Blisko ludziZ żałobą do ołtarza. "Człowiek jest w stanie mieć w sercu i rozpacz, i radość"

Z żałobą do ołtarza. "Człowiek jest w stanie mieć w sercu i rozpacz, i radość"

Radość, euforia, miłość - to najczęściej te emocje czujemy, gdy zbliża się ślub. Tuż przed samą uroczystością pojawia się czasami także stres. Ale to czas pełen zachwytów. Jak więc żyć, gdy w tym czasie umiera ktoś bliski?

Z żałobą do ołtarza. Zdjęcie ilustracyjne.
Z żałobą do ołtarza. Zdjęcie ilustracyjne.
Źródło zdjęć: © GETTY | COLIN HAWKINS
Aleksandra Hangel

13.05.2022 15:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Do ślubu Anię poprowadzić miał tata. Jak mówi w rozmowie z WP Kobieta – całe jej życie o nią dbał, troszczył się i był "ojcem z prawdziwego zdarzenia", dlatego symbol przekazania jej z jego rąk w ramiona przyszłego męża miał dla niej duże znaczenie. Miało się to wydarzyć 25 czerwca. Ale tata nie poprowadzi Ani do ślubu. – Zmarł niespodziewanie trzy miesiące przed ślubem. To był zawał – mówi rozżalona. Był dla niej ogromny cios.

- Mieliśmy niezwykłą relację. Był dobrym, pełnym miłości człowiekiem. Mnie i mojego brata wychowywał w bliskości, czułości i zrozumieniu. Wszyscy z resztą go uwielbiali, kochali. I nagle wydarzyło się coś takiego… - mówi Ania, z trudem powstrzymując łzy. Łamiącym się głosem dodaje, że do teraz nie może się pozbierać, że takie rzeczy nie powinny się dziać: - Miał 54 lata. To za wcześnie, by umierać.

O śmierci taty Ania dowiedziała się, gdy była na przymiarkach sukni ślubnej. – Proszę sobie to tylko wyobrazić: przymierzałam suknię, chwilę wcześniej uśmiechałam się, myśląc o tym, jak pięknie wyglądam, a także o tym, jak w tej sukni będę szła pod ramię z tatą. Gdy się dowiedziałam, w tej sukni po prostu osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać – opowiada.

Ania długo zastanawiała się wraz ze swoim narzeczonym Adamem, czy w tej sytuacji nie powinna odwołać ślubu. Powstrzymała ją mama i przyszły teść. – Tata Adama jest cudownym facetem. Gdy o wszystkim się dowiedział, przyjechał po mnie do tego salonu sukien ślubnych, mocno mnie przytulił, a gdy odwoził mnie do domu, powiedział, że ze wszystkim mi pomoże, że mogę na niego liczyć, że teraz będzie także moim tatą. Od początku moja mama i teść mówili też, żebym nie podejmowała decyzji w emocjach, a pozwoliła sobie pobyć z tą świadomością. Że tata na pewno chciałby, żeby ten ślub się odbył. Czekał na to – mówi mi Ania i zaczyna płakać.

Bliscy wspierają ją jak tylko mogą, dbają o to, by się nie stresowała, nie martwiła. Ślub się odbędzie. Ania nie wie jeszcze, kto poprowadzi ją do ołtarza. W tej sytuacji po prostu pozwala sobie, by tej decyzji jeszcze nie podejmować.

"Dostaliśmy jak obuchem w głowę"

Mama Kamili odeszła nagle w lipcu 2021 r. Mama jej narzeczonego – rok wcześniej, pod koniec października. We wrześniu 2021 roku przyszły narzeczony jej się oświadczył.

- Chcieliśmy i nadal chcemy, by ci, którzy nam zostali, byli z nami w tym dniu. A we wrześniu dostaliśmy jak obuchem w głowę, bo otrzymaliśmy informację, że tata narzeczonego ma czerniaka w najwyższym stadium zaawansowania i pozostało nam tylko leczenie paliatywne. Dlatego świadomie podjęliśmy wtedy decyzję o ślubie – opowiada.

- Nigdy nie wiemy, ile zostało nam życia, nawet wtedy, gdy dziś czujemy się dobrze. Nauczyła mnie tego właśnie śmierć mojej mamy. W przypadku taty narzeczonego też tego nie wiemy. Lekarze nigdy w takich przypadkach nie chcą mówić o rokowaniach. A ponieważ studiuję kierunek medyczny, jakąś świadomość w tej kwestii mam i wiem, że ryzyko, że niedługo go zabraknie, jest większe. A chcemy, by cieszył się z nami tego dnia, doczekał wnuków – dodaje.

Mimo tej trudnej sytuacji rodzina Kamili jest oburzona, szczególnie babcia i brat. – Od początku pytali, jak mogę w żałobie robić wesele, mówili, że mogłam poczekać do przyszłego roku. Podejrzewali też ciążę, że stąd taka szybka decyzja. Wtedy powiedziałam im, że moja żałoba nie skończy się w rok po śmierci mamy, bo przecież tyle trwa oficjalna żałoba. Nie skończy się ona także w dniu mojego wesela. Żałobę nosi się w sercu, a ona w moim będzie trwała do końca mojego życia – opowiada. - Jedyną osobą, która mnie wspierała od początku w tej decyzji, był mój tata – podkreśla.

- Brat i babcia, po tym, jak najpierw wyrazili dezaprobatę, powiedzieli, że nie pojawią się na naszym ślubie. Po tych słowach przepłakałam wiele nocy – mówi Kamila. - Na początku było mi ogromnie przykro. Bo to dla mnie najbliższa rodzina. Ale potem po prostu powiedziałam, że nikogo nie zmuszę, by towarzyszył mi tego dnia, a ja nie zamierzam nic odwoływać.

Jak bliscy zareagowali na powód tak szybkiego ślubu, czyli chorobę taty przyszłego pana młodego? Kamila odpowiada niepewnie: - Nie są też aż tak wtajemniczeni w stan zdrowia taty narzeczonego. Ale mówili, że rozumieją, co im powiedziałam. Mam jednak wrażenie, że przyjęli tę informację, ale dalej są zniesmaczeni.

Babcia po kilku dniach przeprosiła Kamilę za swoje słowa. Brat nie przeprosił.

- Czy pojawiają się w tym dniu, tego jeszcze nie wiem. Nie zaczęliśmy jeszcze oficjalnie zapraszać. Myślę, że koniec końców przyjdą na ślub. Na wesele może nie przyjdą, może przyjdą tylko na chwilę, może będą towarzyszyć mi do końca. Ciężko to dzisiaj określić – mówi.

Jak podkreśla Kamila, starała się zrozumieć podejście rodziny. - Każdemu z nas jest bardzo ciężko. Każdemu z nas bardzo jej brakuje. Oni po prostu patrzą bardziej subiektywnie... Patrzą na swoje odczucia, na to, że będzie im ciężko spędzić ten dzień radośnie po trochę ponad roku od śmierci mamy. Ja patrzę po prostu szerzej. Patrzę na osoby, na których nam zależy. Gdyby nie sytuacja, w której się znaleźliśmy, pewnie też nie zdecydowalibyśmy się jeszcze na ślub.

Kamila mówi wprost, że o tym, czy jej babcia i brat przyjdą zobaczyć ją w białej sukni, stara się nie myśleć. Ma jednak nadzieję, że mimo wszystko przyjdą.

- Moi bliscy czasami mylnie chyba uważają, że przyszło mi to tak łatwo. A szczerze mówiąc - sama organizacja tego ważnego wydarzenia bez wsparcia mamy jest wewnętrznym dramatem. Mama była moja najlepszą przyjaciółką. Radziłam się jej dosłownie we wszystkim. A tu trzeba wybrać suknię, zaproszenia, styl i kolorystykę wesela. A nie mam już jak jej zapytać, co uważa, że będzie lepsze czy ładniejsze. Zawsze wtedy pojawiają się w oczach łzy – opisuje Kamila.

"I rozpacz, i radość"

- W takich sytuacjach najlepiej bazować na swoim wewnętrznym kompasie i tym, do jakiej decyzji jest nam najbliżej emocjonalnie, jak my sami będziemy się czuć podczas wesela. Bez wątpienia jest to sytuacja skomplikowana i na poziomie logistycznym, i emocjonalnym, bo przygnębiające emocje spowodowane żałobą przeplatają się z euforią przed dla wielu najważniejszym dniem życia – mówi w rozmowie z WP Kobieta Katarzyna Kucewicz, psycholożka.

Jak podkreśla, nie zawsze da się odwołać ślub, który planowało się miesiącami, niektórzy latami. - W zasadzie jest to rozpędzona machina przygotowań angażująca mnóstwo osób, firm i usługodawców, to może być kłopotliwe i powodować lęk, i poczucie potrzasku – mówi Kucewicz.

Zobacz także

- Najważniejsze pytanie, jakie powinna zadać sobie para młoda, to: "czego my teraz potrzebujemy?", "co czujemy, że wolelibyśmy zrobić?". Czasami po prostu ktoś potrzebuje odwołać ślub, bo nie jest na siłach, nie jest w stanie wykrzesać z siebie żadnej energii i entuzjazmu. I to jest w porządku. Ale jeżeli mamy takie poczucie, że jednak chcemy, żeby ta uroczystość się odbyła, mimo że jest nam ciężko, to możemy jakąś część uroczystości weselnej przearanżować, np. wspomnieć o zmarłym, zrobić coś na jego pamiątkę. Czasami młoda para decyduje, że będzie mniej muzyki lub innych atrakcji, inni - że zorganizują kącik wspomnień, tak, aby uczcić pamięć o stracie - radzi.

O sytuacjach, w których rodzina - jak w przypadku Kamili – jest przeciwna uroczystości w czasie żałoby, psycholożka mówi wprost:

- Człowiek jest w stanie równocześnie mieć w sercu i rozpacz, i radość z miłości. Często ludzie mają takie poczucie, że osoba, która zmarła, życzyłaby sobie, żebyśmy byli radośni, zwłaszcza w takim dniu, który jest celebracją miłości. To, że my się kochamy i bierzemy ślub, nie umniejsza przecież naszej żałoby i smutku związanego ze stratą. Ale każdy człowiek na swój sposób doświadczania żałoby i dla rodzin to taki egzamin z otwartości, na ile bliscy są w stanie zaakceptować decyzję młodych, która może być odmienna od tego, jak my widzimy ten problem.

- Możemy spotkać się z tym, że część rodziny powie, że nasza decyzja jest niegodziwa, albo że to jest brak poszanowania dla zmarłej osoby. Warto wtedy spróbować asertywnie porozmawiać z rodziną, przedstawić różne argumenty, ale też wysłuchać i wspólnie poszukać rozwiązania satysfakcjonującego dla obu stron – podsumowuje.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (50)