Wybory prezydenckie 2020. Renata Gabryjelska była mężem zaufania
Renata Gabryjelska pochwaliła się, że była mężem zaufania w komisji wyborczej na Mazurach. – To był wybór dla mnie pomiędzy wolnością a daniem przyzwolenia na autorytaryzm – wyznaje.
14.07.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Większość Polaków zna Renatę Gabryjelską z roli Ewy w serialu "Złotopolscy". Jak się okazuje, 48-latka jest bardzo zaangażowaną obywatelką i zdecydowała się zostać mężem zaufania tuż przed II turą wyborów prezydenckich. Fani mogli dowiedzieć się o jej decyzji za pośrednictwem mediów społecznościowych, których zresztą namawiała do tego samego.
Zobacz także
Renata Gabryjelska – mąż zaufania
Mężowie zaufania w wyborach są reprezentantami komitetów wyborczych w komisjach. Zadaniem mężów zaufania jest obserwowanie przebiegu wyborów. – Jest to minimalny wysiłek, na który każdy z nas może się zdobyć, bo to tylko ten jeden dzień. Warto z tego prawa korzystać i pamiętać, że takie prawo mamy. To cenne życiowe doświadczenie, może takie jedyne – tłumaczy w rozmowie z Plejadą Gabryjelska.
Aktorka wyjaśnia, że pracowała w komisji wyborczej w niedużej miejscowości na Mazurach i jej zdaniem, wszystko przebiegało tam wyjątkowo sprawnie. – Starannie obserwowałam przebieg wyborów i nie miałem większych uwag, ponieważ komisja pracowała zgodnie z wytycznymi. Najważniejszym momentem był czas liczenia głosów. To żmudne zajęcie, bo trzeba pewne czynności powtarzać, dokładnie sprawdzać i upewnić się, że wszystko zostało dobrze policzone – opowiada.
Gabryjelska dodaje, że w komisji zasiadali młodzi ludzie i zwróciła im uwagę, by nie mieli przy sobie długopisów, plecaków ani toreb. Chciała mieć pewność, że nie dojdzie do sytuacji, gdy ktoś z komisji postawiłby dodatkowy krzyżyk i unieważnił tym czyjś głos.
Serialowa Ewa przyznaje, że głosowała na Rafała Trzaskowskiego, ale jak twierdzi, nie wpłynęło to na jej funkcję męża zaufania. – Gdybym miała jakiekolwiek uwagi co do pracy komisji, zgłosiłabym je, bez znaczenia, która ze stron ich się dopuściła. To kwestia zwykłej ludzkiej uczciwości – zaznacza. A samą współpracę z komisją ocenia jako bardzo dobrą. – Zachowaliśmy sumienność, rzetelność i jedność. Nie dochodziło do żadnych konfliktów ani negatywnych incydentów – mówi.
W rozmowie dzieli się też pewną refleksją. – To bardzo ważne, w jaki sposób stawiamy krzyżyk na karcie do głosowania. Należy pamiętać, że krzyżyk musi przecinać się w kratce – nie pod nią, ani nie na jej krawędzi – dowiadujemy się. Gabryjelska nie żartuje – w czasie wyborów musieli unieważnić z tego powodu głosy. – Starajmy się robić to starannie na przyszłość, o ile będzie jeszcze jakaś przyszłość – kwituje.