Blisko ludziWyjście z domu dziecka to najtrudniejszy moment. Przekonała się o tym Magda

Wyjście z domu dziecka to najtrudniejszy moment. Przekonała się o tym Magda

Zamykając drzwi placówki, zostają z niczym. Państwo przecież swoje już zrobiło. – Teraz staramy się pomóc Magdzie, której przydzielono kawalerkę w tak złym stanie, że trudno tutaj mówić o tworzeniu domu, do którego chce się wracać. Nie ma tam nawet gdzie się wykąpać – mówi Marzena Stopa z fundacji Atalaya.

Wyjście z domu dziecka to najtrudniejszy moment. Przekonała się o tym Magda
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach

14.06.2019 | aktual.: 16.06.2019 17:03

– Gdy są w domu dziecka, często narzekają i są sfrustrowani, lecz gdy nagle muszą opuścić placówkę, pojawia się przerażenie i pustka – mówi Anna Ejme, prezes zarządu Fundacji Atalaya, która wspiera nastolatków w procesie usamodzielnienia, również po wyjściu z domu dziecka.

Teoretycznie w takiej placówce można przebywać nawet do 26. roku życia, czyli momentu zakończenia nauki. Aby pełnoletni wychowanek mógł nadal mieszkać w domu dziecka, musi złożyć wniosek o przedłużenie pobytu. Młodzież raczej nie chce być tam tak długo, ale możliwość mieszkania, chociaż do egzaminów maturalnych, jest dużym ułatwieniem. W praktyce jednak, tuż po ukończeniu 18. roku życia, młoda osoba opuszcza to miejsce, często nie z własnej woli.

Dla zdecydowanej większości osób wejście w dorosłe życie wiąże się z ogromnym stresem i dezorientacją. – Ten moment jest ciężki nawet dla nastolatka wychowywanego przez rodziców. Jednak, gdy on wyfruwa z rodzinnego gniazda, np. wyjeżdżając do dużego miasta na studia, to i tak z reguły ma wsparcie rodziny. Dzieci z domów dziecka zostają same i wszystko na raz jest na ich głowie: mieszkanie, szkoła, praca. Po zamknięciu bram placówki nie mają możliwości powrotu, a kontakt z opiekunami się urywa – opowiada Marzena Stopa, wiceprezes zarządu.

Taki 18-latek ma teraz przed sobą konieczność utrzymania się, a zatem podjęcia pracy zawodowej, kontynuowania nauki (czasem jest to rok maturalny) i budowania wokół nowych relacji.

Mieszkanie w fatalnym stanie

Ogromnym problemem dzieci, które wychowywały się w domach dziecka, jest brak umiejętności budowania więzi. – Są bardzo pogubione. Mają trudność z właściwym funkcjonowaniem zarówno na polu uczuciowym, edukacyjnym, jak i zawodowym – tłumaczy Anna Ejme. – Przepracowanie z nimi pewnych postaw nie jest łatwe i wymaga dużo czasu – dodaje.

Po opuszczeniu placówki trafiają do tzw. mieszkania chronionego, gdzie mogą zaczekać na przyznanie socjalnego lokum lub wrócić do rodziny biologicznej. Z obserwacji zarządzających fundacją wynika, że to drugie rozwiązanie prawie nigdy się nie sprawdza. – Szybko się wyprowadzają, bo nie potrafią żyć z biologiczną rodziną. W końcu nie bez powodu znaleźli się w domach dziecka – mówi Anna Ejme. – Wielu kończy jako bezdomni – dodaje.

Oczekiwanie na mieszkanie socjalne napawa ich nadzieją, ale bańka pryska, gdy przekraczają próg. – Mieszkania są zazwyczaj w fatalnym stanie. Teraz staramy się pomóc Magdzie (imię zmienione), której przydzielono kawalerkę w tak złym stanie, że trudno tutaj mówić o tworzeniu domu, do którego chce się wracać. Nie ma tam nawet gdzie się wykąpać – opowiada Marzena Stopa i na dowód pokazuje nagrania.

Magda mimo wszystko przyjęła to mieszkanie z radością, ponieważ przez klika miesięcy po wyjściu z domu dziecka była bezdomna. Mieszkanie wymaga generalnego remontu, na który nastolatka nie ma wystarczająco pieniędzy. – Szukamy sponsorów, którzy zechcieliby pomóc. Zarówno firm jak i osób indywidualnych. Wkrótce będziemy mieć więcej takich mieszkań pod opieką i spodziewamy się podobnych warunków – mówi Anna.

Coraz bardziej sfrustrowani

Po opuszczeniu placówki młodzież dostaje 500 zł, jeśli kontynuuje naukę. Są to jedyne pieniądze, jakie mają na utrzymanie. To sprawia, że natychmiast muszą podjąć pracę, a z nią również jest problem.

O ile nie jest trudno ją znaleźć, tak już utrzymanie się na stanowisku jest nie lada wyzwaniem. – Młodzież nie ma wystarczających kompetencji. W domach dziecka nie uczą się, na czym polega współpraca czy odpowiedzialność zawodowa – mówi Anna Ejme. – Często decyzje w placówce podejmowane są za dzieci, łącznie z wyborem szkoły, do której muszą chodzić i zawodem, który w związku z tym mieliby wykonywać. Po wyjściu u takich dzieci pojawia się jeszcze większa frustracja, bo musząc pracować w tygodniu, przechodzą do szkoły dla dorosłych i tym samym zmieniają profil nauki – dopowiada.

Fundacja Atalaya udziela wsparcia na różnych płaszczyznach. – Działamy długofalowo i kompleksowo. Młodzież nie wpada do nas na chwilę, ale zostaje na lata. Często jest to praca od podstaw. Kluczowe jest, aby nawiązać stałą, zdrową relację z młodym człowiekiem i być dla niego wspierającym dorosłym, któremu można zaufać – opowiada Marzena Stopa.

– Staramy się pomóc młodej osobie nie tylko stworzyć warunki do życia, ale również udzielamy wsparcia zawodowego, psychologicznego w postaci terapii, konsultacji prawniczych, wizyt lekarskich, pomagamy w edukacji, m.in. poprzez organizowanie korepetycji, przygotowania do matur, pomagając zmienić szkołę – wymienia Marzena Stopa. Dlatego też zachęcamy darczyńców do wsparcia finansowego, które pomoże nam opłacić między innymi terapię, korepetycje, czy kursy zawodowe dla naszej młodzieży – dodaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (328)