"Wreszcie mogę ci to powiedzieć!". Najgorsze reakcje po rozstaniu z partnerem
"A obrazisz się, jak ją teraz puknę?" - tak zareagował przyjaciel naszego redakcyjnego kolegi na wieść o jego rozstaniu z partnerką. I ta anegdotka wywołała lawinę kolejnych historii. Ktoś rzucił: "Musimy zrobić artykuł o najgorszych reakcjach otoczenia na wiadomość o zerwaniu!".
03.08.2018 | aktual.: 03.08.2018 18:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rozstania z partnerem/partnerką bywają skomplikowane. Czasem znacznie trudniejsze jest to, co następuje po nim. Początkowo trzeba uświadomić samemu sobie, że to się naprawdę wydarzyło. Później, co bywa równie skomplikowane, trzeba zakomunikować to innym. Przyjąć na klatę szok i rozczarowanie rodziny, przyjaciół, krewnych, dalszych i bliższych znajomych, a niekiedy nawet tych bardziej wrażliwych pocieszyć.
Zmasowany atak
Justyna do decyzji o rozstaniu dojrzewała bardzo długo. Było trudno, ale wiedziała, że tak właśnie trzeba. W końcu, targana wątpliwościami, zrobiła to. Dla wspólnego dobra. Tak, było jej szkoda. Tak, płakała. Tak, miała mnóstwo myśli i momentów zawahania. Ale decyzji nie zmieniła. Najbardziej ze wszystkiego bała się powiedzieć o tym swojej rodzinie, bo przecież w jej wieku dwóch braci miało już żony, a siostra z brzuszkiem szykowała się do ślubu. Niefortunnie się złożyło, że wieść o rozpadzie jej związku, rozniosła się podczas jednej z rodzinnych imprez. Ciotka zareagowała pierwsza.
"Ojej, a byliście taką wspaniałą parą!" - skomentowała ciocia. "Nie ciociu, nie byliśmy"- odpowiedziała Justyna. "Jak to nie! Piękni, tacy, zapatrzeni, tacy zakochani..." - lamentowała ciocia.
- Wiesz, najgorsze było to, że cała reszta ciotek podłapała temat i wychwalała mój były związek. W końcu wujek... i nie wiem, czy już był trochę zrobiony, czy chciał rozluźnić atmosferę, ale pewnie jedno i drugie - mówi: "A ja powiem, że to odważnie! W tym wieku, bardzo odważnie! Ty lepiej szukaj następnego kawalera, bo czas w miejscu nie stoi".
Justyna ma 25 lat. W momencie rozstania miała 24.
- Wiesz, ja po prostu nie byłam gotowa na taki zmasowany atak - podsumowuje.
Zmiany, zmiany...
Marysia nie miała czasu na przejmowanie się reakcją rodziny, jej myśli pochłaniał inny problem - zaraz porozstaniu musiała znaleźć mieszkanie, bo z byłym chłopakiem na 20 metrach kwadratowych... to jakoś nie bardzo. Z pytaniem o wolny pokój pisała do przyjaciół i dalszych znajomych, nawet tych z czasów liceum, z którymi od wieków nie miała kontaktu. Jedna z koleżanek uznała pytanie Marysi za świetny początek dla przyjemnej pogawędki. Kiedy już dowiedziała się, jaki jest powód poszukiwań wolnego pokoju, napisała: "To zmiany, zmiany! U mnie też się dużo pozmieniało!". W kolejnej wiadomości wysłała zdjęcie... pierścionka zaręczynowego.
- Nie, to nie był koniec. Po zdjęciu, mimo że w żaden sposób na nie nie zareagowałam, nastąpiła epopeja. Napisała, że jej narzeczony jest świetnym gościem, że nie może się doczekać ślubu, że musimy się spotkać, najlepiej w trójkę, i że właśnie zmieniła pracę, na dużo lepszą i naprawdę dobrze zarabia, przez co jej ślub będzie jeszcze bardziej magiczny, niż miał być.
- Odpisałaś coś w końcu?
- Gratuluję. Ale w głowie myślałam: "spie...".
Wreszcie mogę ci powiedzieć
Ania rozstała się z wieloletnim chłopakiem już dobre trzy lata temu, ale do dziś wspomnienie tego wieczoru budzi w niej żywe emocje. I nie, nie był to wieczór, w którym doszło do rozstania.
- Poszłam nad Wisłę, z całym towarzystwem ze studiów na piwo. Opowiadałam trochę o rozstaniu najbliższym przyjaciołom, ale wtedy było tam z piętnaście osób i większość nie wiedziała. Jak wieść się rozeszła, poleciała fala komentarzy: "Wreszcie mogę ci powiedzieć, jak cholernie go nie lubiłam!".
- W tej sytuacji, nie było to odrobinę pocieszające?
- Nie, bo ja się z nim rozstałam w bardzo dobrych relacjach, a koleżanki zaczęły się przekrzykiwać, jakim to debilem nie był.
Później Ania wymienia, za co koleżanki darzyły jej ex taką nienawiścią. Miał głupie żarty, niektóre mówiły, że był chamski inne, że wręcz przeciwnie - bardzo miły. Za miły. I jak wypił to na nie zerkał... tak widziały, że na nie zerkał. Pewnie niewierny. Pewnie w końcu dlatego się rozstali.
Cmok, cmok mój kochany
Aśka komunikuje o zerwaniu podczas sobotniego wypadu z paczką starych znajomych. Wśród nich, jedna świeżo upieczona para i kilkoro singli. Po serii jęków "ojej, biedna!", zaczęła podkreślać, że biedna nie jest i właściwie czuje się całkiem nieźle. Ale jęki nie ustawały, a pełne współczucia spojrzenia oblepiały ją coraz bardziej, bo przecież, kiedy ktoś mówi, że wszystko ok, to zazwyczaj nie jest ok.
- Wiesz, ja zaczęłam mówić o swoim samopoczuciu zupełnie spokojnie, ale z czasem robiłam się coraz mniej miła i przez te ich reakcje, naprawdę nie czułam się "ok".
Sytuacja pogarszała się - Asia wykrzykiwała wściekła, że czuje się znakomicie, w istocie czując się jak wariatka, która z każdą kolejną sekundą traci wiarygodność. "Dobra, koniec tematu" - ucięła wreszcie i wtedy zapada cisza. Długa i niezręczna cisza. Wreszcie tę ciszę przerwało cmoknięcie. To świeżo upieczona partnerka pocałowała swojego nieco zaskoczonego partnera. "Cieszę się, że cię mam kochanie" - powiedziała rozczulona. Wszyscy pozostali z zaniepokojeniem spojrzeli na Asię. "Dlaczego akurat teraz mu to mówisz?" - zapytał ktoś niepewnie. "Dzięki Asi zrozumiałam, co się naprawdę liczy".
Wyglądasz okropnie
Monika nie ukrywa, że płakała wiele miesięcy po zakończeniu swojego dwuletniego związku. Trochę schudła, później przytyła, znowu schudła... waga nie była stabilna, bo raz zajadała stresy, a raz miała tak zaciśnięty żołądek, że przez tydzień piła same jogurty. Wyglądała na zmęczoną - cienie pod oczami, włosy jakieś mniej puszyste, oczy jakby przygaszone. Ale Monika nie chciała dokładać sobie stresów i przejmować się jeszcze tym. Niestety, przyjaciele i rodzina nie dawali jej zapomnieć o tym, że "wygląda okropnie!".
- Gdzie się nie pojawiłam, mierzono mnie wzrokiem od góry do dołu. Czekałam tylko na to, co tym razem będzie obiektem ich niepokoju - za mała waga, za duża waga, sińce pod oczami, blada cera... Przyjaciele ciągle mówili mi "kochanie, wyglądasz okropnie!", "biedna jesteś, widać po tobie, że się stresujesz!".
Monika miała dość i jak twierdzi, właśnie przez te komentarze nieraz traciła ochotę na spotkania z bliskimi, wybierając zamiast tego samotność i zapadając się coraz bardziej w swoim smutku.
- To minęło i ja oczywiście wróciłam do siebie. Nie powiedziałam im później, jak mnie to dotykało i złościło, bo wiem, że oni się w ten sposób troszczyli o mnie, ale teraz, kiedy ktoś jest w podobnej sytuacji, ja wiem, żeby nigdy nie zachowywać się w ten sposób. Taka nadmierna troska może być dołująca - podsumowuje.
Czego chcemy, tak naprawdę?
Pytam dziewczyn, czego tak naprawdę oczekiwały od swoich przyjaciół i członków rodziny, którzy dowiadywali się o rozstaniu. Przecież nie można zabronić ludziom troski o kogoś bliskiego, ani nawet żalu po jego partnerze lub partnerce, z którą mieli swoją, a niekiedy nawet całkiem bliską relację.
- W zasadzie, ja nie oczekiwałam żadnych pocieszeń. Nie oczekiwałam, że powiedzą cokolwiek, tylko że kupią mi piwo i wysłuchają. Że nie powiedzą po 15 minutach: "ej dobra zmieńmy temat, bo to już nudne". Tylko po prostu ze mną będą, a ja będę mogła gadać - komentuje Marysia. Z kolei Ania oczekiwała solidarności. - Nie chciałam, żeby ze mną obrażano mojego byłego, bo to nie jest w porządku, ale żebym czuła w bliskich wsparcie. Żeby ktoś powiedział: "nieważne co, będę po twojej stronie".
Podobne przemyślenia na ten temat ma Justyna.
- Solidarność to jest dobre słowo. To może dziwne, ale po moim rozstaniu dużą ulgę przyniósł mi moment, w którym mama usunęła z Facebooka mojego byłego. Nie rozmawiałyśmy na ten temat, ja to po prostu zobaczyłam i poczułam się dużo lepiej. Wszystkie zauważamy, że nie ma odpowiednich słów, że nie ma zestawu prawidłowych reakcji. Czasami najlepsze będzie po prostu milczenie, ale milczenie, które da poczucie wsparcia i solidarności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl