Blisko ludziUpały dobijają pacjentów. W wielu szpitalach nie ma klimatyzacji, a wiatraki są zabronione

Upały dobijają pacjentów. W wielu szpitalach nie ma klimatyzacji, a wiatraki są zabronione

Afrykańskie upały dają się we znaki pacjentom. Klimatyzowane sale wciąż są rzadkością, dlatego chorzy często muszą przebywać w dusznych i przegrzanych pomieszczeniach. – Moja żona lada moment ma rodzić, a na sali jest 30 stopni. – mówi Grzegorz Kozłowski.

Upały dobijają pacjentów. W wielu szpitalach nie ma klimatyzacji, a wiatraki są zabronione
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Klaudia Stabach

12.06.2019 | aktual.: 13.06.2019 14:15

Czytelnik Wirtualnej Polski poinformował nas, że na oddziale położniczo-ginekologicznym szpitala w Grodzisku Wielkopolskim panują nieludzkie warunki. Z relacji mężczyzny wynika, że temperatura na salach dochodzi do 30 stopni Celsjusza i ciężarne kobiety z trudem wytrzymują. – Nie dosyć, że moja żona teraz się tam męczy, to gdy zaraz urodzi, również i dziecko będzie skazane na przebywanie w tej duchocie – mówi Grzegorz Kozłowski w rozmowie z WP Kobieta.

Poprosiliśmy władze szpitala w Grodzisku Wielkopolskim o skomentowanie sytuacji w ich placówce. Dyrektor szpitala poinformował nas, że wysokie temperatury na oddziałach są wynikiem awarii klimatyzacji. – Klimatyzacja w szpitalu podlega gwarancji, awaria została zgłoszona serwisantowi, obecnie oczekujemy jej naprawienia. Decyzją Dyrektora SP ZOZ pacjentów i personel szpitala zaopatrzono w wodę – mówi Jacek Profaska, dyrektor szpitala w Grodzisku Wielkopolskim.

Pacjenci tracą siły

Po rozmowie z Grzegorzem Kozłowskim postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda obecnie sytuacja w innych szpitalach. Okazuje się, że upały uniemożliwiają normalnie funkcjonowanie zarówno wielu pacjentom, jak i personelowi medycznemu.

Zobacz także: Dieta na upały

Małgorzata Kasperska studiuje fizjoterapię i w tym tygodniu ma praktyki w jednym z warszawskich szpitali. Dziewczyna mówi wprost: "Współczuję pacjentom". – Pracuję na oddziale kardiologii, a tam są osoby, które wyjątkowo źle znoszą upały. Większość z nich ma duszności związane z chorobą i przez skwar jeszcze bardziej one się nasilają – mówi studentka w rozmowie z WP Kobieta.

Gdy temperatura na salach oscyluje w okolicy 30 stopni Celsjusza, chorzy wegetują. – Najczęściej tylko śpią lub leżą, bo są tak bardzo senni przez te upały – relacjonuje Małgorzata. Dziewczyna ma za zadanie ćwiczyć z pacjentami, ale przy obecnych warunkach panujących w szpitalu, mało kto jest na to chętny. – Nie mają siły i odmawiają ćwiczeń – opowiada Małgorzata Kasperska.

Studentka przyznaje, że również i ona z trudem funkcjonuje w szpitalu. – Personel medyczny, a zwłaszcza my studenci, nie możemy nosić na sobie letnich ubrań. Musimy mieć na sobie długie spodnie i fartuchy, w których jest naprawdę gorąco – twierdzi.

Termometr ze szpitala

Od wtorku po sieci niesie się wpis jednego z krakowskich anestezjologów. Grzegorz Siwek opublikował zdjęcie termometru stojącego w pomieszczeniu, gdzie właśnie znieczulał pacjenta. Wskaźnik pokazywał 28 stopni Celsjusza. "Przełożeni o tym wiedzą, nikt nic nie robi" – stwierdził.

Kubek zimnej wody

Alicja pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie i cieszy się, że na jej oddziale jest już klimatyzacja. – U nas da się normalnie pracować, ale wiem, że na tych oddziałach, gdzie jeszcze nie doszło do modernizacji, to jest dramat. Pacjenci z trudem wytrzymują, a do tego jest zakaz przynoszenia własnych wiatraków na sale – mówi 24-latka.

Dziewczyna zna sporo osób ze studiów, które pracują na terenie innych placówek medycznych i twierdzi, że najgorzej jest teraz w przyszpitalnych przychodniach. – Pacjenci stoją w gigantycznych kolejkach do rejestracji. Jedyne na co mogą liczyć, to kubek zimnej wody. Są robione przeciągi, ale to niewiele daje – twierdzi Alicja.

Trudno o kompromis

Przeciągi mogą przynieść pacjentom ulgę, ale jednocześnie są bardzo niebezpieczne. Gdy ktoś jest tuż po operacji, to wystawianie ciała na silne owianie nie jest rozsądnym pomysłem i może skończyć się powikłaniami.

To właśnie m.in. dlatego niektóre szpitale zakazują stawiania prywatnych wiatraków na salach. – Moja babcia leży w szpitalu od dwóch tygodni. Bardzo narzeka na duchotę, bo nie mają klimatyzacji. Chciałam przynieść jej z domu taki mały wiatrak podpinany do prądu, ale pielęgniarki zabroniły z uwagi na inne pacjentki, które są z babcią na sali. Twierdzi, że mogłyby się przeziębić i później mieć o to pretensje do szpitala – opowiada dziewczyna.

Z prawnego punktu widzenia nie ma żadnych przeciwwskazań do tego, aby pacjent mógł korzystać na sali z prywatnego wiatraka. – Należy jedynie pamiętać, że nie może on przeszkadzać innym osobom, które przebywają w tym samym miejscu ani utrudniać im rekonwalescencji – wyjaśnia przedstawiciel Rzecznika Praw Pacjenta.

Chorzy narzekają na wysokie temperatury, ale tylko między sobą. Z informacji, które uzyskaliśmy od Rzecznika Praw Pacjenta, wynika, że bardzo rzadko wpływają do nich tego typu skargi. –W ciągu ostatniego miesiąca nie było ani jednego zgłoszenia odnośnie zbyt wysokiej temperatury w szpitalu – mówi nam przedstawicielka biura prasowego RPP.

W polskim prawie nie ma przepisów dotyczących klimatyzacji w szpitalach. Istnieją jedynie normy dotyczące temperatury na sali operacyjnej. Musi ona oscylować między 22 a 25 stopniami Celsjusza. Jednak w szpitalu są nie tylko chorzy, ale również i osoby, które tam pracują zawodowo. Pzepisy BHP stanowią, że temperatura na stanowisku pracy nie może przekraczać 28 st. Celsjusza.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (37)