Wideo patostreamerów niesie się w sieci. "Gdzie byli rodzice", pytają zdziwieni eksperci
"Nagrywam ten odcinek z siostrą, dlatego że po każdym odcinku z siostrą mam więcej wyświetleń" – tłumaczy na filmiku youtuber. Po chwili rapuje już dziewczynka: "Nikoś, ty żryj kupę, żryj kupę, bo dostaniesz zaraz kopa w d*pę, kopa w d*pę". Natalia ma 11 lat.
28.02.2019 | aktual.: 28.02.2019 19:47
Chłopak ma na imię Nikodem, ale nazywa siebie Narcyz. To – zapewne zupełnie adekwatna – ksywka, którą nadał sobie na Youtubie, gdzie obserwuje go 190 tys. osób. Ma 15-16 lat, trądzik i włosy farbowane na siwo. Natalia dostała od starszego o kilka lat brata przydomek lil sis (ang. little sister – siostrzyczka). "Narcyz ped*ł swoją d*pę sprzedał" – rapuje dalej. Oprócz młodszej siostry Nikodem ma jeszcze starszego brata. Nagrywają swoje filmy razem.
Nie oszukujmy się: Nikodem nie jest przedstawicielem tego, co najgorsze w polskim internecie, w tej jego mrocznej i niepojętej przez dorosłych części, gdzie młodzież publikuje treści przeznaczone dla swoich własnych oczu. Mimo to – a może właśnie dlatego – cała trójka rodzeństwa została zaproszona do interwencyjnego programu TVN "Uwaga! po Uwadze".
Piękna, młoda panienka
W czterdziestominutowej audycji dostajemy "przegląd problematyki" związanej z dzisiejszą młodzieżą pod tezą "internet zabija kulturę, a dzisiejsze dzieci to zboczeńcy (oprócz zaproszonych do programu)". Tych najbardziej "patologicznych" twórców treści internetowych do programu zaprosić bardzo trudno (co jako redakcja WP wiemy z autopsji), bo zwyczajnie nie odpowiadają na tego typu zaproszenia. Być może dlatego w studio pojawił się Narcyz z rodzeństwem. Przydomek w końcu zobowiązuje.
"Natalia, ty jesteś piękną, młodą panienką. Powiedz mi w takim razie, dlaczego używasz takich okropnych słów" – zwraca się do dziewczyny zatroskany Ryszard Cebula, prowadzący program.
"Używam tych słów, bo uważam, że nie jest to takie w sumie złe" – odpowiada Natalia. Siedzący obok niej Nikodem nie może się powstrzymać od śmiechu, chociaż Natalia zachowuje kamienną twarz. "Kto ci pisze takie teksty? – indaguje dalej redaktor. Okazuje się, że pisze je Patryk, najstarszy z rodzeństwa.
Uwaga przenosi się więc na Patryka: "Czy ty nie uważasz, że ty krzywdzisz siostrzyczkę, pisząc jej takie teksty?". "Myślę, że..." – odpowiada Patryk, krztusząc się ze śmiechu i zaczyna czytać z telefonu przygotowany wcześniej tekst. "Reasumując... Już mówię... Reasumując sprawę retrospektywnie na drodze dedukcji dochodzę do konkluzji..." – mówi, powstrzymując się od śmiechu, ale redaktor Cebula zdaje się nie zauważać, że stał się właśnie pośmiewiskiem nastolatków. Oni zapewne nazwaliby to trollowaniem. "Mam pytanie do Nikodema. Czy rodzice wiedzą o tej waszej twórczości?".
Wiedzą, przyznaje poważnie Nikodem. Patryk na wizji, chichocząc, zaczyna jeść ciastko. Z ust na bluzę wylatują mu okruszki, wydaje się całkowicie pochłonięty zarówno przekąską, jak i dobrą zabawą. Narcyz tłumaczy, że o ich nowej piosence mama dowiedziała się dopiero po opublikowaniu.
"No, na pewno nie była jakaś dumna z tego na początku. Każdy ma tak naprawdę do tego inne podejście. Starsi ludzie powiedzą, że to naprawdę jest złe, ale im młodsze pokolenie...". Red. Cebula przerywa im: "wasze zachowanie w tym momencie jest równie szokujące jak to, co widzieliśmy w teledysku" - mówi.
Po chwili zachowanie rodzeństwa jest już przedmiotem dyskusji psychologów. "Sądzę, że te dzieci wymagają pomocy ze strony psychologa, ze strony pedagoga, ze strony szkoły, ale przede wszystkim - ze strony rodziców" – tłumaczy psycholog Angelika Szelągowska-Mironiuk. "Tutaj kluczową rolą jest rola właśnie rodziców, którzy stanowiliby mądrych przewodników. Być może rodzice sami powinni zapoznać się z możliwościami internetu i uśwadomić sobie, że w internecie nic nie ginie".
Katarzyna Kucewicz, również psycholożka, dodaje: "Z moich doświadczeń wynika, że my się zatrzymujemy na jakimś etapie. Moje pokolenie zatrzymało się na Facebooku, jakieś zatrzymało się na Naszej-klasie". Co może powiedzieć o rodzicach Nikodema? "Że ich nie ma, że są zajęci swoimi sprawami, jak wielu rodziców".
"Dzisiejsza młodzież" kontratakuje
Na poparcie argumentacji redaktora program przywołuje kolejne dowody na potwierdzenie tezy, że "dzisiejsza młodzież" spędza czas jako internetowa patologia, zamiast jak za "dawnych, dobrych czasów" wyjść na podwórko i się pobawić. Oglądamy więc urywki programów, w których nieletnie z pewnością dziewczyny machają pupą przed kamerką. Widzimy zapisy rozmów dorosłych mężczyzn z dzieciakami, których przekonują do bicia się nawzajem lub podpuszczają do przekleństw czy picia. Dostajemy galerię ogłoszeń, w których piętnasto- i szesnastolatki usiłują znaleźć sponsora lub sprzedać swoje dziewictwo. Co dalej z tymi rewelacjami począć? Tego z programu się nie dowiemy.
Czy rzeczywiście tak wygląda ta sławna "dzisiejsza młodzież"? Postanowiłem dowiedzieć się tego ze źródła. Angelika Szelągowska-Mironiuk, która była gościem programu, pracuje na co dzień jako psychoterapeutka i copywriterka, jest autorką powieści, a także blogerką znaną jako "Katolwica" oraz mamą małej Ali. Zwróciłem się do niej z pytaniami, które trapią mnie po programie.
– Nie zgadza się pan na taką generalizację? Ja też – mówi. Podkreśla, że kanały na Youtubie, o których mowa, są inspiracją dla ogółu polskiej młodzieży, bo sama ta grupa jest zbyt zróżnicowana, by mówić o niej jako o ogóle. – Natomiast biorąc pod uwagę, że film z dissem na tego "Narcyza" parę dni po publikacji osiąga ponad 2 mln wyświetleń sugeruje, że jest to szersze zjawisko niż chcielibyśmy myśleć – stwierdza.
Dajmy się zaalarmować
Dwa miliony internautów z pewnością robią wrażenie, nawet jeśli znaczna część tej liczby jest wynikiem emisji w "Uwadze! po uwadze" i następującej potem rozpoznawalności materiału. W 2015 roku GUS podał dane, że 18 proc. Polaków to dzieci i młodzież – byłoby to więc niecałe 7 mln osób poniżej 18. roku życia. Po odliczeniu od tego dzieciaków w wieku poniżej szkolnego, raczej niezainteresowanych takimi treściami, otrzymamy liczbę przynajmniej rzędem wielkości zbliżoną do liczby wyświetleń dissu.
Oznaczałoby to jedną z dwóch rzeczy. Jedna jest taka, że dosłownie każdy polski nastolatek sam miał styczność z patologią w internecie lub zna kilkanaście osób, które miały. Druga – że my po prostu nie rozumiemy tego zjawiska. Że nagrania nastolatków, którzy obrażają się brzydkimi słowami i okładają pięściami po twarzy nie czynią z ich odbiorców "patologii", "szamba". Nie kwalifikują oglądających do żadnej z tych paskudnych etykietek, którymi obdarzył ich redaktor Cebula.
W roli eksperta od "tych spraw" występował Tomasz Oświeciński, aktor i trener personalny, który sam ma dziecko. "Jestem przerażony, co się w tym internecie dzieje! Ja swoją córkę kontroluję jak tylko mogę i sprawdzam, co ogląda i z kim pisze" - powiedział. "Oczywiście niepożądane komentarze blokuję. W ogóle jestem zaskoczony: gdzie są rodzice tych dzieci?" – zastanawiał się.
Słusznie. Gdzie jesteśmy? Czy w ogóle jesteśmy w stanie uchronić dzieci przed złym wpływem z sieci? – Ze stuprocentową pewnością nikt z nas nie jest w stanie powiedzieć, że wie, co robi jego dziecko w wolnym czasie – doprecyzowuje Angelika Szelągowska-Mironiuk w rozmowie z WP Kobieta.
– Oczywiście istnieją sygnały, które powinny nas zaalarmować: dziecko zaczyna się robić agresywne, odgradza się od rówieśników, drastycznie zmienia się jego język. Ale jeśli mamy z dzieckiem dobry kontakt i nadzorujemy je na tej zasadzie, jak kiedyś patrzyliśmy na dziecko na podwórku, możemy mieć nadzieję, że nie robi tam głupot – doprecyzowuje to, co nie padło w programie, podkreślając jednocześnie, że stuprocentowej pewności nie będziemy mieć nigdy.
– Natomiast nawet jeżeli dziecko z ciekawości zobaczy rąbek takiego świata, to nie znaczy że w niego wsiąknie. Bo jeżeli rodzice uczą dziecko zasad kultury, to ryzyko, że dziecko będzie pod wrażeniem takich osób i ich działalności, jest znacznie mniejsze - zauważa.
Może to jest sekret dwumilionowej popularności filmiku? Dwa miliony dzieciaków, które obejrzą film i większość z nich – od razu lub najdalej za kilka lat – przyzna, że nie było to szczególnie mądre. Może po prostu patostreamerzy to nie temat dla "Uwagi", ale do spokojnej dyskusji i wsparcia rodziców w dobrych decyzjach. Mają szansę przynieść więcej dobrego niż połajanki z programu reporterskiego niczym z ambony.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl