"Włoskie małżeństwo" czy przemoc? Różnica jest prosta

Czym jest "włoskie małżeństwo"? Potocznie rozumie się przez to parę, która nie tłumi w sobie emocji. Przeciwnie - często się spiera, kłóci, a partnerzy są impulsywni. Czym różni się taki związek od przemocowego? Ekspert wyjaśnia.

"Włoskie małżeństwo" tworzą osoby o impulsywnej osobowości
"Włoskie małżeństwo" tworzą osoby o impulsywnej osobowości
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

17.11.2023 11:34

Związki osób, które są wyjątkowo emocjonalne i impulsywne, nazywane bywają "włoskimi małżeństwami" lub "włoskimi związkami". Partnerzy nie ukrywają swoich uczuć w stosunku do siebie - jeśli pojawia się jakiś problem lub napięcie, często się kłócą, czasem w naprawdę gorący sposób. Ich złość jednak gaśnie równie szybko, co się pojawiła.

Kiedy "włoski związek" jest przemocą?

"Każda moja kłótnia z partnerem szybko się rozkręca. Zaczynamy na siebie wrzeszczeć, rzucamy przedmiotami i niszczymy swoje rzeczy. Potem czuję żal, niesmak i wstyd, ale następnym razem robię to samo. Boję się, że to się wkrótce skończy rozstaniem" - cytowała zasłyszaną historię dziennikarka Ewa Pągowska w "Wysokich Obcasach".

Odniósł się do niej psycholog i psychterapeuta Adam Chojnacki, który wyjaśnił, że teoretycznie to może być związek à la włoskie małżeństwo, czyli "relacja dwóch osób o impulsywnej naturze i bardzo małej zdolności kontroli impulsów". - Jedna rzecz w tej historii skłania mnie do nabrania podejrzeń, że to skręca w kierunku przemocowym – niszczenie cudzej własności. To już nie jest tylko rzucanie słowem na "k" gdzieś w powietrze, tylko zwrócenie się przeciw drugiej osobie - tłumaczył.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak odróżnić "włoskie małżeństwo" od przemocowej relacji? - Gdy zauważamy cztery elementy: nastąpiło przekroczenie czyichś granic – fizycznych lub psychologicznych, było to celowe działanie, jedna strona ma przewagę, np. fizyczną lub psychologiczną, i ktoś cierpi, odczuwa ból - wyjaśnił ekspert.

Psycholog ostrzega przed "jeźdźcami apokalipsy"

Adam Chojnacki podkreślił, że nie zawsze awantura jest zła.

- Jeśli nie ma tu "ofiar w cywilach", czyli świadkami awantur nie są np. dzieci, tylko mamy narzeczonych, którzy trochę na siebie pokrzyczą, dlatego że jeszcze nie znaleźli sensownego sposobu rozwiązywania konfliktów, to pół biedy. Jeśli jednak takie kłótnie przechodzą w stan chroniczny i tych dwoje nie dąży do zmiany komunikacji, nie wróżę im dobrze - opowiadał w wywiadzie.

Przytoczył też teorię dr. Johna Gottmana, badacza małżeństw, który wyszczególnił cztery zachowania, najbardziej przyczyniające się do rozpadu związku. - Nazwał je jeźdźcami apokalipsy. To: pogarda, krytyka, defensywa i wycofanie, np. milczenie. W agresywnych kłótniach są częste. I można podejrzewać, że z biegiem czasu awantury będą coraz bardziej intensywne i w końcu dojdzie do agresji fizycznej - podkreślił psycholog.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)