Zabrali dziecko znajomych na urlop. "To była tragedia"

Wakacje z przyjaciółmi kończą się, gdy na świecie pojawiają się dzieci? Zdania są podzielone. Paulina podkreśla, że wszystko zależy od ludzi i zaleca dużo luzu i swobody. - Przykro mi mówić, ale to była tragedia - wyznaje Katarzyna, u której taki wyjazd skończył się kłótnią.

Dla niektórych wyjazdy z przyjaciółmi kończą się, gdy na świecie pojawiają się dzieci
Dla niektórych wyjazdy z przyjaciółmi kończą się, gdy na świecie pojawiają się dzieci
Źródło zdjęć: © East News
Dominika Frydrych

12.07.2023 | aktual.: 12.07.2023 08:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Przez lata jeździliśmy na wakacje całą paczką - ja i dwoje moich przyjaciół z czasów studiów, Michał i Agnieszka ze swoimi drugimi połówkami - opowiada Katarzyna w rozmowie z WP Kobieta. W sześcioro wynajmowali domek w ukochanych Bieszczadach, na Kaszubach albo nad Bałtykiem, a kiedy naprawdę nie mieli pieniędzy - na działce rodziców Agnieszki. Czasem przewijały się tam inne osoby.

- Wiadomo, kiedy studiowaliśmy, to były budżetowe wyjazdy, dużo imprezowania, alkoholu i siedzenie do rana. Często dołączali też do nas inni znajomi, chociażby na weekend. Wystarczyło przespać się na dostawce, na podłodze albo w namiocie na podwórku, ale nikomu to nie przeszkadzało.

Z czasem, kiedy przyjaciele skończyli studia i zaczęli lepiej zarabiać, coraz częściej decydowali się na wyjazdy za granicę albo noclegi w lepszym standardzie. Nie imprezowali już tak intensywnie, nie bawiło ich już leczenie kaca – raczej stawiali na zwiedzanie, wycieczki i długie kolacje.

- Przestaliśmy też jeździć co roku. Na przykład gdy Michał ze swoją dziewczyną się zaręczyli, postanowili pojechać we dwoje na dłużej do Norwegii i odpuścili wspólne wakacje. Ale generalnie staraliśmy się, żeby to był nasz stały punkt w ciągu roku – mówi 33-latka.

"Przykro mi mówić, ale to była tragedia"

- Wszystko zmieniło się, dopiero kiedy Agnieszka z mężem doczekali się dziecka. Z początku, kiedy ich córka miała siedem czy osiem miesięcy, odpuścili wyjazd. Ale kiedy rok później zaczęliśmy rozmawiać o wakacjach, jasno zadeklarowali się, że jadą – podkreśla Katarzyna. - Drobne kłopoty pojawiły się już przy szukaniu miejsca. Aga miała dziesiątki uwag co do warunków - ich pokój musi być na parterze, najlepiej, żeby miał łóżeczko turystyczne, krzesełko do karmienia, składaną wanienkę i całą listę innych rzeczy. Koniecznie nie za daleko i dobrze, żeby w pobliżu był jakiś fajny plac zabaw.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Udało się znaleźć miejsce nad jeziorem, które młoda mama oceniła pozytywnie. - A same wakacje? Przykro mi mówić, ale to była tragedia – mówi Katarzyna. - Kiedyś ten urlop był dla nas świetną okazją do imprezy, później do relaksu w znajomym gronie. Tymczasem Hania była bardzo żywiołowa i głośna, próbowała wszędzie się dostać i wszystko ściągnąć z szafki czy ze stołu. Zapamiętałam przede wszystkim jej "daj". Kiedy tylko Aga lub jej mąż odmawiali jej czegoś, wybuchała histerycznym płaczem i krzyczała.

Katarzyna wspomina, jak wszyscy, w siódemkę wybrali się na plażę. - Krzyk, pisk, śpiewanie dziecięcych piosenek i zabawa w sypanie piaskiem albo rzucanie chrupkami. Odpoczęliśmy z partnerem jak nigdy – ironizuje. - A wieczorem, kiedy Hania zasnęła, Aga i Tomek nie wychodzili do nas na werandę. Przeciwnie, chociaż po prostu siedzieliśmy i rozmawialiśmy, w kółko nas uciszali, co było bardzo irytujące. Napięcie było coraz większe i cały wyjazd skończył się kłótnią - podsumowuje kobieta.

- Oni mieli do nas pretensje, że nie rozumiemy, jak to jest z dzieckiem i że jesteśmy niedojrzali. My byliśmy chyba zmęczeni całym wyjazdem, który totalnie zdominowała ich dwulatka. Nie mam do niej pretensji, tak się zachowuje większość dzieci w tym wieku – ale chyba wszyscy żałowali, że wyjechaliśmy razem.

Pojechała w góry z koleżanką i jej córką. "Marudziła i płakała"

Podobne wspomnienia ma Justyna. - Jak dla mnie wyjazdy ze znajomymi skończyły się, kiedy zostałam mamą. Przynajmniej na razie – zastrzega i wyjaśnia: - Sama doskonale pamiętam, jak pojechałam raz na wakacje z koleżanką i jej sześcioletnią córką.

Mąż koleżanki nie mógł wziąć wtedy urlopu, tamta zaproponowała więc wyjazd Justynie, która chętnie na to przystała. Wybrały się razem do Zakopanego. Wiadomo było, że wszystkie trudne czy długie szlaki odpadały, postawiły raczej na zwiedzanie dolinek i krótsze spacery.

- Założyłam, że lubi takie wycieczki pieszo. Nie było źle, ale niestety, okazało się, że dziewczynka szybko się nudziła, więc marudziła i płakała - relacjonuje Justyna. - Było mi głupio proponować, że pójdę gdzieś sama - marzył mi się jakiś bardziej wymagający szlak, ale też odpoczynek.

W końcu porozmawiałam z koleżanką, która obraziła się, że w ogóle ją o to pytam i że to nie fair, skoro zdecydowałam się na wspólny wyjazd. Wkurzyłam się, miałam wrażenie, że wpędza mnie w poczucie winy. Powiedziałam jej, że fakt, że wyjechałyśmy razem, nie oznacza, że musimy spędzać sto procent czasu w swoim towarzystwie. Okazało się, że ma do mnie pretensje, że nie zaproponowałam, że zaopiekuję się jej córką. Dzisiaj, kiedy sama mam dzieci, wolę nie wyjeżdżać z bezdzietnymi znajomymi. To często stawianie ich w głupiej sytuacji, poza tym zdaję sobie sprawę, że taki urlop raczej nie zagwarantuje im prawdziwego wypoczynku – kwituje.

"Nie szukamy tylko miejsc z bawialniami czy placami zabaw"

Z takim podejściem zupełnie nie zgadza się Paulina z Warszawy. - Wróciliśmy właśnie z wakacji ze znajomymi i dwuletnim dzieckiem. Zresztą to nie pierwszy nasz wspólny wyjazd i mogę powiedzieć jedno: wszystko zależy od ludzi - podkreśla. - Nasi przyjaciele chcą z nami spędzać czas, my z nimi, dlatego wyjeżdżając razem, nie nastawiamy się na nic. Dajemy sobie dużo luzu i swobody, i to nam działa. Jeśli oni nie chcą wyjść, bo nie czują się na siłach albo dziecko nie ma humoru, wychodzimy sami i korzystamy z uroków danego miejsca. Dzięki temu my nie frustrujemy się tym, że trzeba się dopasowywać, a oni nie czują się skrępowani. Sporo rozmawiamy i wykazujemy się zrozumieniem dla swoich potrzeb.

Kobieta zaznacza, że jest świadoma pewnych ograniczeń takiego wyjazdu, ale kompletnie jej to nie przeszkadza. - Zresztą nasi znajomi rodzice to typ ludzi, który myśli też o sobie i przyjemnościach dla siebie, więc nie szukamy tylko miejsc z placami zabaw czy bawialniami - mówi.

Czasem pomysł wspólnych wakacji ze znajomymi z dziećmi wychodzi od bezdzietnej części paczki. I kończy się pozytywnym zaskoczeniem. - Trzy lata temu postanowiliśmy na próbę pojechać z dzieciatą częścią ekipy na wspólne wakacje. Na zasadzie: zobaczymy, czy przeżyjemy - śmieje się kolejna rozmówczyni WP Kobieta. - Od tamtego wyjazdu poprosili, żeby dodać ich do naszej stałej grupy wyjazdowej i jeździmy razem nie tylko na wakacje, ale też na przykład na weekendy. Sami mówią, że nie wyobrażają już sobie roku bez takiego wyjazdu.

Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (477)