Twój pies nudzi się w domu? Zapisz go na świetlicę!
Pies tęskni jak człowiek - nawet bardziej niż człowiek - a kiedy wracamy do domu wykończeni, on dopiero budzi się do rozrywkowego życia.
Co zrobić, żeby nie cierpiał w mękach samotności i kiedy my pracujemy ciężko na jego karmę i paróweczki, równie twórczo spędzał czas?
14.03.2017 | aktual.: 27.03.2017 09:24
Jak głosi popularne powiedzenie: pies też człowiek.
To nie jest chomik, któremu zamiast spaceru wystarczy kołowrotek, ani rybka, co bawi się najlepiej z podobnie małomówną koleżanką w kolorowym zameczku w akwarium.
Pies wymaga ruchu, zróżnicowanych rozrywek (bieganie za piłką to mało - każdy psiarz wie, że trudno pupila położyć spać, jeśli nie zmęczy się odpowiednio jego intelektu), towarzystwa i przytulania. To nie są rzeczy, które łatwo mu zapewnić, jeśli osiem godzin dziennie spędzamy w pracy.
Pies tęskni jak człowiek - a nawet bardziej niż człowiek - a kiedy wracamy do domu wykończeni, on dopiero budzi się do rozrywkowego życia.
Co zrobić, żeby nie cierpiał w mękach samotności i kiedy my pracujemy ciężko na jego karmę i paróweczki, równie twórczo spędzał czas? W marcu ubiegłego roku na warszawskim Wilanowie postała pierwsza psia świetlica, w której nasi czworonożni towarzysze mogli zostawać podczas naszej nieobecności.
W Internecie huczało od nagłówków zadziwionych dziennikarzy: świetlica dla psów, a droższa niż żłobek. Bo miesiąc w wilanowskiej świetlicy miał kosztować właściciela psa około 2 tys. złotych.
Faktycznie. Tylko The Warsaw Pethouse Care&Fun nie jest zwykłą świetlicą, bo psy mają w niej zapewnione ekologiczne jedzenie, opiekę zoopsychologa, usługi fryzjerskie i spa&fitness.
Pomysł na opiekę nad psami, kiedy właściciele są w pracy, chwycił i za jego realizację wzięło się sporo zwierzolubów (czyli osób prywatnych, którym miłość do psów podyktowała pomysł na interes) oraz hoteli dla zwierząt, które ofertę kilkudniowego pobytu poszerzyli o opiekę nad psami w ciągu dnia.
Ideą psich świetlic nie jest tylko opieka nad nimi, ale również (a właściwie przede wszystkim) organizowanie im zajęć (w towarzystwie innych nieagresywnych zwierzaków), głaskanie, gdy zatęsknią za właścicielem, lub gdy ten sobie życzy - zabiegi pielęgnacyjne.
Pies ma przebywać w świetlicy nie po to, żeby „jakoś przetrwać” rozłąkę ze swoim człowiekiem, ale żeby bawić się na tyle świetnie, żeby o tej rozłące w ogóle nie pamiętać.
Znana psiarzom blogerka Zosia Kwiatkowska, autorka strony pieswwarszawie.pl doliczyła się aż pięciu świetlic w stolicy. Ceny pobytu w tych miejscach są znacznie niższe niż w słynnej, wilanowskiej - oscylują pomiędzy 350 a 700 zł za pakiet miesięczny, co zdaje się mieścić w możliwościach finansowych przeciętnego miłośnika psów.
Na Tarchominie, przy Starych Świdrach oddamy psa do Akademii Cztery Łapy, gdzie czeka na niego dwustumetrowy budynek i ogrodzony plac zabaw. Ceny całkiem przystępne: Karnet godzinowy - od 5 zł. Karnet miesięczny - od 3,5 zł/h.
Niewiele dalej, bo też na Białołęce psami opiekuje się świetlica DogsWay. Opieka odbywa się w domu z ogrodem petsitterki Karoliny, właścicielki samojeda, będącego towarzystwem dla gości. W świetlicy przebywają maksymalnie dwa psy jednocześnie (pod warunkiem, że się tolerują). Mają dostęp do ogrodu, oprócz tego wychodzą na dwa spacery dziennie, a właściciel dostaje MMS z wiadomością, co u psa słychać. Koszt: 70 zł/10 h.
W Jankach psami opiekuje się Bone Club (w cenie 750zł za miesiąc), a w Kaniach Helenowskich Dzień Psot zapewnia hotel dla zwierząt Psoteria (koszt: od 9zł za godzinę).
Niezależnie jednak od niższych kosztów niż te w pierwowzorze, trzeba przyznać, że każda ze świetlic ma swoją poważną wadę. Jest daleko. Bo albo znajduje się poza miastem albo po prostu w dzielnicy, która… nie jest naszą dzielnicą, a jechać przez całe miasto codziennie rano czy po pracy po prostu nie damy rady.
Alternatywą dla psich świetlic stają się więc obecnie usługi tzw. petsitterów, czyli zwierzęcych opiekunów, którzy mogą nie tylko wyjść z psem na spacer, ale i zostać z nim w domu jak typowe opiekunki do dziecka.
Zastanawia jednak, kto z takich usług korzysta. Agnieszka, do której należy Psoteria, zapytana o to przez autorkę bloga Pies w Warszawie wyjaśnia:
- Powodów, dla których psiaki przybywają do nas na Dzień Psot, jest bardzo wiele. Właściciele często długo pracują i zależy im, by psy nie nudziły się samotnie w domu. Nasze „przedszkolaki” mają własne życie towarzyskie, które pomagamy im bezpiecznie prowadzić. Dbamy o odpowiednie dawki aktywności i relaksu, podawanie leków i posiłków o odpowiedniej porze (i w nieoczywisty sposób). Mamy psiaki, które przyjeżdżają na kilka godzin tylko po to, by poszaleć ze znajomymi. Pojawiają się także psy, których rodzina świętuje jakąś dużą uroczystość i nie chce narażać pupila na stres takiego wydarzenia lub zwyczajnie nie może się nimi zająć. Zdarza nam się gościć psa dlatego, że suczka, z którą pies mieszka, ma cieczkę i właściciele odpowiedzialnie nie chcą zostawiać ich samych razem.
Ja też korzystam od wczoraj z opieki petsitterki. Moja co prawda wpada do niego tylko na godzinę, wychodzi z nim na spacer, karmi psimi ciastkami i przytula. Sześćdziesiąt minut wobec całego dnia samotności to niezbyt wiele. Ale nic nie zapewniłoby mi aż takiego spokoju w pracy, jak świadomość, że kiedy ja siedzę przed komputerem, mój pies radośnie hasa po lesie i prawdopodobnie ma w nosie, czy jestem tam z nim, czy nie.
Zobacz też: Futbol amerykański w Polsce. Sport dla prawdziwych mężczyzn