Wraca dawna metoda oszustów. "Cudem udało mi się wyjść z tego cało"
Wiele lat temu oszuści stosowali metodę "na perfumy", która przynosiła oczekiwany przez nich efekt. Jak się okazuje, doskonale ją pamiętają. Jeden z nich zastosował ją na kobiecie, która razem z mężem prowadzi sklep z antykami w Bielsku-Białej. - Cudem udało mi się wyjść z tego cało - mówiła.
"Na babcię", "na wnuczka", "na policjanta", a także "na perfumy". Oszuści stosują najróżniejsze metody, które - niestety, wciąż działają. Mimo ostrzeżeń, wiele osób nabiera się na ich sztuczki, które mogą doprowadzić do prawdziwej tragedii. Tej uniknęła na szczęście pani Iwona z Bielska-Białej, która razem z mężem prowadzi sklep z antykami.
Oszuści wracają do dawnej metody
W rozmowie z Interią opowiedziała o niebezpiecznej sytuacji, gdy zastosowano na niej metodę "na perfumy". Godzinę przed zamknięciem, zauważyła 20-letnią dziewczynę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Wrzuciła do pobliskiego kosza szklaną butelkę po napoju, niemal pełną. Po chwili weszła do wnęki, w której są drzwi wejściowe do naszego sklepu. Tam sobie stała. To było dla mnie bardzo niepokojące - relacjonowała pani Iwona.
Chwilę później do sklepu wszedł 30-latek w białej koszulce i jasnej czapce z daszkiem.
- Powiedział, że ma dostęp do "najlepszych perfum" i przywozi je nieraz mojej sąsiadce, która go do mnie wysłała. Od razu mu powiedziałam, że nie jestem zainteresowana kupnem. Do niego nie docierało - opowiadała dalej.
Mężczyzna nie dawał za wygraną. Rozsiadł się na fotelu w sklepie i wyjął perfumy. Mimo odmowy pani Iwony, przyłożył je jej do nosa, by je powąchała. Szybko poczuła zawroty głowy.
- Nogi odmawiały posłuszeństwa, czułam się słabo, jak przed omdleniem. Pomyślałam: "ma mnie". Nie trzeba było niczego wąchać. Stanęłam w drzwiach i ostatkami sił kazałam mu natychmiast wyjść. Obserwował mnie - wspominała kobieta.
Mając przy sobie telefon, zadzwoniła do pierwszej osoby z kontaktów, którą był jej mąż. Poinformowała go o całej sytuacji. Mężczyzna zdążył uciec ze sklepu. Ona natomiast wyszła i dzięki instrukcjom od męża dotarła do sąsiadki, u której usiadła i ochłonęła.
"Zorganizowana grupa"
- Po kilkunastu minutach uspokoiłam się i mogłam powiadomić policję. Zadzwoniłam do dyżurnego komendy miejskiej w Bielsku-Białej. Opowiedziałam mu wszystko, podkreśliłam, że ostatecznie nic się nie stało, ale chciałam poinformować, co się wydarzyło i czy mogą coś z tym zrobić. Wtedy jeszcze nie chciałam składać zawiadomienia - mówiła kobieta.
Wieczorem udała się jednak do najbliższego komisariatu. Razem z mężem stwierdzili, że osoby, które tego dokonały, prawdopodobnie tworzyły zorganizowaną grupę przestępczą. Pamiętała, że dzień wcześniej sklep odwiedził mężczyzna, który się po nim rozglądał.
Sprawa ostatecznie zakończyła się złożeniem przez panią Iwonę zawiadomienia. - Przekazałam też policjantom butelkę, z której piła 20-latka. Udało się nam ją zabezpieczyć po całym zdarzeniu - powiedziała w rozmowie z Interią.
Komenda Miejska Policji w Bielsku-Białej przekazała, że to pierwsze takie zdarzenie od lat. Metodą "na perfumy" próbowano jednak kiedyś okradać osoby podróżujące pociągami.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.