#Wszechmocne. Nie mogła znaleźć dobrej szkoły dla córki z zespołem Downa. Z mężem stworzyła "Arkę Noego"
Jedną znalazł Indiana Jones, druga jest w Katowicach. Arka, a dokładnie Niepubliczna Szkoła Specjalna prowadzona przez fundację "Arka Noego" działa i rośnie w siłę. Noe byłby dumny. W czasie potopu zapomniał o krewetkach (i o innych owocach morza też), ale na pewno znalazłby miejsce na dzieci z trisomią 21, a takie właśnie chodzą do tej szkoły.
19.05.2021 12:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Magdalena Skorupa-Grajner jest prezeską Fundacji, prowadzi Niepubliczną Szkołę Podstawową "Arka Noego", którą założyła wspólnie z mężem Tymoteuszem. Szkoła powstała z potrzeby serca, a bardziej wspierania córki, która urodziła się z trisomią 21, czyli zespołem Downa.
- Jak zaczęliśmy szukać odpowiedniej dla niej placówki, szybko okazało się, że w okolicy nie ma takiej, która w pełni spełniłaby nasze oczekiwania. Na szczęście od samego początku na naszej drodze spotykaliśmy wiele osób, które były wsparciem na co dzień. Wśród nich logopeda naszej córki. To właśnie ona podsunęła pomysł utworzenia małej, nawet domowej szkoły, w której na wiele aspektów edukacji moglibyśmy mieć wpływ. To nas natchnęło. Zaczęliśmy sprawdzać, co należy formalnie zrobić, by zarejestrować szkołę. Zależało nam na tym, aby Gosia uczyła się i zdobywała konkretne umiejętności w atmosferze pełnej akceptacji, otoczona przyjaciółmi i profesjonalistami, którzy są nauczycielami z powołania. Wokół idei zgromadziliśmy także rodziców innych dzieci z zespołem Downa – skromnie wspomina Skorupa-Grajner. Pracy było bardzo wiele: od znalezienia miejsca, załatwienia wszystkich formalności - tutaj pomógł mąż, notariusz, aż do dobrania kadr i form terapii.
Zasady, z których Noe byłby dumny
- Założeniami szkoły są: po pierwsze małe klasy, po drugie stała kadra nauczycielska i terapeutyczna, to razem aż 23 nauczycieli, którzy są zatrudnieni w "Arce Noego". Ogromnie ważna jest rutyna i to, że dzieci nie muszą się przyzwyczajać, że uczy je ktoś nowy. Mamy kilkoro nauczycieli, którzy uczą w klasach wyższych zaledwie po kilka godzin (na przykład geografii czy biologii), ale są tak z nami zżyci, że też jeżdżą na obozy organizowane przez szkołę - wylicza Skorupa-Grajner.
Rekrutacja trwa, czesnego nie ma
W 2014, gdy powstała szkoła było w niej zaledwie 4 dzieci, teraz jest 29 uczniów. "Arka Noego" nie jest szkołą tylko dla dzieci z zespołem Downa, trafiają do niej dzieci, które mają upośledzenie w stopniu lekkim, umiarkowanym i są, jak to się fachowo nazywa "osobami wysoko funkcjonującymi". Co ważne, w szkole nie trzeba płacić czesnego, a wszystkie zajęcia dodatkowe, których jest wiele, nie wymagają żadnej dopłaty.
- Rodzice płacą jedynie jednorazową kwotę wpisową w wysokości 120 złotych oraz za obiady i hipoterapię. Jeżeli tylko uda się nam pozyskać sponsora, także te elementy oferty będą bezpłatne - mówi prezes fundacji.
2xD – dojazdy i dieta
D – jak dojazd. Zamysłem twórców szkoły była pomoc rodzicom. Zdrowe maluchy lubią zajęcia dodatkowe, na które wożą je rodzice, dzieci z zespołem Downa potrzebują ich, by się rozwijać.
- Z własnego doświadczenia wiem, jak dużo czasu rodzice poświęcają na dowożenie dzieci na kolejne zajęcia usprawniające, co męczy obie strony, a dodatkowo obciąża finansowo. Ważne więc było dla nas, aby nasi podopieczni mieli w szkole zagwarantowany dostęp do wszystkiego, co na danym etapie rozwoju jest im potrzebne. Mam na myśli blok dydaktyczny, a także rewalidację i terapię, łącznie z dogoterapią i hipoterapią. W efekcie dziecko po zajęciach około godziny 17:00 wraca do domu, do rodziny i do zabawy, a nie na kolejne zajęcia – wyjaśnia Skorupa-Grajner.
D - jak dieta. W przypadku dzieci z trisomią 21 bardzo ważna jest lekka dieta, dzieci mają wolniejszą przemianę materii, łatwo im przytyć a schudnąć bardzo trudno. - Unikamy cukru i zbędnych kalorii. Wyjątkiem są urodziny, wtedy obchodzimy je całą szkołą, jest miejsce i czas na tort oraz słodkości - opowiada prezeska fundacji "Arka Noego".
Zdrowe zazdroszczą
Dzięki temu, że szkoła jest mała, a klasy kilkuosobowe, nauczyciele mają nieograniczone możliwości, żeby prowadzić zajęcia, realizować projekty edukacyjne.
- Staramy się, żeby lekcje były jak najciekawsze. Na przykład na matematyce dzieci uczą się liczyć pieniądze, potem muszą zrobić listę zakupów, pójść z opiekunami do sklepu i upiec według przepisu pizzę czy zrobić kanapki. Na biologii natomiast idą do rosnącego obok szkoły lasu, gdzie zbierają liście, które później w szkole badają pod mikroskopem. To swojej dyspozycji mają także ogród sensoryczny. Takie doświadczenia na pewno zapamiętają i naprawdę dużo się przy tym nauczą. Pracując taką metodą, zyskujemy więcej. Wielu nauczycieli ma zdrowe dzieci, jak opowiadają w domu o takich projektach, to niektóre maluchy zazdroszczą naszym uczniom takiej szkoły, tu naprawdę dużo się dzieje - mówi mama Małgosi.
Jak relacjonuje Skorupa-Grajner pandemia, to były kolejne wyzwania. - Największym (kiedy szkoła musiała być zamknięta) było prowadzenie zajęć w taki sposób, aby uczniowie, chociaż w części, mimo że odbywały się zdalnie, realizowali je samodzielnie. W przypadku naszych uczniów nigdy nie będzie to możliwe w pełni, a pomoc rodzica jest nieoceniona. Tam, gdzie to było potrzebne, wypożyczyliśmy komputery, dzięki temu wszystkie dzieci były na e-lekcjach - opowiada.
Specjalna podstawówka to dopiero początek
Skorupa-Grajner nie zatrzymuje się w połowie drogi. Prezeska już teraz, przy wsparciu rodziców rusza z nowym projektem. - Nasze uczennice z ósmej klasy niedługo skończą szkołę podstawową. W związku z tym, że chcielibyśmy, aby kontynuowały edukację pod skrzydłami "Arki Noego", zdecydowaliśmy się na zarejestrowanie szkoły przysposabiającej do pracy - mówi.
Istnieje wiele szkół, które mają wspierać dzieci z niepełnosprawnościami. Fundacja wybrała szkołę przysposabiającą, bo jest to taka szkoła, która pomoże dzieciom, a potem młodzieży wejść w dorosłość. - Nie otrzymają konkretnego fachu, ponieważ z założenia są to osoby, które na co dzień nie funkcjonują samodzielnie. Potrzebują one wsparcia asystenta - opowiada. Fundacja liczy na pozytywny finał, rozmowy z Urzędem Miasta w Katowicach trwają, dotyczą dzierżawy lub kupna gruntu pod rozbudowę szkoły. - Czas nas goni, dzieci rosną, potrzeby się zwiększają - podsumowuje Skorupa-Grajner. A co do tego, że czas jest na wagę złota, nie ma wątpliwości, bo na co dzień wychowuje pięć córek, pracuje w fundacji i szkole i wciąż znajduje energię na nowe projekty.
Przykład katowickiej szkoły pokazuje, że na rynku edukacyjnym jest zawsze miejsce dla pasjonatów, entuzjastów, osób, które gdy widzą problem, to chcą go rozwiązać.