiedziałam, że stawiam na szali dużo. Unikałam sytuacji, w których bylibyśmy sam na sam. Ale w końcu w firmie mieliśmy wyjazd integracyjny. Tam nikt za kołnierz nie wylewał. Oboje sporo wypiliśmy i stało się.

Dagmara weszła z Karolem w romans, który trwał niecałe dwa miesiące. Czy spotykając się z kochankiem, myślała o mężu i dzieciach? Nie chce odpowiedzieć. Twierdzi, że czuła się, jakby żyła w innym wymiarze. Męża miała dobrego, dzieci cudowne. A jednak czegoś musiało jej brakować, skoro zaczęła szukać tego poza związkiem. – Po paru tygodniach romansu tak jakbym dostała młotkiem w głowę. Zrozumiałam, że krzywdzę rodzinę, nawet jeśli romans to mój sekret. Zdecydowałam o zakończeniu związku – mówi Dagmara.

Okupiła to ogromnym stresem. Źle sypiała, zaczął spóźniać jej się okres. Tłumaczyła to nerwami. W końcu coś ją tknęło, żeby zrobić test ciążowy. Pokazał dwie kreski. – Ziemia mi się osunęła spod nóg – wyznaje Dagmara. – Wiedziałam, że to dziecko Karola, bo z mężem od dawna nie współżyłam. To był szok. Czułam się, jakby mi się przyśnił największy w życiu koszmar. Nie mogłam w to uwierzyć.

Wizyta u ginekologa potwierdziła wczesną ciążę. Dagmara postanowiła jak najszybciej rozmówić się z Karolem. Zdziwił się, że się nie zabezpieczała. Kompletnie umył ręce. Po trzech bezsennych nocach podjęła życiową decyzję: usuwa ciążę. Znalazła prywatną klinikę na Słowacji. Skłamała mężowi, że ma firmowy wyjazd. Ucałowała dzieci na pożegnanie, z trudem powstrzymując łzy. Pojechała. Wkrótce było po wszystkim.

– Nie mogłam sobie z tym poradzić. Jestem matką trójki dzieci. Świadomość, że zrobiłam coś takiego, wykończyła mnie nerwowo – mówi Dagmara.

Psychoterapeuta szybko postawił diagnozę: depresja. Dagmara nie mogła dłużej wmawiać mężowi, że wszystko gra, co najwyżej jest przemęczona. – Wiedziałam, że prawda nas zniszczy, ale chodziłam jak zombie. Nie mogłam normalnie funkcjonować, czułam się, jakby głowa miała mi zaraz wybuchnąć. Napiłam się wódki i wzięłam męża na rozmowę. Opowiedziałam mu o wszystkim, niczego nie pominęłam.

Na co liczyła? Sama nie wie. W głębi serca pragnęła drugiej szansy. Nie dostała jej. Mąż następnego dnia spakował siebie i dzieci. Wyjechał z nimi do swoich rodziców. – Błagałam, żeby wrócili, wiedziałam, że dzieci mnie potrzebują. Ale wiedziałam też, że złamałam Piotrkowi serce i on nigdy, przenigdy już mi nie zaufa – mówi Dagmara.

Mąż Dagmary nadal mieszka z dziećmi u swoich rodziców. Podjął decyzję o sprzedaży ich dotychczasowego mieszkania (którego jest właścicielem). Dał Dagmarze miesiąc, żeby coś sobie znalazła i się wyprowadziła. Zapowiedział złożenie pozwu o rozwód.

"Podświadomie tego pragnęłam"

Alicja to typ kobiety, która nie usiedzi w miejscu. Wszędzie jej pełno. Jak ma dwie prace, to będzie szukać trzeciej. Błażeja poznała na studiach. Szybko wzięli ślub. Najpierw urodziła im się córka, dwa lata później syn. – Żyliśmy na wysokich obrotach. Ślub, dzieci, w międzyczasie kupno mieszkania na kredyt. Było co robić – opowiada.

Gdy teraz się nad tym zastanawia, dochodzi do wniosku, że to właśnie kredyt był ich największym błędem. Zaczęły się nerwy i wzajemne rozliczanie się, kto zarobił więcej. Zazwyczaj wychodziło na to, że Alicja. – Do tego dom prowadziłam i w pewnym momencie wszystkiego miałam serdecznie dosyć.

To właśnie wtedy na jej drodze pojawił się Kuba. Brat dobrej koleżanki. Kiedyś coś ich łączyło. Potem na wiele lat stracili ze sobą kontakt. Spotkali się ponownie na urodzinach przyjaciółki Alicji. – Przegadaliśmy cały wieczór. Potem zaczęliśmy pisać do siebie na WhatsAppie, coraz więcej i więcej. Zdawałam sobie sprawę, w którym to wszystko zmierza kierunku, a jednak się nie wycofałam, bo jakąś zagubioną, zmęczoną częścią siebie podświadomie tego pragnęłam.

Alicja z Kubą do łóżka poszła raz. – Błażej musiał domyślać się już wcześniej – twierdzi Alicja. Coraz trudniej było jej wysyłać ukradkowe wiadomości. W końcu przyłapała męża na czytaniu jej korespondencji – bo choć dotąd wszystko usuwała, z czasem zaczęła zapominać. Dla jej męża to był prawdziwy szok. Doszło do strasznej awantury. Oboje powiedzieli sobie okropne rzeczy, po których na kilka dni przestali się do siebie odzywać.

– Mój mąż był "sercowy", miał 34 lata, a leczył się na nadciśnienie. Słabe serce odziedziczył po rodzicach – mówi Alicja. Dzień, w którym znalazła Błażeja nieżywego na podłodze w garażu, uważa za najgorszy w swoim życiu. – Serce mu wysiadło. Nie chcę nawet mówić, jaką traumę przeżyły nasze dzieci. One są jeszcze takie małe, chodzą do przedszkola. A mnie oprócz kredytu zostało niewyobrażalne poczucie winy, że to z mojego powodu jego serce nie wytrzymało. Będę musiała z tym żyć już zawsze.

"Poczułam coś, czego nie powinnam"

Nina od ponad pół roku mieszka z Warszawie. Mówi, że do stolicy wciąż się przyzwyczaja. Jako dziewczynie wychowanej w maleńkiej miejscowości nie jest jej łatwo. Musiała wyjechać, bo w swojej wsi nie miała życia. Nina twierdzi, że choć mamy XXI wiek i równouprawnienie, na polskich wsiach wszystko jest po staremu. Przekonała się o tym na własnej skórze.

– Nie wybielam się. Wiem, że popełniłam straszliwy błąd – przyznaje. Ten błąd to zdrada narzeczonego. – Nie potrafię powiedzieć, co strzeliło mi do głowy i dlaczego się nie opamiętałam. Czasu jednak nie cofnę.

Robert zawsze jej się podobał. Próbowali nawet być razem, ale nic z tego nie wyszło. – Wystarczyło jednak wspólne wesele. Poczułam coś, czego nie powinnam – przyznaje Nina.

Romans z Robertem trwał w sumie trzy miesiące. W końcu Nina postanowiła się wycofać. Mówi, że narzeczony się nie domyślał, ale ona potrzebowała komuś o tym opowiedzieć. Wyspowiadać się. Wybrała matkę. – Trochę się obawiałam, bo moja mama myśli dość zaściankowo, ale ufałam jej – mówi Nina. Na tym zaufaniu boleśnie się jednak przejechała. Jeśli szukała u matki zrozumienia, to go nie znalazła. Przeciwnie – matka stwierdziła, że jej córka jest głupia, nieodpowiedzialna i zrobiła narzeczonemu krzywdę. – Wylała na mnie wiadro pomyj i przestała się do mnie odzywać – wyznaje Nina.

Wkrótce o jej romansie z Robertem plotkowało pół wsi. – To było dla mnie niewyobrażalne. Bałam się wyjść z domu. Wszystkie ciotki, kuzynki, kuzyni, znajomi wiedzieli, że zdradziłam. Narzeczony nie tylko mnie zostawił, ale jeszcze obsmarował przed innymi.

Nina w swojej maciupkiej miejscowości nie miała życia. Wiedziała, że musi wyjechać. Studiowała w Warszawie zaocznie, więc postawiła wszystko na jedną kartę i przeniosła się do stolicy. Odkąd się wyprowadziła, rodzinny dom odwiedziła trzy razy. Z matką rozmawia rzadko. – Miałam narzeczonego, dużą rodzinę i znajomych. Żyłam wśród ludzi. Zostałam sama jak palec w wielkim mieście – mówi. – A Robert? Ożenił się. Podobno będzie miał dziecko.

W 2019 r. CBOS przeprowadziło badanie na 1080 osobach w wieku 18-50 lat. To pokazało, że 48 proc. ankietowanych znało lub zna kogoś, kto flirtował z osobą w stałym związku. Aż 38 proc. badanych potwierdziło, że osoby wchodzące w taką relacje najczęściej posuwają się do kontaktów fizycznych. 22 proc. ankietowanych przyznało się do flirtu z osobami znajdującymi się w stałych związkach, a 19 proc. przyznało, że robiło to w czasie, gdy mieli już stałego partnera.

Do zdrady przyznał się do dziesiąty ankietowany. Co dziesiąty ankietowany przyznaje się do zdrady partnera. Zdrad dopuszczają się zazwyczaj osoby młode, wykształcone i świadome swojej sytuacji finansowej. Wśród mężczyzn najczęściej zdradzają osoby na kierowniczych stanowiskach, biznesmeni, ekonomiści i pracownicy biurowi. Wśród kobiet – osoby pracujące w edukacji.

Z badania wynikało również, że na skok w bok decyduje się coraz więcej kobiet. 60 proc. romansów wśród kobiet zaczyna się w pracy albo w gronie znajomych i przyjaciół. Innymi miejscami sprzyjającymi zawieraniu romansów są szkoły, uczelnie, kluby i puby.

Imiona wszystkich bohaterów oraz niektóre okoliczności, które mogłyby umożliwić ich identyfikację, zostały zmienione

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (397)
Zobacz także