Blisko ludziWciąż napływają do nas wiadomości od wściekłych nauczycieli. "Moja pensja wyniesie 2300 złotych. Czuję się oszukana"

Wciąż napływają do nas wiadomości od wściekłych nauczycieli. "Moja pensja wyniesie 2300 złotych. Czuję się oszukana"

Po wprowadzeniu nowych przepisów pensje niektórych  nauczycieli zostały obcięte nawet o kilkaset złotych.
Po wprowadzeniu nowych przepisów pensje niektórych nauczycieli zostały obcięte nawet o kilkaset złotych.
Źródło zdjęć: © Getty Images
Marta Kutkowska
03.02.2022 17:00, aktualizacja: 04.02.2022 07:50

Niestety, wypłaty mniejsze o nawet kilkaset złotych to nie jednostkowe przypadki, ale prawdziwa plaga. Kolejni zaniepokojeni pedagodzy zgłaszają się do nas z prośbą o nagłośnienie sprawy. - Nikt mnie jeszcze nigdy tak nie okradł - mówi w rozmowie z WP nauczyciel informatyki, Joachim Smuga.

Hasło Polski Ład brzmi jak okrutny żart w kontekście ogromnego chaosu, jaki wywołał. Niestety, tysiącom nauczycieli nie jest do śmiechu. Pensje okrojone o setki złotych w dobie szalejącej inflacji i horrendalnie wysokich opłat za media skazują polskie rodziny na egzystencję od pierwszego do pierwszego. Czy czeka nas strajk? A może powolny odpływ kolejnych pedagogów z zawodu?

"Czuję się oszukana"

Pani Marta napisała wczoraj do nas przez formularz "dzieje się". Pracuje jako psycholog szkolny, jest nauczycielem kontraktowym. 

"Nowy Ład chce zabrać mi z pensji 350 złotych, ponieważ prowadzę działalność (zyski nie przekraczają 3 tysięcy złotych brutto). W szkole, po pomniejszeniu, moja pensja wyniesie 2300 zł. Czuję się oszukana" - przyznaje pani Marta.

W podobnej sytuacji jest pani Karolina, nauczycielka w podwarszawskiej gminie, z tym że ona nie ma pojęcia, dlaczego jej pensja została obniżona. 

- Dostałam w lutym pensję o 524 złotych netto mniejszą w porównaniu ze styczniem. Dlaczego? Pytałam. Dwa lata temu podczas pandemii nie zostały wypłacone nam nadgodziny do końca, ja to doskonale pamiętam. Teraz znowu problem. Urząd powinien nam to wyjaśnić. Czy to tak ma wyglądać Polski Ład? (pisownia oryginalna-przyp. red.) - żali się pani Karolina w rozmowie z WP Kobieta.

Wypłatę lżejszą o niemal 500 złotych dostała w lutym także pani Magdalena - dyrektorka szkoły na Podkarpaciu. W rozmowie z WP Kobieta próbuje zrozumieć, z czego wynika różnica w wypłatach. - Na konto wpłynęło o 485 złotych mniej w tym roku w porównaniu z rokiem ubiegłym. Pytałam księgowej, o co chodzi. Powiedziała, że to jest kwestia Polskiego Ładu. Kazali się zrzec ulgi dla klasy średniej, to tak zrobiłam. Ponoć w rozliczeniu rocznym, jeśli zmieścimy się w widełkach, to mają coś oddać, ale czy do tego czasu nie zmienią czegoś, żeby nic nie dać... Ja im już w nic nie wierzę - mówi oburzona pani Magdalena.

"Czy ja dopłacam za swoje nadgodziny?"

Z jeszcze większym absurdem zetknęła się pani Maria z Giżycka. Cytujemy wiadomość, którą nam wysłała:

"Mnie nie wypłacono nadgodzin za styczeń (ok. 800 złotych). Na dodatek mam zapłacić na konto Miejskiego Zespołu Obsługi Szkół ok. 150 złotych. Tłumaczą to tym, że razem z "trzynastką" przekroczyłam próg 12 800 złotych. Wygląda na to, że dopłacam do swoich nadgodzin. Lepiej byłoby pójść na zwolnienie, mniej stresu, nie wydaje wtedy na paliwo i mniej mi to złodziejskie państwo kradnie pieniędzy. Dodam, że mam prawie 29 lat stażu i jestem nauczycielem dyplomowanym, a także wychowawczynią (pisownia oryginalna- przyp.red.)" - kwituje pani Maria.

"Nikt mnie jeszcze tak nie okradł"

Pan Joachim Smaga dotąd nie narzekał na zarobki. Sam siebie nazywa pracoholikiem - kocha uczyć i ma szerokie kwalifikacje. Dzięki pracy siedem dni w tygodniu udaje mu się zarobić ok. 8000 złotych miesięcznie. Dla Polskiego Ładu to zbyt wiele, dlatego wypłata pana Konrada została uszczuplona w tym miesiącu o 500 złotych. W rozmowie z WP Kobieta nazywa rzecz po imieniu: "nikt mnie jeszcze tak nie okradł".

- Jestem przypadkiem ekstremalnym, pracuję w aż trzech szkołach, wykładam na uczelni. Gdy zobaczyłam na wypłacie 500 złotych mniej, poczułem się okradziony. Pracuję 50 godzin dydaktycznych w tygodniu - zaczynam w poniedziałek rano, kończę w niedzielne popołudnie - to jest mój wybór. Nauczycielom nigdy się nie dodawało, w ciągu całego mojego stażu pracy tylko dwukrotnie podwyższono nam pensje. Rewaloryzacje to był jakiś żart. Jestem fachowcem, włożyłem ciężką pracę w zdobywanie uprawnień, podwyższanie kwalifikacji. Kończę czwarte studia podyplomowe. By zarobić więcej, rezygnuje ze swoich hobby, z czasu z rodziną - opowiada pan Joachim.

Nauczyciel mówi, że czuje, że system niszczy nauczycieli. Zastanawia się, jaka będzie przyszłość zawodu, skoro więcej zarabia się w profesjach wymagających mniejszego przygotowania. - Nie jestem przeciwko programom socjalnym, państwo powinno być opiekuńcze, ale dla osób niewydolnych, z niepełnosprawnością fizyczną bądź intelektualną - kontynuuje.

- Mam takie odczucie, że władza robi wszystko, żeby wychować naród głupi, łatwy do manipulowania - spekuluje pan Joachim.

Co na to księgowi?

Temat nauczycielskich wypłat jest jak gorący kartofel - polecani eksperci wymawiają się brakiem czasu lub przekazują kontakt do kogoś bardziej zorientowanego. Każdy po kolei w pierwszej kolejności prosi o anonimowość, bo "licho nie śpi".

"Proszę wybaczyć, ale nie chcę zabierać głosu w tej sprawie. Już raz zostałam obrzucona błotem za naszego ustawodawcę" - czytam w mailu od księgowej.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1508)
Zobacz także