Skutki "ustawy Kamilka". Uderza w studentów z Białorusi

"Ustawa Kamilka" wymaga, by osoba, która w pracy lub podczas praktyk będzie miała kontakt z dziećmi, przedłożyła dokument o niekaralności. Wedle nowego prawa, zagraniczni studenci muszą wrócić do ojczyzny, by go uzyskać. Jest to szczególnie problematyczne w przypadku Białorusinów.

"Ustawa Kamilka" uderza w studentów zagranicznych - zdjęcie ilustracyjne
"Ustawa Kamilka" uderza w studentów zagranicznych - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

21.09.2024 | aktual.: 21.09.2024 15:50

Tzw. ustawa Kamilka weszła w życie po tragicznej śmierci ośmiolatka z Częstochowy, zakatowanego przez ojczyma. Okazuje się, że nowe prawo nie jest doskonałe i może uderzać w zagranicznych studentów. Osoby pochodzące spoza Polski muszą pozyskać dokument o niekaralności i w tym celu czeka ich wyprawa do ojczyzny.

Przedstawiciel samorządu studenckiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Onetem zauważa, że dla niektórych młodych ludzi taka wyprawa może być wręcz niebezpieczna. - To nasi koledzy i koleżanki z Białorusi borykają się z tym problemem najpoważniej - mówi Bartłomiej Mikołajczyk.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Skala problemu na pewno jest tam duża"

"Ustawa Kamilka" wymaga, by osoba ubiegająca się o pracę, w której będzie miała kontakt z dziećmi, przedłożyła dokument o niekaralności. Na uczelniach wyższych mowa to o kierunkach medycznych - ze względu na praktyki w szpitalach, oraz takie, które przewidują praktyki w szkołach.

- Znajomy obywatel Białorusi musi teraz odwiedzić ojczyznę, żeby zdobyć "kamilkowe" pismo o niekaralności. Takie osoby, kształcące się w Polsce, często mają przecież historie działania w białoruskiej opozycji. Kto wie, co im jakiś kagiebista wpisze w "kamilkowy" dokument? I czy w ogóle taki student dostanie zgodę na powrót do Polski z Białorusi? - tłumaczy jeden z mieszkańców Krakowa w rozmowie z Onetem, przyznając, że zna osobę studiującą na Uniwersytecie Jagielońskim, która musi pojechać do Białorusi po zaświadczenie.

Krakowianin dodaje, że "skala problemu na pewno jest tam duża, bo to ogromna uczelnia".

- Spodziewam się, że w podobne kłopoty wpadli właśnie Białorusini z innych szkół wyższych - podkreśla.

Adam Koprowski, rzecznik Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyznaje, że zostały odebrane "pojedyncze sygnały w tej sprawie". Natomiast samorząd studencki mówi o tym, że rzeczywiście studenci z Białorusi "borykają się z tym problemem najpoważniej".

Wszechmocne
Wszechmocne © WP

"Konieczne są zmiany na poziomie ustawowym"

Rzecznik krakowskiej uczelni podkreśla, że placówka już na poziomie rekrutacji "informuje o wymogu posiadania odpowiedniego zaświadczenia przez osoby, które chcą podjąć studia na UJ. Obligatoryjnie dotyczy ono 10 kierunków pierwszego stopnia lub jednolitych magisterskich".

- W przypadku studentów zagranicznych pochodzących z państw, które prowadzą odpowiedni rejestr, ustawa nie przewiduje wyjątków. W efekcie rzeczywiście to nasi koledzy i koleżanki z Białorusi borykają się z tym problemem najpoważniej - dodaje przedstawiciel samorządu studenckiego UJ.

Aby uzyskać zaświadczenie, student z Białorusi musi pojechać do ojczyzny lub kilka miesięcy czekać na wizytę w ambasadzie - a terminy gonią. Na UJ dokument trzeba złożyć do 1 października. - Osoby, które nie wywiążą się z tego obowiązku, zostaną wezwane do uzupełnienia wymaganych dokumentów, co pozwoli im również na wnioskowanie o przedłużenie terminu ich złożenia - wyjaśnia Bartłomiej Mikołajczyk.

- Rozumiemy, że sytuacja, w jakiej znajdują się obywatele Białorusi, jest trudna, jednak uniwersytet jest związany przepisami prawa i żeby rozwiązać ten problem, konieczne są zmiany na poziomie ustawowym - wyjawia Onetowi rzecznik uczelni.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
szkołaprawoszkolnictwo
Komentarze (36)