"Kocham być kochanką!". Nie chcą związku, wolą romans
- Stały związek to codzienna orka na ugorze, awantury o brudne skarpetki, niezmyte naczynia i kłótnie z teściową. To także lody waniliowe ze śmietaną i owocami, ale taki luksus w związku zdarza się raz na jakiś czas - tłumaczy obrazowo Agnieszka, 29-letnia urzędniczka państwowa. - Ja wolę w życiu jeść tylko lody! Jak to zrobić? To proste!
Brytyjscy naukowcy, którzy w latach 90. badali zjawisko zdrady, obliczyli, że jeśli żonaty mężczyzna, który wdaje się w romans, w ciągu roku od jego rozpoczęcia nie odejdzie od żony i nie wyprowadzi się z domu, to szanse, że to zrobi w późniejszym okresie, spadają do… 5 proc. Nic więc dziwnego, że gdy w towarzystwie któraś z kobiet okazuje się być kochanką, wszyscy jej współczują. Tymczasem ona wcale nie musi tego potrzebować!
Ze mną jest szczęśliwy, do mnie chce wracać
Agnieszka cieszy się, że prawdopodobieństwo odejście jej partnera od żony wynosi obecnie zaledwie 5 proc.! Dlaczego? Bo jej zdaniem kochanka ma znacznie ciekawsze życie niż żona. - Tak, tak, wiem, wiem, to niepopularna opinia - mówi machając ręką na znak zrozumienia. - Ale naprawdę wystarczy się przyjrzeć temu, co ma żona, a co kochanka. I wiadomo, że wygrywa ta druga.
I wymienia. Że bycie z żonatym facetem oznacza, że nie trzeba się nim w ogóle zajmować, jeśli chodzi o kwestie przyziemne. Nie trzeba go zapisywać do lekarza, dbać, przypominać, żeby zaszczepił się przeciwko grypie i zapłacił ubezpieczenie za samochód. Żeby poszedł na zebranie do dziecka do szkoły i w końcu poszedł do fryzjera.
- A to tylko wierzchołek góry lodowej - przekonuje Agnieszka. - Wystarczy doliczyć do tego całe to nudne codzienne życie, te zakupy, to sprzątanie, odrabianie lekcji, wzajemne przerzucanie na siebie obowiązków… Czasem mój ukochany opowiada mi o tym. Szczerze mu współczuję. I zawsze wtedy powtarzam mu, żeby nie ważył się fundować mi takich atrakcji i przypadkiem nie wpadał na pomysł odchodzenia od żony i wprowadzania się do mnie - dodaje Agnieszka ze śmiechem.
Zapytana, jaką przewagę nad małżeństwem ma związek z żonatym mężczyzną, nie waha się ani chwili. - Przede wszystkim spotykam się z moim Misiem tylko wtedy, gdy mam na to ochotę - wylicza. - Po drugie, robię z nim tylko przyjemne rzeczy: chodzimy na dobre jedzenie, do teatru, do kina, na wystawę. Ponieważ on, podobnie jak ja, jest miłośnikiem różnych sportów, jeździmy razem na nurkowanie oraz na narty. Jego żona w ogóle nie lubi się ruszać, więc woli mu pozwolić na wyjazd niż wysłuchiwać jego namawiania, by w końcu nauczyła się nurkować, czy choćby jeździć pługiem na nartach…
Agnieszka uważa, że taki układ jest sprawiedliwy. Ona fajnie spędza czas, ma udany seks i partnera na wyjazdy czy niektóre wieczory, ale za to nie ma całego bagażu rodzinnego na głowie. - Miłość? Co to jest miłość?! - odpowiada retorycznie na pytanie, czy nie przeszkadza jej, że Misio jej nie kocha. - Ze mną jest szczęśliwy, do mnie chce wracać, za mną tęskni. Od żony ucieka, ma jej dość, przestała mu się podobać. A to podobno ją kocha, a nie mnie… Nie zamieniłabym się za nic.
Facet to dodatkowy balast
Dorotę, 25-letnią prawniczkę denerwują ciągle te same pytania o święta. - Ci, którzy wiedzą, że jestem kochanką nie wiadomo dlaczego sądzą, że z Rychem, tak mówię na mojego półchłopaka, najbardziej w życiu to ja bym chciała spędzać święta - opowiada atrakcyjna brunetka. - A ja się cieszę jak mało kto, że świąt z nim spędzać nie muszę! Że nie ciągnę go do moich rodziców do Gdańska, że nie musi kupować prezentów dla wszystkich, że nie muszę się martwić, gdzie on będzie spał i czy lubi rybę po grecku czy nie.
Dorota kochanką jest od niespełna trzech lat i na razie nie chce zmieniać statusu. Twierdzi, że spotkania maksymalnie dwa razy w tygodniu jej z Rychem wystarczą. - Inaczej by mi spowszedniał - tłumaczy. I dodaje ze śmiechem: - Poza tym on jest 20 lat ode mnie starszy, więc nie ma też już takiej krzepy w łóżku. A tak to zawsze zdąży się zregenerować, odświeżyć intelektualnie i być w czasie naszych spotkań na wysokim C. Co to znaczy? No to, że zawsze ma jakąś książkę nową przeczytaną, jakiś film obejrzany, nową płytę lub koncert wysłuchane. Potrzebuję kogoś, kto mnie będzie stymulował nie tylko seksualnie, ale właśnie też intelektualnie. Ja wobec niego też pełnię taką rolę, bo wiem od Rycha, że w domu z żoną to rozmawia co najwyżej o tym, co się w polityce dzieje. Plus kto zawiezie dzieci do szkoły i odda samochód na przegląd. Zatem to gadanie, że jest ze mną tylko dla seksu to totalne brednie.
Dorota mówi, że najbardziej lubi spędzać z Rychem czas albo w restauracji, albo w sypialni. Nie wyjeżdżają razem, bo nie mają takich możliwości. - I dobrze - przekonuje Dorota. Woli wyjeżdżać - jak mówi - bez dodatkowego balastu, a facet kimś takim jest. To zawsze dodatkowa osoba, z którą trzeba się liczyć - dodaje. Pytana, co zrobi, jeśli zechce założyć rodzinę, mówi: - Co mam zrobić? Nic! - śmieje się. - Zostawię Rycha i znajdę sobie idealnego kandydata na męża! To czysty układ, działa w dwie strony.
Lubi pomagać mi finansowo
Ładnie urządzone mieszkanie, samochód, pełna szafa ciuchów i zagraniczne wyjazdy - to zdaniem 23-letniej kosmetyczki, Anety, największe zalety bycia kochanką. A czy są jakieś wady? - Wad brak - mówi z przekonaniem. I opowiada, że Janka, 39-letniego właściciela kilkunastu zakładów samochodowych, poznała na miejskim festynie. - Jakiś pijany facet uczepił się mnie, a jak nie reagowałam na jego zaloty i próbowałam się od niego opędzić, to mnie oblał piwem. Wtedy pojawił się Janek, który faceta w dwie sekundy doprowadził do porządku. Tamten mnie przeprosił, a ja podziękowałam Jankowi. Powiedział, że muszę mu to jakoś wynagrodzić i umówić się z nim na kawę. Nie chciałam, ale tak długo nalegał, aż się zgodziłam.
Aneta jako początkująca kosmetyczka zarabiała niewiele. Teraz wynajmuje z koleżanką lokal na spółkę, zgromadziła już dużo dobrej jakości sprzętu i ma już swoją stałą klientelę. Jej cel to własny luksusowy salon urody. Janek sfinansował remont mieszkania, które odziedziczyła po babci, zapłacił za jej kurs prawa jazdy i kupił jej trzyletnią mazdę.
- Mam taką złośliwą koleżankę, która drwi, że Janek to mój sponsor - opowiada Aneta. - Ale mam to gdzieś. Zależy mi na zrobieniu biznesu, zarobieniu pieniędzy, a nie wchodzeniu w stały związek, dzieci, dom i cały ten kocioł. Mam faceta, który jest mi bliski, podoba mi się, lubię go, a na dodatek jest dla mnie wsparciem. Jemu potrzebna jest dziewczyna, o którą może zadbać i z którą fajnie i przyjemnie spędzi czas. Żona mu tego nie zapewnia, dlatego znalazł mnie. Jemu sprawia radość, że może pomagać mi finansowo, sam to mówi. Zwłaszcza, że jego żona i dzieci ciągle wrzeszczą tylko "daj" i nigdy nie mają dość.
Kobiety coraz częściej nie marzą o zamążpójściu
- Warto pamiętać, że gros mężczyzn wdaje się w romanse pozamałżeńskie nie tylko dlatego, że zakochuje się w innych kobietach, ale z bardzo wielu różnych powodów - tłumaczy Katarzyna Szymańska, psycholożka. - Wielu szuka poza małżeństwem tego, czego w tym małżeństwie znaleźć nie może, na przykład seksu. Ale też odskoczni od codziennych problemów, z którymi sobie nie radzą w domu. I trafiają na kobiety, które umieją odpowiedzieć na ich potrzeby, a nie oczekują ślubu i wspólnego mieszkania. Ciągle panuje obiegowa opinia, że kobiety marzą tylko o zamążpójściu, domu, dzieciach.
- Tymczasem jest wiele kobiet, które nie chcą stałego związku, bo mają inne priorytety życiowe i wolą bezpieczny z ich punktu widzenia romans, który może się okazać nie taki bezpieczny, jak by chciały. Niektóre zwyczajnie się zakochują, inne dochodzą do wniosku, że życie w takim trójkącie jest ich zdaniem nieuczciwe, bo mając romans z cudzym mężem krzywdzą jego żonę i dzieci. U niektórych odzywa się silna potrzeba wyłączności i na myśl o tym, że ich partner wraca po upojnym wieczorze do żony, dostają napadu zazdrości. Każdy kij ma dwa końce - kwituje ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl